Jak dowiedział się "Newsweek", policjantki w przebraniu inwigilowały pielęgniarki protestujące w czerwcu przed kancelarią premiera. Kilka tygodni temu okazało się, że BOR zagłuszał ich telefony komórkowe.
Tygodnik dotarł do informacji, z których wynika, że w białym miasteczku umieszczono policyjne "krety". Ich zadaniem było gaszenie entuzjazmu i zachęcanie protestujących do rozjechania się do domów. Specjalnie w tym celu wybrano policjantki z przeszkoleniem pielęgniarskim, by były bardziej wiarygodne.
Z dokumentów, do których dotarł "Newsweek" wynika, że w akcji, prócz negocjatorek i psycholożek, brali także udział antyterroryści.
- Na pewno były wśród nas osoby inne, niż pielęgniarki, ale nie da się teraz tego udowodnić - powiedziała przewodząca pielęgniarskim protestom Dorota Gardias.
O tym, jak ważna była to akcja dla policji, świadczą przyznane potem nagrody. Na wniosek ówczesnego komendanta policji Konrada Kornatowskiego 100 funkcjonariuszom i funkcjonariuszkom przyznano 71 tys. złotych premii.
Nowy szef zarządza kontrolę
Na polecenie nowego szefa policji rozpoczęła się w styczniu kontrola wewnętrzna. - Stwierdzono nieprawidłowości związane z udziałem policyjnych psychologów i negocjatorów w czasie protestu pielęgniarek. W związku z tymi ustaleniami 25 lutego 2008 roku skierowano do Prokuratura Krajowego zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa, w którym wskazano osoby, które mogą być odpowiedzialne za te nieprawidłowości - powiedział "Newsweekowi" Krzysztof Hajdas z biura prasowego KGP.
Wcześniej zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie wysłał szef MSWiA Grzegorz Schetyna.
Źródło: newsweek.com
Źródło zdjęcia głównego: TVN24