- Nie jest dla mnie istotne, czy Jarosław Kaczyński planuje wyjście Polski z Unii Europejskiej, czy tylko inicjuje pewne procesy, które się tym zakończą - powiedział szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
Tusk po wyjściu z posiedzenia sejmowej komisji śledczej do sprawy Amber Gold został zapytany m.in. o to, czy wyobraża sobie, że rząd nie zastosuje się do orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. 19 października Trybunał Sprawiedliwości UE - przychylając się do wniosku Komisji Europejskiej - podjął decyzję o zastosowaniu tzw. środków tymczasowych i zawieszeniu stosowania przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym dotyczących przechodzenia w stan spoczynku sędziów SN, którzy ukończyli 65. rok życia.
Przewodniczący Rady Europejskiej odpowiedział, że "bardzo chciałby pomóc Polsce w tej kwestii". - Ale nie w łamaniu sądownictwa w Polsce, tylko wybrnięcia z tego problemu, jaki rządzący w Polsce nam wszystkim, ale także sobie urządzili - dodał. - Mam dziś kłopot z interpretacją, co naprawdę jest intencją polskiego rządu - ocenił.
"Cameron też nie miał planu wyprowadzenia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej"
Pytany, czy ma wrażenie, że Prawo i Sprawiedliwość podąża w stronę wyjścia z UE, tzw. polexitu, odpowiedział, że "nie jest dla niego istotne, czy Jarosław Kaczyński planuje wyjście Polski z Unii Europejskiej, czy tylko inicjuje pewne procesy, które się tym zakończą". - Ja mam doświadczenie z [byłym - red.] premierem [Wielkiej Brytanii, Davidem - red.] Cameronem, pracowałem z nim dzień w dzień, żeby uniknąć brexitu - odpowiedział Tusk.
- To on wpadł na pomysł referendum, a potem robił wszystko, aby utrzymać Wielką Brytanię w Unii Europejskiej. A ją wyprowadził. A wydaje mi się europejsko sprytniejszy, niż dzisiejszy rządzący PiS-owscy ministrowie - tłumaczył. - Mówiąc krótko, polexit jest niestety możliwy nie dlatego, że Jarosław Kaczyński ma taki plan, bo skoro mówi, że nie ma, to trzeba wierzyć, że nie ma takiego planu - wskazał. - Problem polega na tym, że [David - red.] Cameron też nie miał takiego planu wyprowadzenia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej - dodał Tusk.
- Obawiam się, że w Europie chęć trzymania za wszelką cenę Polski w Europie będzie może trochę mniejsza niż w przypadku Wielkiej Brytanii, a i tak się nie udało. Więc sprawa jest moim zdaniem bardzo, bardzo poważna. (...) Sprawa jest dramatycznie poważna, ryzyko jest śmiertelnie poważne. Chciałbym, żeby ci, którzy robią wszystko w tę stronę, się opamiętali - podkreślił.
Tusk: odmówiłem Macronowi
Mówiąc o zbliżającej się rocznicy 11 listopada, Tusk powiedział, że "to bardzo ważna sprawa, która wymaga poważnego oświadczenia". - Ja dokładnie 40 lat temu po raz pierwszy uczestniczyłem wówczas w nielegalnej manifestacji podczas 11 listopada w Gdańsku. Od tamtego czasu zawszę czczę rocznicę odzyskania niepodległości. Teraz mamy setną rocznicę. Na pewno będę starał się złożyć kwiaty w Warszawie pod pomnikiem Piłsudskiego, żeby nikomu nie przeszkadzać, z samego rana z grupą moich serdecznych przyjaciół. Mam nadzieję, że będzie to możliwe - mówił.
Szef Rady Europejskiej powiedział też, że odmówił prezydentowi Francji Emmanuelowi Macronowi uczestnictwa w międzynarodowych obchodach w Paryżu 100 rocznicy zakończenia I Wojny Światowej. - Jest dla mnie oczywiste, że w stulecie niepodległości Polski, jako urzędujący szef Rady Europejskiej i były premier, muszę być w Warszawie tego dnia - mówił. Tusk dodał, że nie będzie komentował zamieszania z organizacją obchodów stulecia odzyskania niepodległości. - Bardzo boleję nad tym, że rzeczywiście marsz z tymi czasem bardzo złymi, negatywnymi znakami może stać się negatywnym symbolem tej rocznicy, w Polsce i na świecie. Ale bardzo bym nie chciał, żeby było wrażenie, że Polska jest kompletnie osamotniona, bo tutaj nikt nie przyjedzie z zagranicznych gości - mówił.
Dodał, że jest szefem Rady Europejskiej, jest Polakiem, więc będzie 11 listopada w południe na uroczystościach oficjalnych" [w Warszawie - red.]. - Nie dlatego, że zostałem przez PiS czy przez prezydenta zaproszony. Szanuję, dziękuję, ale nie to jest głównym powodem, tylko to, że moje miejsce tego dnia jest pod Grobem Nieznanego Żołnierza - podkreślił.
"Jestem zaskoczony skalą porażki PiS-u"
Po przesłuchaniu przed komisją śledczą Tusk zapytany był również o wyniki wyborów samorządowych. Ocenił, że nikt nie ma powodów do euforii. - Wczorajszy dzień był dużo bardziej jednoznaczny pod tym względem niż pierwsza tura. W pierwszej turze PO, czy KO, czy PSL, wszyscy mieli po tej stronie prawo cieszyć się z wyników, PSL w niektórych wsiach, regionach, KO w dużych miastach, a PiS na pewno jeśli chodzi o wybory do sejmików - powiedział były premier.
Jak mówił, jest zaskoczony "skalą porażki PiS-u". - Nie jestem hipokrytą, nie będę udawał, że się tym martwię, ale jestem zaskoczony, szczególnie jeśli chodzi o niewielkie miasta, miasta średniej wielkości i mniejsze miasta. Tam także właściwie ten wynik jest jednoznaczny. Na pewno władze PiS-u mają dziś o czym myśleć - ocenił Tusk. Według szefa RE wynik wyborów samorządowych to "znak ostrzegawczy" dla PiS-u i "znak nadziei" dla opozycji.
Siedmiogodzinne przesłuchanie
W poniedziałek po godzinie 17 zakończyło się posiedzenie sejmowej komisji śledczej do sprawy Amber Gold, na które stawił się były premier, szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Trwało siedem godzin.
Tusk wchodząc do Sejmu powiedział, że nie będzie miał oświadczenia, tylko będzie czekał na pytania komisji. - Przyjechałem tutaj, żeby odpowiadać na pytania, nawet jeśli mam świadomość, czemu głównie służy ta komisja i w jakim charakterze jestem przesłuchiwany. Chcę inaczej niż niektórzy związani z pracą tej komisji poważnie to potraktować. To moje obywatelskie zobowiązania - dodał.
Autor: akw\mtom\kwoj / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock