- Nie spotkałem ani jednej osoby w Hurghadzie, która czułaby się zagrożona - powiedział reporter TVN24 Leszek Kabłak, który właśnie wrócił z Egiptu. Według niego kurort jest bezpieczny, ale przez niepokoje w Kairze niepotrzebnie opustoszał.
Kabłak spotkał w Hurghadzie turystów, którym jedno z biur podróży skróciło dwutygodniowy turnus i poleciło wracać do Polski. Polacy byli wściekli na decyzję touroperatora, bo na wakacjach czuli się bezpiecznie i nie chcieli przerywać wypoczynku.
- Ci, którzy czują się bezpiecznie mówią, że bardzo chętnie by zostali dłużej. Ci będący w Europie, chcieliby tam dolecieć - powiedział Kabłak.
Tutaj jednak pojawia się problem, bo wiele biur podróży zrezygnowało z wysyłania turystów do Egiptu w ciągu najbliższych tygodni. Ci, którzy chcieliby się tam dostać, musieliby skorzystać z rejsowych połączeń lotniczych, co z kolei generuje koszty.
Na ulicach bezpiecznie
Kabłak przyznał jednak, że niewielkie manifestacje dotarły do Hurghady kilka dni temu, ale nie doszło do przemarszu ulicami miasta, ani żadnych nieprzewidzianych wydarzeń. Według niego, teraz nic niepokojącego nie dzieje się w mieście.
Po mieście porusza się jedynie policja turystyczna, która strzeże bezpieczeństwa zwiedzających. Wojsko i policja są widoczne tylko na rogatkach.
Kabłak rozmawiał z przedstawicielami Bractwa Muzułmańskiego, którzy powiedzieli mu, że zależy im wyłącznie na zmianie władzy, a nie zastraszaniu turystów.
Ogromne straty
Znajomy Kabłaka, który prowadzi w Hurghadzie biznes, powiedział mu, że miasto jest "nie tylko bezpieczne, ale na dodatek niezwykle nudne", bo większość turystów wyjechała. Egipcjanie i prowadzący w Egipcie interesy Europejczycy stracili dziesiątki tysięcy dolarów.
Autor: pk/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24