|

Polski Ład, czyli polityka portfela

Prezentacja Polskiego ładu
Prezentacja Polskiego ładu
Źródło: PAP

Ogłoszony z wielkim przytupem przez PiS program Polski Ład jest elementem szerszej i poważnej koncepcji politycznej, która odpowiada zarówno na potrzeby bieżące partii władzy, czyli odzyskanie utraconej co najmniej od początków października ubiegłego roku inicjatywy politycznej, poprawę notowań w sondażach preferencji wyborczej, pacyfikację buntu dwóch drobnych koalicjantów (partii panów Gowina i Ziobry), jak i potrzebę zabezpieczenia reprodukcji swojej władzy poprzez wybory – pisze w analizie dla tvn24.pl Ludwik Dorn.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Tekst Polskiego Ładu staje się politycznie zrozumiały wtedy, gdy umieścimy go w szerokim kontekście.

Pandemiczna "gruba kreska"

Pierwszym elementem tego kontekstu jest precyzyjnie wybrany czas ogłoszenia pisowskiego programu. Termin ten był przesuwany od dwóch miesięcy, aż wreszcie wybrano sobotę 15 maja. Nieprzypadkowo, bo w tym dniu zniesiono część dolegliwych restrykcji epidemicznych: nakaz noszenia maseczek na wolnym powietrzu, restrykcyjne limity w komunikacji zbiorowej, a przede wszystkim - otwarto ogródki restauracyjne, piwne i kawiarniane. Ogłoszenie Polskiego Ładu ma politycznie ukształtować wielkie "uff, koszmar nareszcie się kończy".

Są bowiem zasadniczo rzecz biorąc dwie możliwe reakcje na szoki, poczucie skrzywdzenia, traumy związane z "dopustami Bożymi" czy różnego rodzaju katastrofami i klęskami naturalnymi, do których należą epidemie. Jest postawa retrospektywno-rozliczeniowa, kiedy to osoby dotknięte bezpośrednio lub pośrednio klęską – w tym przypadku epidemią – szukają odpowiedzialnych, także politycznie, za doznane deprywacje. Nie chodzi oczywiście o rozliczanie winnych pandemii, a złego, nieskutecznego zarządzania sytuacją kryzysową, nieumiejętności minimalizacji skutków klęski żywiołowej. Natomiast w postawie prospektywnego wyparcia podkreśla się to, że koniec "czasu zarazy" jest jednocześnie czasem nowego otwarcia, nowych nadziei, a ból związany z tym, co minęło, jest minimalizowany poprzez wyparcie, a to uniemożliwia rozliczenia. Wobec PiS i rządu zgłaszano bardzo wiele pretensji o nieskuteczne, korupcyjne, beztroskie i nieodpowiedzialne reakcje na pandemię i zarządzanie kryzysem. Wiele z nich było i jest dobrze uzasadnionych. Ogłaszając 15 maja Polski Ład, PiS chce oddzielić "grubą kreską" covidową przeszłość od lepszej przyszłości.

Liderzy Zjednoczonej Prawicy podpisali deklarację programową Polski Ład
Źródło: Zdjęcia organizatora

Program otwarty

Po drugie, Polski Ład nie ma wbudowanego w siebie wroga. W przeszłości PiS - w zależności od politycznych potrzeb - był albo skrajnie toksyczny wobec swoich politycznych przeciwników i rywali ("zdradzieckie mordy", "wrogowie polskości", "niszczyciele polskiej rodziny", itp.), albo łagodził ataki. Osobliwością "Polskiego Ładu" jest to, że ataków w ogóle nie ma, propagandowo ten program ma charakter otwarty. Jak przyjdzie polityczna potrzeba, to wróg się oczywiście znajdzie, ale w połowie maja trudno go było eksponować, dlatego że trudno ogłaszać nowe otwarcie i jednocześnie wskazywać, kto z niego jest wykluczony. Ponadto konflikt o aborcję, wywołany i zintensyfikowany przez PiS, wyznaczył narzucające się linie podziału na wrogie obozy, a ugrupowanie chce się od tego konfliktu oderwać, bo układ sił jest w nim dla niego niekorzystny.

Polityka portfela

Po trzecie, w związku z powyższym, cały Polski Ład zbudowany jest na odwołaniu się do tak zwanej "polityki portfela", czyli pozyskiwaniu wyborców przez zmiany w dystrybucji i redystrybucji dóbr materialnych. Rozróżnia się politykę portfela sensu largo, która obejmuje także usługi publiczne (edukacyjne, zdrowotne, opiekuńcze) i sensu stricto – to, co trafia w żywej gotówce do portfeli.

W ramach Polskiego Ładu, jego "filary" to polityka portfela sensu stricto – podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. złotych i progu podatkowego do 120 tysięcy, emerytura do 2500 złotych bez podatku, państwowa gwarancja wkładu własnego do 100 tysięcy złotych przy kredycie mieszkaniowym. Te zapowiedzi mają podany termin realizacji – wrzesień 2021 i dlatego w krótkiej perspektywie czasowej można je będzie zweryfikować.

Polityka portfela sensu largo, niesłychanie hojna i związana z usługami publicznym, jest odsunięta w dalszą i niesprecyzowaną przyszłość. Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest zapowiedź podniesienia do 7 proc. PKB nakładów na publiczną opiekę zdrowotną, zmiany naliczania składki na ubezpieczenie zdrowotne (liniowo od dochodu) oraz likwidacji odpisu składki od podatku (podany termin – także wrzesień 2021). Z powyższego wynika, że ta najbardziej skonkretyzowana pisowska polityka portfela zacznie być odczuwana w portfelach Polaków w pierwszej połowie 2022 roku.

mueller-1
Mueller o tym, kto skorzysta na Polskim Ładzie
Źródło: TVN24

Oferta dla wyborców

Po czwarte, zaprojektowana w Polskim Ładzie polityka portfela sensu stricto zmienia na korzyść gorzej zarabiających rozkład obciążeń podatkowych, a zatem zwiększa ich dochody rozporządzalne. Według wyliczeń ministerstwa finansów, jest korzystna dla 68 proc. podatników, a niekorzystna dla 22 proc.

Zaproponowane zmiany likwidują faktyczną degresywność systemu podatkowego w Polsce, czyli sytuację, w której ludzie o wyższych dochodach przeznaczają relatywnie mniejszą ich część na daniny publiczne niż ludzie o niższych dochodach. Co więcej, relatywna siła bodźców pozytywnych dla gorzej zarabiających, związana ze wzrostem dochodu, jest większa niż negatywnych dla lepiej zarabiających. Przykładowo, podatnik zarabiający miesięcznie 3 tysiące złotych brutto, po zmianach zyska 5,1 proc. swojej pensji, natomiast podatnik zarabiający brutto 20 tysięcy złotych, straci 2,5 proc. Jeżeli zastanowić się nad zmianami poparcia dla PiS w różnych grupach dochodowych czy społeczno-zawodowych między 2015 a 2020 rokiem, to wyraźnie widać, że profil klasowy wyborcy PiS zyskał na wyrazistości. W porównaniu z 2015, w 2019 wyraźnie zmniejszył się wśród wyborców PiS odsetek przedsiębiorców, specjalistów, wolnych zawodów, ludzi na stanowiskach kierowniczych, wzrósł natomiast odsetek emerytów i rencistów (zwłaszcza po wprowadzeniu 13. i 14. emerytury), robotników niewykwalifikowanych, ludzi z wykształceniem najwyżej zasadniczym zawodowym.

Ponieważ trudno się spodziewać, by nastąpił powrót do PiS tych wyborców z wyższych szczebli struktury społecznej, którzy od niego odeszli (w porównaniu z 2015 rokiem), to Polski Ład nacelowany jest na ściślejsze związanie z PiS wyborców gorzej zarabiających i najczęściej gorzej wykształconych, którzy przez ostatnie pół roku mogli się odsunąć od tej partii czy to z racji krytycznego stosunku do działań rządu podczas epidemii, czy to dlatego, że nie odpowiada im rozpętany konflikt wokół sprawy aborcji.

bcc1
Kto zyska, a kto straci na Polskim Ładzie? Opinia Łukasza Bernatowicza
Źródło: TVN24

Samorządowe koszty

Po piąte, warto zwrócić uwagę na to, że koszty polityki portfela Polskiego Ładu poniosą samorządy – przede wszystkimi gminy. Ubytek dochodów jednostek samorządu terytorialnego z powodu podwyższenia kwoty wolnej od podatku szacuje się na 10-11 mld złotych. Jest to kolejna strata, bowiem samorządy były płatnikami części dotychczasowych przedsięwzięć tak zwanej "dobrej zmiany" (np. likwidacji gimnazjów czy podwyższenia płacy minimalnej). W odsuniętej w dalszą przyszłość części Polskiego Ładu dostawcami rozbudowanych i ulepszonych usług publicznych (np. opieka psychologiczna w szkołach) mają być oczywiście samorządy. Zapisać to w programie można, ale przy osłabieniu gmin zrealizować się tego nie da.

Co ciekawe, konsekwencje zmiany w podatkach najbardziej uderzają w gminy zamieszkałe w większej proporcji przez wyborców PiS – wiejskie i małomiasteczkowe. Wynika to z prostego mechanizmu: dochody gmin to przede wszystkim udział w podatkach od dochodów osobistych. Po podniesieniu kwoty wolnej od podatku i progu podatkowego, najwięcej stracą gminy zamieszkane przez ludność o niższych dochodach, bo tam, gdzie nie mieszkają zamożni podatnicy, nie wzrosną wpływy z ich dochodów. Wzrosną tam, gdzie oni mieszkają, czyli w dużych miastach i metropoliach. Należy jednak wątpić, czy ta negatywna konsekwencja zostanie odnotowana przez najbardziej zainteresowanych. Sprawcę tego, że jest lepiej, czyli PiS, będzie można wskazać palcem, bo zaproponował i uchwalił. Sprawcą tego, że coś się pogorszyło, będzie zdepersonalizowany i zdepolityzowany mechanizm.

Poza zasięgiem możliwości

Szóstym interesującym aspektem Polskiego Ładu jest wkomponowanie polityki portfela sensu stricto w przesłanie odwołujące się do najpowszechniej podzielanych przekonań dotyczących relacji państwo-gospodarka-obywatel. To po prostu populistyczny liberalizm, wedle którego dobrze jest wtedy, gdy państwo jak najmniej "nam zabiera", bo jak zabiera, to marnuje; gdy na jak najwięcej nam pozwala (na przykład na własnej działce budować domy tak, jak chcemy, bez żadnych ograniczeń), bo jak czegoś zakazuje, to bez sensu; gdy przypomina nowoczesny gadżet (załatwiajmy wszystko przez internet).

Z badań wynika, że mniej zamożna część społeczeństwa, która najbardziej potrzebuje polityki portfela sensu largo (powszechne i na dobrym poziomie usługi publiczne) jest głęboko przekonana, że polskie państwo nie będzie potrafiło tych usług zapewnić. Współgra to z realistyczną, choć głęboko na poziomie propagandowym skrywaną samooceną PiS, które także jest przekonane, że polityki państwowe wymagające współpracy wewnątrz rządu (koordynacja międzyresortowa) i z innymi podmiotami (przede wszystkim samorządami) są poza zasięgiem jego możliwości, gdyż do takich działań ta formacja jest po prostu niezdolna. Koronnym przykładem na to jest przyznanie się do niepowodzenia programu Mieszkanie+ i ogłoszenie programu budowy domów jednorodzinnych do 70 m2 bez pozwolenia, wyłącznie na zgłoszenie. Jednakże problem polega na tym, że budowa domu jednorodzinnego na zgłoszenie jest już możliwa, i to bez ograniczeń metrażu, od 2015 roku, tylko mało kto z tej możliwości korzysta, bo do zgłoszenia i tak trzeba dołączyć projekt budowlany. Pogram PiS miałby jakikolwiek sens, gdyby w przypadku domu jednorodzinnego zrezygnowano z projektów budowlanych, tylko że to zrodzi niebezpieczeństwo katastrof budowlanych i licznych konfliktów sąsiedzkich między właścicielami sąsiadujących ze sobą działek.

Znamienne, że w kwestii budowy na zgłoszenie premier Morawiecki, wicepremier Gowin i prezes Kaczyński mówią bardzo różne rzeczy i w konsekwencji przeczą sobie nawzajem.

Prezentacja Polskiego ładu
Prezentacja Polskiego ładu
Źródło: PAP

Prężna jedność Zjednoczonej Prawicy

Po siódme, wydaje się, że pomimo oczywistych słabości Polskiego Ładu program ten będzie miał silne oddziaływanie społeczne. Sprzyja temu pasywna polityka opozycji demokratycznej. W październiku ubiegłego roku w obliczu drugiej fali pandemii PiS zaczął tracić polityczną inicjatywę. Proces ten pogłębiła intensyfikacja konfliktu o aborcję, wywołana znanym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, a następnie ostre spory między PiS a jego małymi koalicjantami, grożące utratą większości rządowej w Sejmie. Opozycja nie wykorzystała w żaden sposób osłabienia PiS, nie wystąpiła nawet z wnioskiem o konstruktywne wotum nieufności wobec premiera, co stanowiłoby dowód na to, że jest zdolna stworzyć alternatywną ekipę rządową. 

PiS ogłosił Polski Ład z wielce smakowitymi zapowiedziami redystrybucyjnymi, a prezes Kaczyński, premier Morawiecki, marszałek Witek, minister Ziobro i wicepremier Gowin na oczach publiki podpisali wspólną deklarację demonstrując prężną jedność tzw. Zjednoczonej Prawicy. Natomiast jeśli o demokratyczną opozycję chodzi, to w ciągu dwóch tygodni poprzedzających ogłoszenie Polskiego Ładu z nieomylnym wyczuciem chwili i mądrości etapu zaprezentowała ona swe dokonania w postaci:

1. karczemnej bójki między PO a Lewicą i na odwrót;

2. publicznego oskarżenia szefa Nowej Lewicy Włodzimierza Czarzastego przez Gabrielę Morawską-Stanecką, wicemarszałek Senatu z Nowej Lewicy o język przemocowy wobec niej;

3. wyrzucenia z PO przez Borysa Budkę posłów PO Ireneusza Rasia i Pawła Zalewskiego.

Kontrast jest uderzający i musi silnie politycznie działać na korzyść PiS. Po jednej stronie mamy bowiem obóz władzy, który wie, czego chce, i przedstawia atrakcyjny pod wieloma względami program, pod drugiej zaś partie opozycyjne, które demonstrują wewnętrzne rozbicie i to, że są poważnie między sobą skonfliktowane

kropka 3
Profesor Dudek: jeżeli jesienią sondaże PiS-u pójdą w górę, to być może na wiosnę czekają nas przedterminowe wybory 
Źródło: TVN24

Scenariusze polityczne

Z przedstawionych powyżej siedmiu punktów pozornie wynika, że przewaga PiS nad opozycją jest nie tylko wyraźna, ale może mieć też cechy trwałości. Z trwałością może jednak być różnie, a to z tego powodu, że demonstracja jedności PiS i dwóch drobnych koalicjantów nie unieważniła śmiertelnego konfliktu między nimi. I Porozumienie Jarosława Gowina, i Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry wiedzą, że w wyborach 2023 roku Jarosław Kaczyński nie powtórzy błędu z 2019 roku i nie weźmie ich kandydatów na listę PiS-u w liczbie kilkunastu osób z każdej mniejszej partii. Zostaną zatem albo zmarginalizowaniu do paru posłów, albo porzuceni. Muszą zatem powrócić, prędzej czy później, do polityki demonstrowania - także w głosowaniach - swojej istotnej odmienności od PiS, którą uprawiały przez minione parę miesięcy, bo tylko to daje im nadzieję na powodzenie kandydowania w wyborach poza PiS (samodzielnie lub najprawdopodobniej w jakiejś koalicji). Efektywna większość rządowa musi zatem znowu zacząć się chwiać, co podważać będzie polityczne oddziaływanie Polskiego Ładu.

Wielu komentatorów uważa zatem, że Jarosław Kaczyński wykorzysta pozytywne efekty polityki portfela sensu stricto, które zaczną być odczuwalne w pierwszej połowie przyszłego roku i doprowadzi na wiosnę do przedterminowych wyborów, konsolidując swoje zaplecze parlamentarne poprzez usunięcie partii Jarosława Gowina i Ziobry Ziobry i wygrywając zdecydowanie z bezradną opozycją, co zapewni mu bezwzględną większość dla PiS nieobarczonego już sprawiającymi kłopoty przystawkami.

Przewidywanie takie obarczone jest jednak poważną słabością. Obóz władzy, który dysponuje w Sejmie bezwzględną większością, a nie ma większości dwóch trzecich, może doprowadzić do przedterminowych wyborów na trzy sposoby:

1. poprzez uchwałę skracającą kadencję Sejmu, do czego potrzeba większości co najmniej 2/3, czyli PiS musiałaby wesprzeć opozycja, co jest nieprawdopodobne, gdyż działałaby ona wtedy przeciw własnym interesom;

2. przez podanie przez premiera rządu do dymisji i zablokowanie możliwości powołania nowego. Jest to manewr obarczony poważnym ryzykiem, bo o ile PiS będzie łatwo zablokować powołanie pierwszego rządu w tzw. pierwszym kroku konstytucyjnym, to w drugim premiera i rząd powołuje wyłącznie Sejm, bez udziału Prezydenta, i pojawia się możliwość (przy skaperowaniu paru posłów z klubu PiS) powołania przez całą opozycję rządu przejściowego tylko po to, by uchylić niebezpieczeństwo przedterminowych wyborów. Gdyby się to udało, to efektem byłaby polityczna kompromitacja PiS i Jarosława Kaczyńskiego osobiście oraz rzeź pisowskich niewiniątek w spółkach Skarbu Państwa i administracji rządowej;

3. dzięki nieuchwaleniu budżetu w konstytucyjnym terminie, co dałoby Prezydentowi możliwość skrócenia kadencji Sejmu. Jest to to sposób najbezpieczniejszy, ale politycznie kosztowny, gdyż PiS musiałby w Sejmie sabotować lub nawet głosować przeciw projektowi budżetu zgłoszonemu przez własny rząd. Mało kto wśród wyborców, poza smakoszami polityki, by to zrozumiał, a cena zapłacona w ewentualnych przedterminowych wyborach mogłaby być poważna.

Podsumowując: ogłaszając Polski Ład PiS uzyskał przewagę i przez najbliższe miesiące będzie ją pogłębiał, bo wymachując nim ruszy w Polskę z wielką i skuteczną akcją propagandową. Czy jednak przewaga ta okaże się trwała, dowiemy się na jesieni.

Czytaj także: