Brak kapsuł, które służą do transportu pacjenta z ebolą, brak odpowiednich izolatek i odzieży ochronnej - to problemy, które mogą sprawić, że Polska polegnie w przypadku pojawienia się eboli w naszym kraju. Choć minister zdrowia zapewnia, że jesteśmy dobrze przygotowani na walkę ze śmiertelnym wirusem, to rzeczywistość wygląda nieco inaczej. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Przypadki pojawienia się wirusa eboli w USA i Hiszpanii sprawiły, że także w Polsce zaczęto zastanawiać się, czy jesteśmy gotowi na nadejście wirusa.
Dziennikarze magazynu "Polska i świat" zweryfikowali jego słowa. Okazało się, że możemy mieć powody do obaw.
Kapsuły, szpitale, kombinezony
W przypadku pojawienia się pacjenta z podejrzeniem zakażenia wirusem kluczowe są trzy elementy systemu: karetka z odpowiednią kapsułą zabezpieczającą, za pomocą której zostanie on przetransportowany do szpitala, szpital z izolatką z oddzielnym wejściem oraz kombinezony ochronne.
Z informacji dziennikarzy TVN24 wynika, że przynajmniej cztery wojewódzkie stacje pogotowia ratunkowego nie mają na swoim wyposażeniu kapsuły - to Warszawa, Białystok, Wrocław i Opole. W stolicy taka kapsuła jest, ale tylko na lotnisku, w Białymstoku - w razie potrzeby - kapsułę ma dostarczyć Urząd Wojewódzki, na Śląsku zaś nie ma jej wcale.
W przypadku szpitali sytuacja wcale nie wygląda lepiej. Na 10 placówek, które zdaniem resortu zdrowia mają być przygotowane na przyjęcie zakażonych, przynajmniej dwie nie są w stanie leczyć pacjentów z ebolą. Jak wynika z ustaleń TVN24, jeden ze szpitali w Poznaniu ma izolatkę, ale tylko na izbie przyjęć, a nie ma jej na oddziale. Z kolei szpital w Lublinie w ogóle nie posiada izolatek.
Kłopotem jest też rozmieszczenie placówek. Są rejony w Polsce, gdzie pacjent do najbliższego szpitala z listy ministerstwa ma nawet 200 km. - Największa luka jest w województwie podkarpackim i trochę zaskakujący jest brak szpitala w okolicach Śląska, gdzie mamy ogromne zagęszczenie, duże miasta - zauważa dr Paweł Grzesiowski z Instytutu Profilaktyki Zakażeń.
Pielęgniarki boją się o swoje zdrowie
Lucyna Dargiewicz, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych zwraca uwagę na trzeci element, który jest niezbędny, by prawidłowo zająć się pacjentem z ebolą. Chodzi o odpowiednie kombinezony dla całego personelu medycznego. Te podobno są, choć nie wszędzie, gdzie mogą się przydać, i nie każdy wie, jak z nich korzystać. - Brakuje szkoleń, jak zachowywać się w przypadku pacjenta z ebolą, brakuje odzieży ochronnej, brakuje wskazań w instrukcjach obsługi - wylicza Dargiewicz.
Pielęgniarki podkreślają, że to właśnie one są "na pierwszej linii frontu". Ich obawy są uzasadnione, co potwierdza przykład z USA i Hiszpanii, gdzie to właśnie pielęgniarki zaraziły się ebolą podczas opieki nad chorymi. - W sytuacji, jaka jest w tej chwili, powinniśmy życzyć sobie wszyscy, by ten wirus do nas nie trafił mówi Dargiewicz.
Śmiertelna epidemia
Według najnowszego bilansu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) ebola zabiła 4033 spośród ponad 8,3 tys. zarażonych osób, głównie w Afryce Zachodniej.
Ebola, którą wykryto w 1976 roku, szerzy się poprzez bezpośredni kontakt z krwią i płynami ustrojowymi zarażonych ludzi i zwierząt; wirus nie roznosi się drogą kropelkową.
Autor: eos,db/kka/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24