Ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego Szpitala Specjalistycznego we Włocławku został zwolniony z pracy w związku ze śmiercią bliźniąt - poinformował marszałek województwa kujawsko-pomorskiego. Dzieci zmarły w styczniu, kilkanaście godzin przed planowanym cesarskim cięciem. Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura.
Jak relacjonował reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz, zwolnienie zawieszonego w styczniu ordynatora to efekt wewnętrznego audytu, który został przeprowadzony przez Urząd Marszałkowski oraz kontroli Narodowego Fundusz Zdrowia. Sprawę bada również Ministerstwo Zdrowia, prokuratura oraz Rzecznik Etyki Lekarskiej.
- Główne zarzuty dotyczą tego, że ordynatora nie było przy pacjentce w momencie, kiedy umierały dzieci. Ordynator jako lekarz pełnił dyżur feralnej nocy na oddziale ginekologiczno-położniczym - informował nasz reporter. Jak dodał, istotny jest również fakt, że lekarz pracował na kilka etatów. Do długiej listy zastrzeżeń dochodzi też zła organizacja pracy oddziału. - Pacjentka była badana zbyt rzadko. Na oddziale było za mało ludzi oraz sprzętu - dodawał.
Wnioski Urzędu Marszałkowskiego
Ewentualne kolejne decyzje zapadną po tym, gdy będą znane kolejne wyniki kontroli i kolejne ustalenia ws. śmierci bliźniąt.
Poza zwolnieniem ordynatora - są również wnioski Urzędu Marszałkowskiego. Dotyczą przeznaczenie dużej sumy pieniędzy na doposażenie wszystkich oddziałów ginekologiczno-położniczych w województwie kujawsko-pomorskim w nowoczesny sprzęt oraz wprowadzenia takiego systemu informatycznego, który uniemożliwi ingerencję pojedynczych osób w system. - Jeżeli badanie zostanie przeprowadzone, to jego ślad na zawsze zostanie w systemie. Nie będzie możliwości wykasowania - mówił reporter.
Śledztwo prokuratury
W nocy z 16 na 17 stycznia na oddziale ginekologiczno-położniczym zmarły oczekujące na poród bliźnięta. Do śmierci doszło kilkanaście godzin przed planowanym cesarskim cięciem. Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura.
Według ojca dzieci do ich śmierci przyczyniły się zaniedbania ze strony szpitala. Matka bliźniąt przebywała w lecznicy przez dwa tygodnie na przełomie grudnia i stycznia z powodu komplikacji ciąży. Kobieta opuściła szpital tydzień temu, ale zgodnie z zaleceniami zgłosiła się ponownie w czwartek, zaniepokojona gwałtownymi skokami ciśnienia.
Według relacji ojca, ginekolog zalecił niezwłoczne przeprowadzenie zabiegu cesarskiego cięcia. Nie zrobiono tego, gdyż - jak usłyszał od personelu szpitala - osoba kompetentna do wykonania koniecznego badania ultrasonografem miała być na miejscu dopiero następnego dnia.
Szereg nieprawidłowości
Na początku marca rzecznik oddziału NFZ w Bydgoszczy Jan Raszeja podał wyniki kontroli w szpitalu we Włocławku. Kontrola wykazała szereg nieprawidłowości na oddziale ginekologiczno-położniczym. Stwierdzono m.in. brak dostatecznej obsady kadrowej i wymaganej aparatury.
- Przede wszystkim nie było odpowiedniej opieki nad pacjentkami. Na dyżurze nie było odpowiedniej liczby położnych, niedostateczne było też wyposażenie w urządzenia specjalistyczne - poinformował rzecznik. Dodał, że stwierdzono także luki w zapisach aparatury rejestrującej przeprowadzone badania, co może świadczyć o ich wykasowaniu.
W związku nieprawidłowościami NFZ może zastosować wobec szpitala kary w wysokości 1 proc. lub 2 proc. wartości kontraktu na świadczenie usług przez oddział lub szpital, a w ostateczności nawet go zerwać.
Autor: db,js/kka,mieś / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24