Polski kontyngent w Afganistanie - mimo, że będzie liczniejszy - nie ma co liczyć na dodatkowe śmigłowce. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", polska armia ma nawet poważny kłopot z zastąpieniem maszyn, które zostały zniszczone.
Od kwietnia nasze siły w Afganistanie będą liczyć 2,6 tys. żołnierzy. Jak ustalili dziennikarze "Gazety Wyborczej" - według standardów NATO - przy takiej liczebności i obszarze prowincji Ghazni, którą kontroluje polska armia (prowincja Ghazni wielkością odpowiada województwu warmińsko-mazurskiemu), powinniśmy posiadać znacznie więcej śmigłowców niż dotychczas. Minimum, które armia musi mieć do prowadzenia operacji i wsparcia, to 10-12 śmigłowców bojowych i 6-8 transportowych.
Bez dodatkowych maszyn
Tymczasem półtora tygodnia temu w polskiej bazie w Ghazni rozbił się szturmowy śmigłowiec Mi-24. Taka sama maszyna rozbiła się juz w lipcu. Tym samym z sześciu śmigłowców szturmowych Mi-24 (nazywa się je "latającymi czołgami"), polskim żołnierzom w Afganistanie zostały tylko cztery.
Polacy dodatkowych maszyn jednak nie dostaną. - Będą tylko uzupełniane straty i wymieniane zużyte maszyny - powiedział "Gazecie" wysoki rangą oficer z dowództwa polskiej armii. Amerykanie w każdej z sąsiednich prowincji dysponują ok. 30 śmigłowcami.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24