Oczekujemy od minister edukacji i premiera natychmiastowego zaproszenia nauczycieli do rozmów - oświadczyła była minister edukacji Krystyna Szumilas (PO-KO). Poseł PO Rafał Grupiński dodał, że "prezydenci miast (...) przygotowują się do pozwu zbiorowego przeciwko ministrowi edukacji". Szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer wystosowała list do minister z apelem o rozpoczęcie dialogu z nauczycielami.
Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się 1000 złotych podwyżki dla nauczycieli i pracowników oświaty. Szef ZNP Sławomir Broniarz poinformował w poniedziałek, że ZNP czeka na wyniki referendum w sprawie rozpoczęcia strajku w oświacie.
Jeżeli głosujący się za nim opowiedzą, rozpocznie się w poniedziałek 8 kwietnia i będzie trwał do odwołania.
Oznacza to, że jego termin może zbiec się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, a 15, 16 i 17 kwietnia - egzamin ósmoklasisty. 6 maja mają zaś rozpocząć się matury.
"Nie uda jej się uciec przed 8 kwietnia"
Zdaniem byłej minister edukacji Krystyny Szumilas (Platforma Obywatelska - Koalicja Obywatelska) mamy dziś do czynienia z dramatyczną sytuacją, która wymaga nadzwyczajnej interwencji premiera i decyzji rządu.
- Rząd mówił przez wiele miesięcy nauczycielom, że nie ma pieniędzy w budżecie. Dzisiaj nauczyciele usłyszeli, że znalazło się 40 miliardów złotych na programy socjalne, natomiast nie usłyszeli o tym, że znalazły się jakiekolwiek pieniądze na dodatkowe podwyżki dla nauczycieli. Bo tymi podwyżkami, którymi chwali się pani minister, co najwyżej można zasypać dziurę inflacyjną - oceniła posłanka na konferencji prasowej w Sejmie.
Jej zdaniem, planowane przez resort edukacji podwyżki nie doprowadzą do godnej płacy nauczyciela.
- Oczekujemy od pani minister i premiera poważnego potraktowania sytuacji, która dzisiaj dzieje się w oświacie, czyli natychmiastowego zaproszenia nauczycieli na rozmowy - oświadczyła Szumilas.
- Ja wiem, że pani minister Zalewska myśli o tym, że ma już bilet do Brukseli w kieszeni i nie interesuje jej sytuacja w edukacji, bardziej dba o własną kieszeń, niż o to, co stanie się z naszymi dziećmi i młodzieżą. To jest karygodne. Dobry kapitan opuszcza statek ostatni. Pani minister chce uciec przed 1 września, chce uciec przed konsekwencjami swoich reform, ale nie uda jej się uciec przed 8 kwietnia - oświadczyła była szefowa MEN.
"Prezydenci miast przygotowują się do pozwu zbiorowego"
Poseł PO Rafał Grupiński podkreślił, że "powinniśmy starać się wszyscy uniknąć strajku", ale jak zaznaczył - warunkiem - jest to, że "rząd wysłucha związkowców, nauczycieli, znajdzie finanse, zaledwie jedną dziesiątą z sumy, którą nagle znalazł - 40 miliardów [na nowe obietnice wyborcze - przyp. red.] - która dzisiaj jest potrzebna na podwyżki dla nauczycieli z wyrównaniem od 1 stycznia".
- Sytuacja jest bardzo poważna, a koszty reformy są ogromne (...) Prezydenci miast, które zostały dotknięte ogromnymi kosztami likwidacji gimnazjów i całej reorganizacji szkół przygotowują się do pozwu zbiorowego przeciwko ministrowi edukacji, by odzyskać pieniądze wydane w sposób bezsensowny na czysto technicznie reorganizacje szkolnictwa, które nic nie przyniosły dla jego jakości w tej chwili po likwidacji gimnazjów - powiedział Grupiński.
- Z drugiej strony mamy katastrofę, jeśli chodzi o klasy dwujęzyczne, (...) na co skarżą się rodzice dzieci i młodzież - dodał.
- Pani Zalewska dokonała ogromnych zmian, ale niezwykle szkodliwych w polskiej oświacie i powinna wziąć odpowiedzialność za to, co się stało, a nie uciekać do Brukseli - podkreślił poseł PO.
"Macie miesiąc na zatrzymanie Armagedonu"
Szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer skierowała list do minister edukacji z apelem o "schowanie osobistych uraz i rozpoczęcie trudnej sztuki dialogu".
"Apeluję także o mądre wykorzystanie pisowskiej legitymacji i kontaktów na szczytach władzy partyjnej w celu przekonania nieprzekonanych, że inwestycja w nauczycieli, to inwestycja w rozwój społeczny i gospodarczy Polski, to umocnienie pozycji Polski w Europie i na świecie" - napisała.
"Macie miesiąc na zatrzymanie Armagedonu, jakim byłby strajk nauczycieli w czasie egzaminów" - podkreśliła.
Lubnauer oceniła, że trzy lata obecności Zalewskiej w ministerstwie "to trzy lata wytężonej pracy na zawód i wściekłość nauczycieli".
"Mają prawo być niezadowoleni"
- Widać, że ta polityka PiS-u, którą dzisiaj nauczyciele jako osoby inteligentne dostrzegają i widzą, to jest takie kuglowanie i pic na wodę - skomentował w Sejmie rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego Jakub Stefaniak. - Patrząc na obietnice wyborcze, w których nauczyciele się nie znaleźli, mają prawo być niezadowoleni - dodał.
- Są grupy społeczne, które w ocenie PiS-u pewnie nie są ich wyborcami. I one nie mogą liczyć na to, że pewne owoce wzrostu gospodarczego trafią do nich. I to jest niesprawiedliwe - ocenił.
"Oczekiwałbym dialogu"
- Ja się nie dziwię, że napięcie w środowisku nauczycielskim jest. Sam mam żonę nauczycielkę, więc coś wiem na temat tego środowiska - podkreślił senator PiS Jan Maria Jackowski. Przypomniał, że sam również był nauczycielem.
- Uważam, że w tym zakresie potrzebne są pewne wyjścia naprzeciw oczekiwaniom środowiska nauczycielskiego, ale z drugiej strony oczekiwałbym takiego rzeczowego dialogu przez obie strony, zarówno stronę rządową, jak i stronę związkową czy reprezentację środowiska oświatowego - powiedział.
"To nie są wystarczające podwyżki"
- Od 2012 roku nie było podwyżek, dlatego w 2017 roku [rząd - przyp. red.] zapowiedział trzy kroki, trzy razy pięć. To jest ponad pięć miliardów czterysta milionów złotych. Średnio w minimalnym wynagrodzeniu ponad 500 złotych - wyliczała. Chodzi o trzy podwyżki wynagrodzeń nauczycieli po pięć procent, z których pierwszą przyznano od kwietnia 2018 roku, a drugą - od stycznia 2019 roku. Trzecią podwyżkę nauczyciele mają otrzymać - zgodnie z projektem nowelizacji ustawy Karta Nauczyciela - we wrześniu 2019 roku. Pierwotnie miał to być styczeń 2020 roku.
Minister przyznała, że to nie są wystarczające podwyżki. - Rozmawiamy i między innymi podjęłam zobowiązanie podczas rozmów ze związkami zawodowymi, że trzeba zmienić strukturę wynagrodzeń (...), ewentualnie ustalić stałą podwyżkę uzależnioną od wzrostu gospodarczego - powiedziała.
Autor: js//now / Źródło: TVN24, tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24