Polska zaapelowała do Chin o powstrzymanie się od przemocy w Tybecie. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało w poniedziałek ambasadora Chin, by wyjaśnił wydarzenia kilku ostatnich dni.
Ambasador Sun Rongmin został poproszony o przedstawienie sytuacji w Tybecie i wyjaśnienie doniesień o blisko 80 ofiarach wśród demonstrantów. Po spotkaniu, wiceminister Witold Waszczykowski, który przyjmował ambasadora, powiedział, że zaapelował o przerwanie rozlewu krwi i rozpoczęcie dialogu.
- Przekazaliśmy stanowisko oparte na wydanym tego samego dnia oświadczeniu Unii Europejskiej, apelujące do obu stron o powstrzymanie się od przemocy, a do strony chińskiej o nawiązanie dialogu i rozpoczęcie procesu pojednania narodowego w Tybecie - dodał.
Jeśli sprawy wymkną się spod kontroli, wówczas jedyną moją opcją będzie całkowita dymisja Dalajlama
Dalajlama może ustąpić Duchowy i świecki przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV zapowiedział we wtorek, że ustąpi z funkcji, jeśli przemoc w Tybecie wymknie się spod kontroli.
- Jeśli sprawy wymkną się spod kontroli, wówczas jedyną moją opcją będzie całkowita dymisja - powiedział na konferencji prasowej w Dharamśali, mieście na północy Indii, gdzie znajduje się siedziba tybetańskiego rządu emigracyjnego.
Najkrwawszy protest od 20 lat
W zeszłym tygodniu mnisi buddyjscy zorganizowali w Lhasie pokojową demonstrację z okazji 49 rocznicy krwawo stłumionego powstania przeciwko Chinom. Demonstracja w ciągu kolejnych dni przerodziła się w największe od 20 lat antychińskie protesty. Zamieszki zostały tłumione przez policję i wojsko. Jak podają źródła z kręgu Dalajlamy, w piątek w ich wyniku zginęło 80 osób.
Chiny obwiniły Dalajlamę za inspirowanie zamieszek i zaprzeczyły użyciu "śmiercionośnej broni" wobec manifestantów. Zapowiedziały jednak ostre represje wobec wszystkich uczestników zamieszek.
Źródło: PAP, tvn24.pl