W kaplicy w kościele Św. Antoniego w Sokółce (Podlaskie) w niedzielę umieszczono do publicznej adoracji relikwiarz z kawałkiem hostii, uważanej przez niektórych za cząstkę Ciała Pańskiego. Trzy lata temu w trakcie rozpuszczania w wodzie komunikantu, który upadł księdzu, znaleziono na nim ciemną plamkę. Dwie komisje stwierdziły, że to fragment tkanki mięśnia sercowego. Wierni wierzą, że chodzi o serce Jezusa Chrystusa.
Z kaplicy na plebanii, najpierw na ołtarz przed kościołem, a potem do Kaplicy Matki Bożej Różańcowej w kościele przeniesiono do adoracji przez wiernych kustodię, czyli rodzaj relikwiarza z Cząstką Ciała Pańskiego: białą tkaniną (korporałem), na którym widać krwawą półkolistą plamę o wymiarach około 1,5 cm na 1,5 cm oraz monstrancję z Najświętszym Sakramentem gdzie będą się znajdować na stałe. Kustowia stoi za pancerną szybą.
"Dla Boga nie ma nic niemożliwego"
To co się wydarzyło w Sokółce wiążemy z wiarą. Ma na być tak mocna, by to co niemożliwe stawało się możliwe. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego ozorowski o hostii
Wyjaśnił, że badania przeprowadzone przez patomorfologów "potwierdzają empirycznie to, co przyjmujemy wiarą ewangeliczną". - Doświadczenie wiary dopuszcza doświadczenie przyrodnicze, ale do niego się nie sprowadza (...) Tak więc to, co w wydarzeniu w Sokółce było ciałem Chrystusa jest nim i teraz, tyle że w inny sposób - mówił.
Metropolita powiedział też, że Bóg daje wiernym znaki, czyni cuda zwykle po to, by umocnić wiarę lub ją przywrócić. - To co się wydarzyło w Sokółce wiążemy z wiarą. Ma ona być tak mocna, by to co niemożliwe stawało się możliwe. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego - podkreślił abp Ozorowski i dodał, że wszędzie gdzie sprawowana jest najświętsza ofiara dokonuje się cud eucharystyczny "to jednak w Sokółce został od zdwojony, a cud wiary został umocniony cudem empirycznym".
Tkanka mięśnia sercowego
Kiedy 12 października 2008 roku ksiądz udzielał komunii podczas mszy, wypadł mu jeden z komunikantów. Zgodnie z nakazem prawa liturgicznego w takich przypadkach ksiądz podniósł go i schował do specjalnego naczynia z wodą, aby go rozpuścić, a później do sejfu. Po kilku dniach siostra zakonna, która wyjęła komunikant z sejfu, zobaczyła, że nie rozpuścił się do końca. To co zostało, miało około centymetra długości i było koloru czerwonego. Nierozpuszczony fragment przebadały dwie komisje, które uznały, że to fragment tkanki mięśnia sercowego. W ich raportach napisano, że ze wszystkich znanych człowiekowi tkanek, to właśnie tę tkankę najbardziej przypomina badany fragment.
Cud, czy nie?
O tego czasu wierni zaczęli tłumnie zjeżdżać do Sokółki. Specjalna komisja kościelna uznała, że w tym przypadku doszło do "zdarzeń eucharystycznych, w których nie uczestniczyły osoby trzecie". To stwierdzenie otworzyło drogę do dalszych badań. Sprawa trafiła do stolicy apostolskiej i tam jest wciąż badana, choć w międzyczasie zdążyła już wzbudzić wiele kontrowersji.
Do tej pory na świcie uznano 132 cudy eucharystyczne, ale ani jednego w Polsce. Na obecnym etapie przypadek hostii z Sokółki jest uznawany za zdarzenie eucharystyczne. - Gdyby uznano to za cud, to byłby pierwszy taki przypadek na ziemiach polskich - mówił w TVN24 o. Wiesław Dawidowski, augustianin. Dodał, że chodziłoby o rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii.
Rzecznik Kurii Metropolitalnej w Białymstoku ks. dr Andrzej Dębski dodaje, że kwestia uznania cudu eucharystycznego w Sokółce leży w gestii Watykanu. Podkreśla, że nie należy się spodziewać szybkich decyzji w tej sprawie. - Kościół będzie obserwować czy będzie się rozwijał kult w tym miejscu, czy będą miały miejsce niewytłumaczalne zjawiska takie jak np. uzdrowienia czy nawrócenia - wyjaśnił.
Źródło: PAP