- Skala tego zwycięstwa to jest wynik fenomenalny - skomentował w "Faktach po Faktach" wybór Polski na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ Ryszard Czarnecki. Europoseł PiS przypomniał, że na Polskę zagłosowało 190 państw i stwierdził, że dotychczasowy rekord należał do Senegalu. - Cieszę się, że pobiliśmy rekord Senegalu i cieszę się, że tym razem polski rząd nie głosował przeciwko Polsce - ripostował Dariusz Rosati, europoseł PO.
W piątek Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych wybrało w tajnym głosowaniu pięciu niestałych członków Rady Bezpieczeństwa na lata 2018-19. Znalazła się wśród nich Polska, będąca jedynym kandydatem z grupy państw Europy Wschodniej, której tradycyjnie przypada jedno z dziesięciu miejsc w Radzie.
"Czy to jest taki ogromny sukces?"
Europoseł PiS i wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki przekonywał w "Faktach po Faktach", że wynik głosowania to rezultat "sprawnej akcji polskiej dyplomacji". - Skala tego zwycięstwa to jest wynik fenomenalny, 190 głosów "za" - podkreślał, stwierdzając, że do tej pory rekord należał do Senegalu. - Myśmy ten rekord pobili - powiedział.
- Cieszę się, że pobiliśmy rekord Senegalu - skomentował Dariusz Rosati, europoseł PO. - I cieszę się, że tym razem polski rząd nie głosował przeciwko Polsce. Tak, jak to było w przypadku Donalda Tuska - dodał.
Rosati przyznał, że wybór Polski do grona niestałych członków Rady Bezpieczeństwa jest sukcesem. Zauważył jednak, że pracowały na niego także poprzednie rządy. - Kandydatura Polski na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa została zgłoszona jeszcze przez ministra (Radosława) Sikorskiego - mówił. - Pracowały nad tym, można powiedzieć, pokolenia dyplomatów polskich i z całą pewnością dobrze jest, że to się udało - podkreślił.
- Czy to jest taki ogromny sukces? Mam wątpliwości, ponieważ tego typu wybory właściwie są przesądzone w ramach grup geograficznych. Europie Wschodniej przysługuje jedno miejsce i na zasadzie pewnych wewnętrznych uzgodnień, pewnej rotacji, kolejne kandydują państwa z naszego regionu - tłumaczył.
Rosati apelował, by nie wpadać w euforię. - Z całą pewnością jest to sukces, ale to, czy my go wykorzystamy zależy od polityki, którą tam będziemy prowadzić. Tu rysują się dwa znaki zapytania: jakie Polska ma priorytety i czy rzeczywiście będzie reprezentować interes europejski, zwłaszcza środkowoeuropejski oraz czy nasza dyplomacja sobie z tym poradzi - mówił, dodając, że "mamy w dyplomacji prawdziwe trzęsienie ziemi".
- Może się tak skończyć, że doświadczonych dyplomatów po prostu zabraknie - stwierdził. - A jeżeli chcemy rzeczywiście odgrywać jakąś rolę merytoryczną w Radzie Bezpieczeństwa, (...) to musimy mieć wyjątkowo sprawną, kompetentną dyplomację, zaangażowaną w tym zakresie - tłumaczył były szef MSZ.
Ryszard Czarnecki podkreślał, że w przeszłości zdarzało się, iż państwa kandydowały do Rady Bezpieczeństwa i przegrywały. - To nie jest taki automat - przekonywał. - Trzeba było akcji dyplomatycznej, robionej przy użyciu dyplomatów, których pan w tej chwili zwalnia, niech pan nie przesadza - zwrócił się do Rosatiego.
"Zobaczymy, co z tego potrafimy wyciągnąć"
Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego zaznaczył, że Polska będzie reprezentantem regionu. Dodał, że obecność w Radzie Bezpieczeństwa ma znaczenie dużo szersze. - Jesteśmy jakimś tam playmakerem, rozgrywającym, w związku z tym i Waszyngton, i Moskwa będą się z nami musiały bardziej liczyć niż dotąd - ocenił.
- Oczywiście, zobaczymy, co z tego potrafimy wyciągnąć - powiedział. - Przede wszystkim będziemy reprezentować region i interesy naszego regionu Europy, a może szerzej, "nowej" Unii - mówił o priorytetach. Zwrócił uwagę, że po opuszczeniu przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej wśród stałych członków Rady Bezpieczeństwa pozostanie zaledwie jedno państwo unijne - Francja. - W tej sytuacji Polska siłą rzeczy będzie reprezentantem całej Unii Europejskiej, a więc również będziemy musieli zabiegać o interesy Unii, która jest na zakręcie - stwierdził.
Dariusz Rosati zauważył, że Rada Bezpieczeństwa zajmuje się przede wszystkim światowymi konfliktami. - To, co mamy na stole w tej chwili to konflikt w Syrii, generalnie Bliski Wschód, konflikty w Afryce, możemy mieć bardzo poważną sytuację na Morzu Południowochińskim - wyliczał. - Te wszystkie sprawy będą lądowały w Radzie Bezpieczeństwa, Polska musi mieć na nie nie tylko stanowisko, ale także środki, instrumenty, umiejętności i ludzi, żeby je forsować - wskazał.
- Zastanawiam się, jak rząd, który jest w pewnym sensie skłócony zarówno z instytucjami europejskimi, jak i naszymi najważniejszymi partnerami w Europie, Francją i Niemcami, sobie w tej sytuacji poradzi - mówił.
- Jeżeli pan mówi, że my jesteśmy skłóceni ze swoimi partnerami, to niech pan zobaczy na wynik głosowania: 190 głosów "za" - ripostował Czarnecki. - Te wszystkie kraje, z którymi rzekomo mielibyśmy być skłóceni głosowały za nami - mówił.
W ONZ o Smoleńsku?
W piątek szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski stwierdził, że "być może" dzięki obecności w Radzie Bezpieczeństwa "uda się wiele spraw wyjaśnić, być może nawet Smoleńsk".
- W Radzie Bezpieczeństwa jako stały członek jest Rosja, która oczywiście tego typu inicjatywy będzie blokować - skomentował te słowa Ryszard Czarnecki. - Ja uważam natomiast, że każde forum międzynarodowe, i Parlament Europejski, i wszelkie inne fora są dobre, żeby tę sprawę umiędzynarodawiać. Myślę, że Rosjanie tego bardzo nie chcą we własnym, brudnym interesie. Natomiast Polska powinna drążyć, bo jak wiadomo kropla drąży skałę nie siłą, lecz częstym padaniem - mówił.
- ONZ też, mogę sobie wyobrazić, może być takim instrumentem - ocenił.
Dariusz Rosati przyznał, że "z całą pewnością wyobraża sobie", iż PiS może wyjść z taką inicjatywą.
- Niejedną niemądrą inicjatywę międzynarodową już zgłaszano - stwierdził. - Ale jeżeli tak się stanie, to będzie to oczywiście kompromitacja Polski - dodał.
Autor: kg//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24