Na Tajwanie gościom udostępniają licznik Geigera. A w Polsce? "Polska i Świat" sprawdza, czy nad Wisłę mogły trafić skażone produkty używane do produkcji ukochanego ostatnio przez Polaków sushi.
Japończycy działają szybko. Szpinak, sałata i mleko są na liście produktów w których wykryto zwiększone stężenie szkodliwych izotopów. Nie wolno nimi handlować w czterech sąsiadujących z elektrownią Fukushima I prowincjach. Ale na cenzurowanym jest więcej produktów, w tym japońskie specjały.
Światowa Organizacja Zdrowia uspokaja, nazywając problem lokalnym, choć panika robi swoje. Chiny, Korea Południowa i Tajwan zaostrzyły kontrole importowanej z Japonii żywności. Nowe procedury obowiązują importerów z Unii Europejskiej.
Co za rok?
- Amatorom sushi mówię: jedzcie, wszystko jest bezpieczne, komisja europejska zaleciła badanie tych produktów, które po 15 marca są eksportowane z Japonii - uspokaja Jan Olgebrand, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego.
Przez Niemcy, Holandię czy Wielką Brytanię dociera do polskiego sklepu towar z japońską nazwą i etykietą, który jednak... w Japonii nigdy nie był.
Japoński jest przepis i technologia, oryginalna produkcja podbiłaby jednak koszty. Specjalny ryż do sushi pochodzi z Kalifornii, glony nori z Chin i Korei, nawet wasabi otrzymuje się ze zwykłego chrzanu obrobionego "na ten oryginalny".
O ile ktoś używa prawdziwych japońskich produktów, uważać powinien za rok, gdy w obiegu pojawią się produkty z tegorocznego okresu wegetacyjnego
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24