Na polecenie warszawskich strażników miejskich odholowano samochód lekarki, która została nagle wezwana do umierającego pacjenta. Tym samym strażnicy pozbawili kolejnych pacjentów domowego hospicjum wizyty lekarza, a samą panią doktor srogo ukarali za chęć niesienia bezinteresownej pomocy. Po interwencji dziennikarzy programu "Blisko ludzi" telewizji TTV rzecznik stołecznego ratusza nie wykluczył, że straż miejska będzie się musiała wycofać się z tak idiotycznego mandatu.
Lekarce odholowano samochód na polecenie warszawskiej straży miejskiej. Zaparkowała bowiem w niedozwolonym miejscu, spiesząc się do chorego.
Rozwiązanie
Dr Joanna Serwatko na co dzień pracuje jako internista. W weekendy jest wolontariuszką jednego z warszawskich hospicjów. 5 października w sobotę została wezwana do umierającego pacjenta. Swój samochód zostawiła w rzędzie innych aut. Nie tamowała ruchu, nie zastawiała innych samochodów i nie stwarzała niebezpieczeństwa innym użytkownikom drogi.
Kobieta twierdzi, że za szybą samochodu zostawiła kartkę z napisem "Lekarz, nagłe wezwanie". Kiedy wróciła od chorego, samochodu już nie było. Według funkcjonariuszy straży miejskiej kartki w środku samochodu nie było. Strażnicy jednak nie chcieli pokazać zdjęcia samochodu. Nie pomogło tłumaczenie, że lekarka przyjechała do umierającego pacjenta, że działała w stanie wyższej konieczności i z odpowiedzialności zwalnia ją kodeks ruchu drogowego.
Rzecznik prezydent Warszawy zapewnił, że ratusz zrobi wszystko, żeby odstąpiono od wymierzonej kary. - Przeanalizujemy całą dokumentację, którą zebrała straż miejska i ZDM. Jeżeli te fakty, na które wskazuje ta pani się potwierdzą, to być może taka decyzja zostanie podjęta - tłumaczy rzecznik warszawskiego ratusza Bartosz Milczarczyk.
Autor: mn/jk / Źródło: TVN24, TTV
Źródło zdjęcia głównego: Blisko Ludzi, TTV