Zapora na granicy z Białorusią jest nieskuteczna - twierdzą aktywiści Grupy Granica. Według przedstawionych przez nich danych tygodniowo szuka u nich pomocy nawet 150 migrantów, a to tylko o połowę mniej niż w szczycie kryzysu. Płot graniczny jest według aktywistów nieszczelny, a migranci dalej przechodzą granicę, tyle że bardziej poranieni.
Żeby dotrzeć do grupy migrantów, ekipa TVN24 musiała przedrzeć się przez gęstą roślinność. Nie było to proste, bo muchy, komary nie dawały spokoju nawet na sekundę. Głęboko w lesie reporterka magazynu "Polska i Świat" Sylwia Pietrzyńska spotkała czworo młodych ludzi - troje z Maroka i jednego z Egiptu. Twierdzili, że do Polski z Białorusi dotarli bez problemu, pomimo płotu na granicy. Od migrantów trudno było uzyskać jakiekolwiek informacje z powodu bariery językowej, ale udało się ustalić, że Marokańczycy chcą dotrzeć do Francji, a obywatel Egiptu do Niemiec. - Mam tam kolegę. Chcę żyć. Chcę wolności – wyznał mężczyzna.
"Jak przechodzą przez druty, to kaleczą sobie całe uda, stopy, nogi, ręce"
Obecność migrantów w lesie oznacza, że stawiana na granicy zapora na razie jest nieskuteczna. - Mur nie powstrzyma samego procesu migracyjnego. Będzie go utrudniał w sensie, że ludzie będą przechodzić w gorszym stanie, będą bardziej poranieni – mówi Katarzyna Winiarska z Grupy Granica.
Ludzie przechodzą przez bagna, gdzie płotu nie ma. A tam, gdzie jest i tak robią wszystko, żeby się przedostać. Nierzadko na siłę przepychani są także przez białoruskie służby.
- Jak przechodzą przez druty, to kaleczą sobie całe uda, stopy, nogi, nieraz ręce. Nie są to rany rozległe, ale są głębokie. I te rany gniją – mówi mieszkaniec Podlasia Mariusz Kurnyta.
Kryzys na granicy trwa od prawie roku, ale wciąż nie pracuje tam żadna organizacja humanitarna. Pomocy, także medycznej, udzielają wolontariusze.
Raz otwarty szlak migracyjny trudno zamknąć
Helsińska Fundacja Praw Człowieka opublikowała raport, w którym pisze, że migranci na granicy polsko-białoruskiej nieustannie doświadczają przemocy i przymusowych wywózek na Białoruś. - Cały czas są osoby z krajów ogarniętych wojną - z Jemenu, z Syrii. Są też ludzie z Kuby w tej chwili. Jest dużo ludzi z Afryki: z Wybrzeża Kości Słoniowej, z Senegalu, z Kamerunu, z Kongo – wymienia aktywistka z Grupy Granica.
To pokazuje, że raz otwarty szlak migracyjny trudno zamknąć. Do płotu nie można podejść bliżej niż na 200 metrów, ale mieszkańcy mówią, że nie jest jeszcze skończony, a miejscami jest już niszczony. - Już wiadomo, że są podkopy pod murem, że są uszczerbki tego płotu, gdzie da się przejść – mówi Katarzyna Winiarska.
Grupa Granica dostaje w tygodniu około 150 wezwań po pomoc. Nie wiadomo, ilu migrantów w ogóle o nią nie prosi, tylko przechodzi w ciszy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24