Według najnowszych danych GUS już za dwa lata w Polsce będzie umierało więcej ludzi niż się rodziło. - I tego trendu nie da się łatwo odwrócić - przestrzegają eksperci. Ale jeszcze bardziej niż spadek liczby ludności, martwi ich coraz wyższy współczynnik obciążenia demograficznego, czyli najprościej mówić stosunek osób w sile wieku do osób pozostających na emeryturach.
- Tego problemu nie da się rozwiązać w 10-15 lat. Ale podjąć działania i tak musimy już dzisiaj - mówi prof. Janusz Witkowski, prezes GUS.
Z opublikowanych właśnie danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że na koniec 2012 r. ludność Polski liczyła dokładnie 38 mln 532 tys. osób. Oznacza to zaledwie czterotysięczny wzrost w stosunku do roku 2011.
Spadek urodzin
Przyrost naturalny wyniósł w 2012 roku zaledwie 0,01 proc., co oznacza, że na każde 100 tys. mieszkańców przybyła zaledwie jedna osoba. Dla porównania, jeszcze w 2010 r. przyrost wynosił 0,08 proc.
Według danych GUS już od 2015 roku w naszym kraju więcej ludzi będzie umierało niż się rodziło, a w 2035 r. spadek liczby ludności sięgnię 200 tysięcy osób.
- Spadająca liczba ludności to oczywiście jeden z aspektów problemu demograficznego. Ale nie jest to najważniejszy element, który będzie decydował o przełożeniu sytuacji demograficznej na rozwój gospodarczy - wskazywał jednak w TVN CNBC prof. Janusz Witkowski, prezes GUS.
Mniej pracujących, więcej emerytów
Jak zaznaczył, dużo poważniejszym problemem jest inny niepokojący współczynnik. Chodzi o stosunek liczby osób w wieku produkcyjnym do osób pozostających na emeryturach.
- Zdecydowanie ważniejszym elementem jest zmiana w strukturze ludności według wieku. Po pierwsze maleje liczba, ale i odsetek młodzieży, która jest przyszłością każdego kraju. W dalszym ciągu jest dość duży odsetek i liczba ludności w wieku produkcyjnym, ale to za chwilę niestety się zmieni. Szczególnie istotny jest jednak systematyczny wzrost odsetka i liczby ludności w wieku poprodukcyjnym - powtarzał prezes GUS w TVN CNBC.
Prof. Witkowski przypominał też, że tych proporcji "nie da się zmienić w ciągu 10-15 lat" i dlatego należy patrzeć na te dane "jak na pewne obiektywne zjawisko". - Już teraz musimy podjąć działania w sferze polityki ludnościowej żeby myśleć, co może być za 20 lat - apelował.
GUS: Sytuacja demograficzna trudna
GUS w opublikowanym właśnie badaniu sytuacji demograficznej napisał, że spodziewa się w najbliższych pięciu latach spadku liczby ludności w wieku produkcyjnym, nawet przy podwyższonym od 2013 roku wieku emerytalnym. Dodano, że "w ostatnich latach obserwowany jest także dalszy wzrost liczby osób w wieku poprodukcyjnym (mężczyźni 65 lat i więcej, kobiety 60 lat i więcej)".
"Z danych wstępnych wynika, że w końcu 2012 r. ludność w wieku poprodukcyjnym liczyła ponad 6,8 mln osób, a jej udział w ogólnej populacji wyniósł 17,8 proc. (w 2000 r. odpowiednio: 5,7 mln i prawie 15 proc., a w 1990 r. niespełna 13 proc.). W stosunku do 2011 r. liczba osób w wieku poprodukcyjnym wzrosła o ponad 200 tys." - podał GUS.
W ocenie Urzędu "obserwowane w ostatnich latach zmiany demograficzne wskazują, że sytuacja ludnościowa Polski jest nadal trudna, także w najbliższej perspektywie nie należy oczekiwać znaczących zmian, które mogłyby zapewnić stabilny rozwój demograficzny".
"Niska liczba zawieranych małżeństw oraz zmiany występujące w trendzie urodzeń będą miały negatywny wpływ na przyszłą dzietność, zwłaszcza wobec utrzymującej się nadal wysokiej skali emigracji Polaków za granicę (szczególnie emigracji czasowej ludzi młodych). Niski poziom dzietności przy jednoczesnym korzystnym zjawisku, jakim jest wydłużanie się trwania życia będą powodować zmniejszanie się podaży siły roboczej na rynku pracy oraz wzrost liczby i odsetka ludzi w starszym wieku, jako efektu zaawansowanego procesu starzenia się polskiego społeczeństwa" - podkreślono.
Autor: ŁOs//gak / Źródło: TVN CNBC, PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu