Stołeczna policja, na polecenie warszawskiej prokuratury okręgowej, będzie sprawdzać, kto podszywał się na jednym z portali społecznościowych pod byłego rzecznika prasowego MON Bartłomieja Misiewicza i publikował w jego imieniu posty. Zawiadomienie w tej sprawie złożyło MON.
Jak poinformował rzecznik prokuratury prokurator Michał Dziekański, dochodzenie w tej sprawie wszczęła prokuratura.
- Przekazaliśmy je do prowadzenia stołecznej policji. Prowadzone jest w sprawie podszywania się przez nieustaloną osobę pod pana Bartłomieja Misiewicza, poprzez utworzenie na portalu Facebook profilu na jego dane i publikowanie w jego imieniu i z wykorzystaniem jego wizerunku i danych osobowych, postów w celu wyrządzenia mu szkody osobistej - powiedział.
Za taki czyn grozi do trzech lat więzienia.
W lutym bieżącego roku minister obrony narodowej Antoni Macierewicz zawiadomił prokuraturę o działaniach "noszących znamiona przestępstwa" wobec Misiewicza - ówczesnego szefa gabinetu politycznego i rzecznika prasowego MON.
Przestępstwa miały polegać m.in. na sfałszowaniu konta Misiewicza na portalu społecznościowym i "realizowaniu działań prowokacyjnych, których celem było upowszechnianie fałszywych informacji na temat urzędnika MON", a także na publicznym pomawianiu Misiewicza o działania przestępcze.
Jak informowało wtedy MON, "minister zwrócił się także do służb specjalnych z wnioskiem o ustalenie osób i środowisk odpowiedzialnych za inicjowanie i popełnianie tych przestępstw". Zawiadomienie trafiło najpierw do Żandarmerii Wojskowej, następnie do Prokuratury Krajowej i warszawskiej prokuratury okręgowej.
Szybkie awanse
Po wyborach parlamentarnych w 2015 r. 25-letni wówczas Misiewicz objął funkcję rzecznika MON i szefa gabinetu ministra Macierewicza. Został również pełnomocnikiem ministra obrony ds. utworzenia Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO i w tej roli w nocy 18 grudnia 2015 r. wprowadził nowego p.o. dyrektora CEK NATO płk. Roberta Balę do tymczasowych pomieszczeń CEK NATO użyczonych przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego.
31 sierpnia 2016 r. Misiewicz został powołany w skład rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Krótko po ujawnieniu tej informacji media podały, że Misiewicz zrezygnował z członkostwa w radzie nadzorczej spółki Energa Ostrołęka. Według mediów, dla Misiewicza zmieniono statut PGZ, bo nie miał wyższego wykształcenia i ukończonego kursu dla członków rad nadzorczych. Minister obrony powiedział kilka dni później, że Misiewicz jest jego bezpośrednim reprezentantem w PGZ. Zaznaczył, że w przemyśle zbrojeniowym nie ma wymogów dotyczących wykształcenia, ale liczą się inne cechy - lojalność, chęć współpracy, kompetencje i decyzyjność, a wszystkie te cechy - twierdził Macierewicz - Misiewicz ma.
W drugiej połowie września 2016 r. - po publikacji tygodnika "Newsweek", według którego Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce - Misiewicz poprosił szefa MON o zawieszenie w funkcjach w resorcie i zrezygnował z posady w PGZ. W listopadzie 2016 r. prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie powołania Misiewicza do rad nadzorczych Polskiej Grupy Zbrojeniowej i Energa Ciepło Ostrołęka uzasadniając, że po przeprowadzonej analizie dokumentacji stwierdzono, że nie zostały wyczerpane znamiona czynów zabronionych.
Rzecznikiem i szefem gabinetu politycznego MON Misiewicz został ponownie na początku grudnia 2016 r. Jego nazwisko zniknęło ze stron internetowych resortu na początku lutego 2017 r. Wcześniej "Fakt" opisał wizytę Misiewicza w klubie studenckim w Białymstoku. Od tego czasu Misiewicz przez kilka tygodni przebywał na urlopie, w tym czasie założył stronę internetową dezinformacja.net, którą zawiesił po opublikowaniu dwóch tekstów.
Koniec kariery
W ostatni poniedziałek pojawiły się informacje, że Misiewicz został zatrudniony w PGZ. W środę "Rzeczpospolita" oraz "Fakt" twierdziły, ze jego zarobki miały wynosić 50 tys. zł miesięcznie za pracę na stanowisku pełnomocnika zarządu ds. komunikacji w PGZ i liczyć na służbowy samochód. Rzecznik PGZ Łukasz Prus zdementował informację o wynagrodzeniu Misiewicza. Według niego, wynagrodzenie żadnego z pełnomocników zarządu spółki nie sięga tej kwoty.
Tego samego dnia szef PiS zdecydował o zawieszeniu Misiewicza w prawach członka PiS i powołał komisję do wyjaśnienia sprawy. Także tego dnia odbyło się spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z Macierewiczem, które dotyczyło informacji przekazanych przez media ws. Misiewicza. W czwartek z Misiewiczem i Macierewiczem spotkała się partyjna komisja, która miała zbadać wysuwane pod jego adresem zarzuty i okoliczności jego zatrudnienia. Po tym spotkaniu Misiewicz poinformował, że rezygnuje z członkostwa w partii. PGZ poinformowało, że rozwiązało z Misiewiczem umowę za porozumieniem stron.
Rzeczniczka tej partii Beata Mazurek podkreśliła na twitterze, że rezygnacja Misiewicza z członkostwa w PiS definitywnie kończy jego sprawę.
Autor: mw/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24