Na polskich drogach jest coraz bezpieczniej i spada liczba wypadków - chwali się policja, powołując się na najnowsze statystyki. Tymczasem, jak wynika z danych Komisji Europejskiej, w wypadkach na naszych drogach ginie wciąż niemal najwięcej osób w całej Unii Europejskiej. Sprawdziliśmy, co mówią liczby i jak - na tle Polski - wypadają inne europejskie kraje.
Liczba wypadków spadła o 4,75 proc. w porównaniu do 2012 roku, znacząco zmniejszyła też się liczba zabitych i rannych. Policjanci podkreślają, że na drogach jest coraz bezpieczniej.
To nie zmienia jednak naszej marnej pozycji w unijnych statystykach z dróg. Od lat jesteśmy w ogonie Europy pod względem liczby śmiertelnych ofiar wypadków drogowych w przeliczeniu na milion mieszkańców. W 2012 roku byliśmy na trzecim miejscu od końca, za nami były jedynie Rumunia i Litwa.
- Jest poprawa, ale Europa poszła znacznie dalej - podkreśla w rozmowie z tvn24.pl Mariusz Sokołowski, rzecznik KGP i wylicza: - Znacznie wyższe mandaty, surowsze kary za jazdę po alkoholu. Musimy pamiętać, że kiedy policja proponuje wyższe mandaty, podnosi się oburzenie.
Rzecznik dodał, że policja zdaje sobie sprawę, że w unijnych statystykach wypadamy blado, ale - co podkreślił - z roku na rok liczba wypadków i ofiar na polskich drogach spada.
Jest bezpieczniej?
Europejskie Obserwatorium Ruchu Drogowego podaje, że najczęstszą przyczyną wypadków jest nadmierna prędkość. I ostrzega: wzrost prędkości ponad dozwoloną o 1 km/h początkowo powoduje wzrost prawdopodobieństwa wypadku średnio o 3 proc., potem przyrost jest znacznie większy.
Nie bez znaczenia jest też stan trzeźwości kierowców - ten temat jest w ostatnich tygodniach bardzo w Polsce aktualny.
Tylko kilka przykładów: w Kamieniu Pomorskim kierowca z niemal 2 promilami alkoholu w organizmie wjechał w grupę ludzi, zabijając sześć osób. W Łodzi nietrzeźwy motorniczy doprowadził do wypadku, w którym zginęły trzy starsze kobiety. W Bolesławiu policja zatrzymała kierowcę autobusu, który prowadził, mimo że miał 1,5 promila alkoholu. W miniony wtorek kierowca z ponad 2 promilami alkoholu we krwi pędził zaś ulicami Sanoka z prędkością 140 km/h bez włączonych świateł.
Z policyjnych statystyk wynika, że przyczyną prawie 10 proc. wypadków w Polsce jest alkohol. Nietrzeźwi kierowcy spowodowali w 2012 roku ponad 3,4 tys. wypadków, najczęściej jadąc za szybko.
Policja i eksperci ruchu drogowego podkreślają, że alkohol i nadmierna prędkość to najgorsze z możliwych połączeń. Badań pokazujących relację między tymi czynnikami a prawdopodobieństwem wypadku nie ma, ale naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego dowiedli, że pijany kierowca ma tendencję do szybszej jazdy. Dodatkowo udowodnili, że kierowcy ze śladową ilością alkoholu we krwi - 0,01 promila - padają ofiarami wypadków kilkukrotnie częściej niż ci całkowicie trzeźwi.
Polak-abstynent za kółkiem?
Tymczasem w ramach projektu SARTRE-3, badającego opinię Europejczyków na temat przyczyn wypadków zapytano: "Ile dni w tygodniu zdarza ci się prowadzić samochód po spożyciu nawet małej ilości alkoholu?".
Co ciekawe, ponad 90 proc. Polaków odpowiedziało, że nigdy nie jeździ po alkoholu. Zajęliśmy drugą pozycję wśród badanych z 23 krajów, zaraz za Węgrami.
Z kolei na pytanie: "Jak często zdarza ci się spożywać alkohol w ciągu tygodnia?", tylko 0,8 proc. Polaków odpowiedziało, że często.
Inne narody do badania podeszły bardziej krytycznie. Średnia unijna dla tej odpowiedzi wynosiła 9 proc., zajęliśmy pierwsze miejsce w UE pod względem abstynencji.
Unia Europejska, widząc duże zagrożenie ze strony kierowców "pod wpływem", prowadzi szereg badań w tej tematyce. W ramach unijnego programu DRUID (Driving under the Influence of Drugs, Alcohol and Medicines), prowadzonego w latach 2006-2011, przeanalizowano wypadki z udziałem nietrzeźwych za kółkiem w 13 unijnych państwach.
Okazało się, że 15-30 proc. kierowców, którzy zostali ranni w wypadkach samochodowych, było pod wpływem alkoholu (przekroczyło limit obowiązujący w ich kraju). Jeszcze gorsze statystyki dotyczą ofiar wypadków. Nawet 40 proc. kierujących, którzy zginęli na drogach, jechało po kieliszku. Najczęściej poziom alkoholu we krwi kierowców wynosił 1,05 promila lub więcej.
Już samo pojęcie "nietrzeźwy kierowca" nie jest jednak oczywiste - każdy kraj członkowski UE sam tworzy prawo o ruchu drogowym i w Unii obowiązują różne dopuszczalne stężenia alkoholu we krwi. Każde wskazanie wyższe niż 0,0 promila jest niedozwolone w Albanii, Czechach, Estonii, Rumunii, na Białorusi, Słowacji, Ukrainie i Węgrzech. Część państw dopuszcza maksymalnie 0,02 promila (m.in. Polska, Finlandia, Szwecja), w zdecydowanej większości krajów jednak górnym limitem jest 0,5 promila (kraje Europy Zachodniej i niektóre Południowej). W skali Europejskiej ewenementem jest Anglia i Walia, które dopuszczają jeden z najwyższych wskazań alkoholu we krwi kierowcy: 0,8 promila.
Część europejskich państw dodatkowo wprowadziła obniżone limity dla zawodowych i niedoświadczonych kierowców.
Wypadamy dobrze, bo nie kontrolujemy?
W DRUID trzynaście badanych państw podzielono więc na trzy regiony: Europę Północną (Norwegia, Finlandia, Szwecja, Dania, Litwa), Europę Wschodnią (Polska, Czechy, Węgry), Europę Zachodnią (Belgia, Holandia) i Europę Południową (Włochy, Hiszpania, Portugalia).
Wyniki? W zestawieniu najlepiej wypadły Polska i Czechy. Liczba kierowców pod wpływem wszystkich trzech badanych używek (alkoholu, narkotyków i leków) za każdym razem była notowana poniżej unijnej średniej.
Znacznie gorzej zaprezentowały się inne kraje. U kierowców z Europy Południowej częściej niż u tych z pozostałych części kontynentu wykrywano we krwi obecność alkoholu i narkotyków. Z kolei kierowcy z Europy Północnej znacznie częściej jeździli pod wpływem leków.
Skąd taki dobry wynik Polski? Badania były oparte na danych dostarczonych przez narodowe instytuty transportu (w przypadku Polski przez Instytut Transportu Samochodowego).
Ryszard Fonżychowski, prezes Stowarzyszenia Droga i Bezpieczeństwo - jedynej polskiej organizacji non-profit stowarzyszonej przy Europejskiej Radzie Bezpieczeństwa Transportu w Brukseli - wyjaśnia, że w porównaniu do innych krajów mamy niedostateczną liczbę kontroli drogowych i tym samym niską wykrywalność kierowców prowadzących samochód "pod wpływem".
Znaczenie ma także, jak mówi, niedoszacowanie pewnych zjawisk. - Sprawy związane z nadużywaniem leków za kierownicą nie są na przykład u nas prawie w ogóle poruszane - podkreśla Fonżychowski w rozmowie z tvn24.pl.
Pozornie dobrą pozycję Polski w projekcie DRUID mogą tłumaczyć także inne badania, opracowane przez Europejską Radę Bezpieczeństwa Transportu (ETSC). Polska okazała się być przedostatnim w Europie krajem pod względem kontroli drogowych z użyciem alkomatu. Gorzej jest jedynie we Włoszech. Z danych za 2010 rok wynika, że przeprowadzono tylko 88 kontroli alkomatem na 1000 mieszkańców (w 2013 roku już 231). Dla porównania, w Finlandii w 2010 roku takich testów było 429, a Norwegii - 367. Przy niskiej kontroli Polska odnotowała najwyższy odsetek testów pozytywnych, bo 4,9 proc. z wszystkich badanych było pod wpływem alkoholu. W Norwegii odsetek pijanych nie przekroczył 0,2 proc., Szwecji - 0,6 proc., a Finlandii - 0,9 proc.
Polak na drodze - zarozumiały cyborg?
Według Ryszarda Fonżychowskiego za fatalny polski wynik odpowiada szereg zaniedbań z przeszłości. - Lekceważenie przez kolejne rządy edukacji kierowców, brak poszanowania prawa, używki, niedoceniane przemęczenie za kierownicą, zbytnia pewność siebie i swoich umiejętności, tolerancja dla publicznych przechwałek na temat szybkiej jazdy, czy prowadzenia po alkoholu - wylicza.
Szef stowarzyszenia podkreśla, że same ośrodki szkolenia kierowców akcentują głównie umiejętność manualnego prowadzenia pojazdów, a nie wpajają przyszłym kierowcom zasady ograniczonego zaufania na drodze i nie uczą umiejętności przewidywania zdarzeń. - Jesteśmy na drodze jak cyborgi, a jeżeli dodatkowo zarozumiali, to wydaje nam się, że także niezniszczalni - komentuje.
Ryszard Fonżychowski zwraca uwagę jeszcze na jeden fakt. - Wystarczy spojrzeć w policyjne statystyki. Zdarza się, że w niektórych polskich województwach ginie prawie 20 osób na 100 wypadków. W Niemczech taki współczynnik wynosi około jednej-półtorej osoby na 100 wypadków - zaznacza.
Plan UE: Do 2020 o połowę mniej wypadków
Nie tylko Polska - choć jest w niechlubnej czołówce Unii - ma problemy z wysoką śmiertelnością w wypadkach. Aż 18 na 28 krajów przekracza średnią unijną (55 ofiar wypadków na 1 mln mieszkańców). Wysoką śmiertelnością na drogach zaniepokojona jest Komisja Europejska. Bo wypadki pociągają za sobą przede wszystkim koszty społeczne, ale też generują spore wydatki. Szacuje się, że pochłaniają rocznie nawet 2 proc. unijnego PKB.
Stąd szereg programów i strategia na lata 2011-2020, zgodnie z którą UE zamierza w tym czasie obniżyć liczbę wypadków na drogach o połowę.
W ramach programu "Europa 2020" Unia wyznaczyła siedem inicjatyw, które mają zwiększyć bezpieczeństwo na drogach: poprawa środków bezpieczeństwa dla samochodów ciężarowych i osobowych, budowa bezpieczniejszych dróg, rozwój inteligentnych pojazdów, lepsze zasady egzaminowania i szkolenia kierowców, skuteczniejsze egzekwowanie przepisów, ograniczenie liczby rannych i nowe działania dotyczące motocyklistów. Aby zrealizować powyższy program, Komisja Europejska ściśle współpracuje z państwami członkowskimi.
Surowe kary odstraszają?
Ze statystyk wynika jeszcze, że to nieuchronność kary najbardziej wpływa na chęć łamania prawa. Właśnie takie, bezlitośnie stosowane przepisy, obowiązują w krajach, w których najmniej jest ofiar wypadków na drogach.
Wielka Brytania (28 ofiar/mln mieszkańców)
W Wielkiej Brytanii jazda po kieliszku jest przestępstwem narażenia życia i za jego popełnienie grozi utrata prawa jazdy, grzywna i więzienie - stosowane proporcjonalnie do wagi wykroczenia i uzależnione od tego, czy kierowca przyzna się do winy.
Najsurowsza z kar w razie nieprzyznania się do winy to pozbawienie wolności na 12 tygodni i odebranie prawa jazdy na 5 lat (w przypadku recydywy i poziomu alkoholu powyżej 1,2 promila), a najniższa to konfiskata prawa jazdy na 12-16 miesięcy w przypadku dopuszczenia się wykroczenia po raz pierwszy.
Za jazdę po pijanemu możliwe jest także wymierzenie kary dodatkowej w postaci obowiązku pracy społecznej, poddania się terapii odwykowej, przydzielenie pracownika opieki społecznej w charakterze kuratora.
Szwecja (30 ofiar/mln mieszkańców)
Kierowcom skazanym za jazdę po pijanemu grozi tu: wysoka grzywna, odebranie prawa jazdy na okres od roku do dwóch lat (jeśli na więcej niż 12 miesięcy, to taka osoba musi ponownie zdać egzamin) oraz kara więzienia do dwóch lat. W przypadku spowodowania pod wpływem alkoholu śmierci człowieka grozi do 6 lat więzienia.
Od 2012 roku skazany może - zamiast godzić się na odebranie prawa jazdy - zdecydować się na montaż alkomatu i blokady w samochodzie. Wynajęcie lub zakup takiego urządzenia wiąże się z dużym wydatkiem (20-40 tys. koron, czyli ok. 2,2-4,4 tys. euro). Taką możliwość wybiera co trzeci Szwed skazany na odebranie prawa jazdy.
Dania (30 ofiar/mln mieszkańców)
Dania ma bardzo surowe prawo względem nietrzeźwych kierowców. Osoba, która wsiądzie za kierownicę po kieliszku, musi liczyć się nawet z więzieniem. Bardzo wysokie są też grzywny. Wylicza się je, dzieląc pensję takiej osoby przez 2,5, a następnie mnożąc przez liczbę promili, którą wykazało badanie alkotestem.
Jeśli nietrzeźwy kierowca weźmie udział w wypadku, trafia do więzienia.
Niemcy (44 ofiary/mln mieszkańców)
Niemieckie przepisy uważane są za surowe. Kierowca mający w krwi do 0,5 promila alkoholu nie podlega co prawda karze, jednak jeśli spowoduje wypadek, może "zarobić" siedem punktów karnych, stracić prawo jazdy, a nawet zostać skazanym na grzywnę lub karę pozbawienia wolności.
Kierowcy, u których stwierdzono od 0,5 do 1,09 promila, karani są grzywną w wysokości 500 euro i zakazem prowadzenia samochodu przez miesiąc. W przypadku recydywy wysokość grzywny i okres wstrzymania prawa jazdy rosną. Kierowanie samochodem powyżej 1,1 promila alkoholu we krwi jest przestępstwem, za które grozi kara pozbawienia wolności lub grzywna do 3 000 euro i utrata prawa jazdy na co najmniej pół roku. Odzyskanie zatrzymanego prawa jazdy uzależnione jest od zdania trudnych i kosztownych testów medyczno-psychologicznych.
Kierowców do 21. roku życia oraz w okresie próbnym obowiązuje zasada "zero alkoholu". Nawet śladowe ilości napojów wyskokowych lub narkotyków karane są grzywną i wydłużeniem okresu próbnego o dwa lata.
Belgia (69 ofiar/mln mieszkańców)
Kary dla nietrzeźwych kierowców różnią się w zależności od zawartości alkoholu we krwi. Jeśli nie przekracza ona 0,79 promila, kierowca może zapłacić mandat (ok. 150 euro) i utracić prawo jazdy na 3 godziny. Zawartość alkoholu we krwi od 0,8 promila do 1,5 promila grozi mandatem do 550 euro oraz utratą prawa jazdy na 6 godzin, a w przypadku przyłapania na ryzykownej jeździe - utratą prawa jazdy na okres do 15 dni.
Gdy kierowca ma we krwi 1,5 promila alkoholu lub więcej, sprawa automatycznie trafia do sądu, który może nałożyć grzywnę w wysokości od 1,2 do 12 tysięcy euro i zawiesić prawo jazdy na okres od 8 dni do 5 lat albo na zawsze. W przypadku recydywistów kary są jeszcze surowsze: natychmiastowa utrata prawa jazdy na 15 dni, grzywny nawet do 30 tysięcy euro, pozbawienie prawa do prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres pięciu lat albo na stałe, a nawet kara więzienia.
Autor: Patrycja Król//kdj/kka
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl