Polski uczeń, czyli agresywny wagarowicz

Polski uczeń, czyli agresywny wagarowicz
Polski uczeń, czyli agresywny wagarowicz
Źródło: TVN24

Nie narkotyki i alkohol, ale agresja i wagary - to według raportu Najwyższej Izby Kontroli największe problemy w polskich szkołach podstawowych i gimnazjach. Z kontroli NIK wynika też, że nauczyciele rzadko zdają sobie sprawę z problemów podopiecznych, a uczniowie nie mają do kogo przyjść ze swoimi problemami.

Józef Górny, wiceprezes NIK, przyznaje, że kontrola obejmująca lata szkolne 2005-2006 i 2006-2007 wykazała, że zjawiska patologiczne występują w każdej szkole i obejmują co dziesiątego ucznia.

Największym problemem zdaniem kontrolerów jest jednak przede wszystkim fakt, że szkoły nie radzą sobie z nowymi zagrożeniami. Coraz więcej uczniów opuszcza zajęcia. Nauczyciele tymczasem bagatelizują problem - alarmuje NIK

Opieszałość i udawanie, że nie ma problemu

- Jednym z głównych czynników sprzyjających zachowaniom patologicznym było właśnie tolerowanie w połowie badanych szkół nieprawidłowości w zakresie realizacji przez uczniów obowiązku szkolnego oraz obowiązku nauki, w dwóch przypadkach stwierdzono nierzetelnie prowadzoną w tym zakresie dokumentację

Zdaniem większości ankietowanych nauczycieli (65 proc.) współpraca z rodziną ucznia układała się źle. Jednocześnie większość respondentów (...) winą za złe relacje obarcza rodziców. Fragment raportu NIK

Nauczyciele-optymiści

Z ankiet przeprowadzonych przez NIK wśród nauczycieli wynika, że powszechny jest też problem z komunikacją z rodzicami. - Zdaniem większości ankietowanych (65 proc.) współpraca z rodziną ucznia układała się źle. Jednocześnie większość respondentów dobrze ocenia swoje starania w tym zakresie i winą za złe relacje obarcza rodziców - czytamy w raporcie.

Józef Górny: Patologia jest w każdej szkole

Józef Górny: Patologia jest w każdej szkole

Efektem braku kontaktu na linii nauczyciel-rodzic i nauczyciel-uczeń jest tak naprawdę pozostawienie ucznia samego z jego problemami - podkreślają autorzy raportu. Tak było w przypadku Ani, uczennicy Gimnazjum numer 2 w Gdańsku, która dwa lata temu, szykanowana przez pięcioro rówieśników, odebrała sobie życie. Co zmieniło się od tego czasu?

Idzie ku lepszemu?

Dyrektor placówki Małgorzata Perzyna zapewnia, że "wiele" - przede wszystkim "wdrożono nowe procedury", które zmuszają nauczycieli do większego zainteresowania tym, co dzieje się w klasie.

- Tamci uczniowie są już naszymi absolwentami. Dostali drugą szansę i ją wykorzystali. Zrozumieli to, co zrobili. Dziś są uczniami techników i szkół zasadniczych, ale najważniejsze, że dostali drugą szansę - mówiła pani dyrektor w programie "Prosto z Polski" w TVN24.

Wnioski z kontroli sprowadzają się do apelu o wyrzeczenie się popełniania grzechu zaniedbania i zaniechania. Józef Górny, wiceprezes NIK

Drugą szansę dostał też Mariusz Zamorowski, nie uczeń, a nauczyciel jednej ze szkół w Solcu Kujawskim, który w 2006 roku został nagrany przez swoich uczniów w momencie, gdy szarpie jednego z nich. Cała sytuacja okazała się sprawną prowokacją, która miała pomóc w pozbyciu się nielubianego nauczyciela. Dzisiaj Zamorowski przyznaje, że sytuacja sprzed dwóch lat była dla niego wielką nauczką, która zwróciła jego uwagę na to, że problem agresji i przemocy w szkole to problem najwyższej wagi.

NIK: Potrzebna jest strategia

Taki wniosek płynie też z raportu kontrolerów NIK, którzy podkreślają, że dokument przez nich przygotowany powinien być traktowany przede wszystkim jako apel o "wyrzeczenie się popełniania grzechu zaniedbania i zaniechania".

- Chodzi o to, aby opracować strategie działań wychowawczych i zapobiegawczych oraz interwencyjnych wobec młodzieży i je po prostu realizować, czyli wykonywać obowiązek. Trzeba monitorować zachowania uczniów zagrożonych wystąpieniem zachowań patologicznych - mówił w czwartek wiceprezes Górny podczas konferencji prasowej. Jego zdaniem, tylko troska i staranność mogą przynieść rezultaty, a w działaniu na rzecz zwalczania patologii muszą ze sobą współpracować wszystkie instytucje za to odpowiedzialne.

Źródło: TVN24, PAP

Czytaj także: