- W 1999 roku wiedzieliśmy gdzie Bin Laden będzie i jaką trasą i pojazdami będzie się poruszał. Dlatego zaproponowaliśmy zlikwidowanie go - mówił w "Faktach po Faktach" były oficer wywiadu PRL, współpracownik UOP i WSI - Aleksander Makowski. Autor książki "Tropiąc Bin Ladena" opowiadał o misji w Afganistanie i swojej wcześniejszej pracy w kraju.
Aleksander Makowski, szef Wydziału XI Departamentu I MSW tłumaczył w "Faktach po Faktach", że tragedii 11 września można było być może uniknąć. - Gdyby zlikwidowano, zabito Bin Ladena i może dwóch jego współpracowników - ocenił były szpieg, dodając, że mogło się to stać już w 1999 roku rękami afgańskich współpracowników wywiadu. - W 1999 roku wiedzieliśmy gdzie Bin Laden będzie i jaką trasą i pojazdami będzie się poruszał. Dlatego zaproponowaliśmy zlikwidowanie go. Zwłaszcza, że zrobiliby to nasi afgańscy współpracownicy - wspominał Makowski. Amerykanie jednak nie chcieli przeprowadzić tej akcji. - Nie mieli wtedy licencji na zabijanie - wyjaśnił były oficer wywiadu. Tymczasem, jego zdaniem, złapanie przywódcy talibów było niemożliwe. - Amerykanie są sami sobie winni. Mają to (wydarzenia z 11 września 2001 roku) na własne życzenie. Popełnili parę błędów, a jeśli w wywiadzie popełnia się tego typu błędy, to cena czasem jest wysoka - dodał Makowski.
"Nie musiałem korzystać z brutalnych metod"Opowiadając o swojej przeszłości, były oficer powiedział, że w jego zawodzie wcale nie jest tak, że przez całe życie jest się szpiegiem. Zdradził, że uznaje siebie za dobrego pracownika służb. Pytany o to, czy czasem korzystał z brutalnych metod, by być skutecznym, powiedział, że nigdy nie miał potrzeby ich stosowania. - Ale one istnieją. Jest coś takiego, jak przesłuchanie pola walki, które stosują służby specjalne, wojska, ale też pracownicy wywiadu na terenach objętych walkami - tłumaczył Makowski dodając, że robi się to gdy w grę wchodzi życie lub zdrowie żołnierzy. Były oficer pytany był też o to, czy z racji wykonywanego zawodu ma wrogów. Stwierdził, że nie sądzi by miał takowych w Polsce, mimo że zajmował się rozpracowywaniem opozycji. - Nie sądzę żebym miał wśród byłych działaczy Solidarności zaciętych wrogów. A w niektórych przypadkach jest odwrotnie. Po 1990 roku nastąpiło pewne przełamanie barier. I ludzie, którzy byli kiedyś moimi przeciwnikami, o których miałem wtedy z resztą jak najwyższe zdanie jako o przeciwnikach, są w tej chwili moimi przyjaciółmi. Jednym z nich jest na przykład Jacek Merkel - wyznał Makowski.
Raport WSI? "Zwykłe pomówienie"
Były szpieg wyraził jednak obawę, że po publikacji raportu z likwidacji WSI, on i inni żołnierze mogą mieć wrogów wśród członków Al-Kaidy. - W raporcie z likwidacji WSI ujawniono operację wojskową przeciw wywiadowi Al-Kaidy. Ujawniono nasze dane osobowe, wizerunki, funkcje jakie tam sprawowaliśmy i przeciwko komu akcja była wymierzona. Wywiad Al-Kaidy jest bardzo skuteczny. Zakładam więc, że wszyscy ci żołnierze wojska polskiego, którzy w tej operacji uczestniczyli, wszyscy mamy wrogów. Można zakładać, że mamy czego się bać - ocenił były szpieg.
Pytany więc jak traktuje autora raportu - Antoniego Macierewicza - wyznał, że nie ma do niego emocjonalnego stosunku. O ochronę dóbr osobistych, które według niego zostały naruszone w dokumencie, wytoczył proces Kancelarii Prezydenta, Premiera i Ministerstwu Obrony Narodowej. - Tam pojawiło się wiele nieprawdziwych informacji. A poza tym w pięć lat po raporcie nie przedstawiono nam żadnych zarzutów. Dlatego uważam, że to zwykłe pomówienie - oświadczył Makowski.
Autor: ktom/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24