Platforma Obywatelska składa wniosek, aby minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński na zamkniętym posiedzeniu komisji do spraw specsłużb "złożył informację o ewentualnej agenturalnej przeszłości prezes Trybunału Konstytucyjnego". Do sprawy opisanej w mediach odniósł się minister Kamiński, a także sama prezes Przyłębska.
Wniosek Platformy jest reakcją na doniesienia "Gazety Wyborczej" o rzekomych związkach prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej i wiceprezesa TK Mariusza Muszyńskiego ze służbami specjalnymi. "Gazeta" napisała w piątek, że Przyłębska oraz Muszyński są "prowadzeni przez służby i zostali ulokowani w TK, by podporządkować go interesom władzy".
Według gazety, Trybunałem Konstytucyjnym "kierują były oficer służb i jego współpracownica". Jak podała "Wyborcza", mąż Przyłębskiej, ambasador RP w Berlinie Andrzej Przyłębski był tajnym współpracownikiem Służb Bezpieczeństwa, miał też współpracować z Urzędem Ochrony Państwa.
Wniosek o spotkanie komisji
- Chcielibyśmy, żeby na zamkniętym, tajnym spotkaniu komisji Mariusz Kamiński jako osoba koordynująca służby specjalne w Polsce złożył informację o ewentualnej agenturalnej przeszłości prezes Trybunału Konstytucyjnego, pani Przyłębskiej, o ewentualnej agenturalnej przeszłości pana Muszyńskiego, wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego, a także o ewentualnej agenturalnej przeszłości TW Wolfganga, męża pani Przyłębskiej, obecnego ambasadora Polski w Berlinie - poinformował na konferencji w Sejmie przewodniczący klubu PO, Sławomir Neumann.
Jego zdaniem "sprawą nieprawdopodobnie ważną jest to, abyśmy mieli pewność, że Trybunał Konstytucyjny nawet w takim kształcie kadłubkowym w jakim PiS go zrobił - jako bardziej fasadową instytucję, ale jednak z nazwą Trybunał Konstytucyjny - na swoim czele nie miał osób, które mogą być agentami służb specjalnych".
- Liczę, że komisja zbierze się i Mariusz Kamiński będzie mógł wyjaśnić te wszystkie wątpliwości związane z działaniem pani Przyłębskiej i pana Muszyńskiego - oświadczył Neumann.
Wizyty Kamińskiego w Trybunale
Poseł PO dodał też, że "kilka tygodni temu media także informowały o wizytach Mariusza Kamińskiego w Trybunale Konstytucyjnym", o tym, że "przychodził tam jak do siebie".
- Jest pytanie, czy on przychodził tam jak do swoich podwładnych, cały czas czynnych agentów służb, czy przychodził tam ustalać wyroki? Bo jeżeli tak jest, to mamy dzisiaj państwo, w którym służby specjalne nie tylko inwigilują i podsłuchują obywateli, nie tylko inwigilują i podsłuchują opozycję, nie tylko inwigilują i zwiększają swoje uprawienia i zwiększają ilość służb tak jak planuje to Mariusz Błaszczak, reformując kolejną służbę, jaką jest BOR, ale także mamy służby specjalne w wymiarze sprawiedliwości i być może służby specjalne dzisiaj także ustalają wyroki - wyliczał Neumann.
- Być może po to są też potrzebne zmiany w sądach, w Sądzie Najwyższym czy w KRS. Żeby kolejni agenci służb specjalnych trafiali do tych instytucji - komentował.
- To w państwie demokratycznym jest rzecz nie do przyjęcia i będziemy żądać tych wyjaśnień - zaznaczył przewodniczący klubu PO.
"Byłaby to kompromitacja rządów PiS"
Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna) poinformowała, że jej partia na najbliższym posiedzeniu Sejmu złoży wniosek "o informacje rządu, ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, aby odpowiedział na szereg pytań dotyczących współpracy Julii Przyłębskiej i Andrzeja Muszyńskiego ze służbami specjalnymi".
Posłanka podkreśliła, że "ten fragment obrad będzie musiał być objęty klauzulą tajności".
- Jeżeli te informacje okażą się prawdą, jest to przykład, który znamy z najciemniejszych dyktatur, gdzie służby specjalne przejmują każdą instytucje - wskazywała na konferencji prasowej w Sejmie Gasiuk-Pihowicz. - Czy to PiS kieruje służbami specjalnymi, czy służby specjalne kierują PiS-em? - pytała posłanka.
W jej ocenie gdyby doniesienia "Gazety Wyborczej" się potwierdziły, byłaby to "kompromitacja rządów PiS".
- Jeżeli Trybunał Konstytucyjny jest przejęty przez służby specjalne to znaczy, że jest atrapą i nie chroni naszych praw i wolności obywatelskich - podkreśliła Gasiuk-Pihowicz.
Mazurek: to nie ma nic wspólnego z prawdą
- "Gazeta Wyborcza" nie jest dla nas żadną wyrocznią - stwierdziła rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek pytana w piątek przez dziennikarzy w Sejmie o doniesienia medialne na temat Przyłębskiej i Muszyńskiego. Podkreśliła, że to, co napisał dziennik, "nie ma nic wspólnego z prawdą".
Mazurek podkreśliła, że nie rozmawiała na ten temat z samą Przyłębską, tylko z ludźmi, którzy ją znają. - Powiedzieli, że to jest bzdura - oświadczyła.
W piątek do publikacji gazety odniosło się także Biuro Trybunału Konstytucyjnego. "To fałszywe, niepoparte faktami insynuacje i kolejna próba dyskredytacji TK" - oceniono w komentarzu.
Również ambasada RP w Berlinie zdementowała - jak podkreśliła - "zmyślone i fałszywe doniesienia i insynuacje na temat rzekomej przeszłości ambasadora RP w Republice Federalnej Niemiec, prof. Andrzeja Przyłębskiego oraz jego żony, Julii Przyłębskiej, obecnej prezes Trybunału Konstytucyjnego, a w przeszłości długoletniej i zasłużonej pracownicy służby dyplomatycznej RP w Republice Federalnej Niemiec".
W komunikacie zamieszczonym w piątek na stronie ambasady dodano, że według ambasady autor publikacji "nie ma żadnych podstaw do formułowania wniosków przedstawionych w materiale prasowym", a sam artykuł "wprowadza w błąd opinię publiczną i stanowi kolejną próbę dyskredytacji osoby i działalności ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Niemczech".
Oświadczenie Kamińskiego, wypowiedź Przyłębskiej
"Oświadczam, że Prezes Trybunału Konstytucyjnego Pani Julia Przyłębska nie jest i nie była funkcjonariuszem ani tajnym współpracownikiem Agencji Wywiadu, ani innych służb specjalnych" - napisał minister Kamiński w oświadczeniu przekazanym przez jego rzecznika prasowego. "Tekst opublikowany w 'Gazecie Wyborczej' oparty jest na nieprawdziwych informacjach" - dodał Kamiński cytowany w komunikacie.
Do treści piątkowego artykułu odniosła się też prezes TK Julia Przyłębska.
- Jeszcze raz podkreślę, że informacje te są całkowicie nieprawdziwe. Nie ma sytuacji, żeby służby specjalne przejmowały wymiar sprawiedliwości. Jestem zbulwersowana ciągłymi próbami dyskredytowania Trybunału Konstytucyjnego, co ma się przełożyć na jego złą pracę. Uspokajam. Tego nie ma - podkreśliła. - Te wszystkie nagonki w żaden sposób nie wpływają na jakość mojej pracy i pracy moich kolegów. Chcę wszystkich uspokoić, że wzbudzają one co najwyżej niesmak, a nie zdenerwowanie - oświadczyła Przyłębska w telewizji wPolsce.pl, cytowana na portalu wpolityce.pl.
- Takie zdarzenia nie miały miejsca, nie wiem, jakie osoby miały nas nadzorować - oświadczyła. - Jeśli "GW" dotarła do jakichś dokumentów, to powinna te dokumenty ujawnić. Jeśli nie, to w ogóle nie miała prawa o czymś takim pisać, ponieważ jest to już pomówienie - wskazała.
"Narracja powstała w głowie dziennikarza"
W ocenie Przyłębskiej "wkraczamy w bardzo niebezpieczny świat, w którym tworzymy niebezpieczne narracje, żeby zniszczyć innego człowieka i instytucje". - Mówimy o rzeczach i o faktach, które nie miały miejsca. Tam nawet nie cytuje się nikogo. Nie wiemy, skąd pochodzą nawet ustne informacje. Myślę, że cała ta narracja powstała w głowie dziennikarza i oczekuje on naszej reakcji - dodała. - A ona jest stanowcza i jednoznaczna. Są to nieprawdziwe fakty. Trybunał Konstytucyjny pracuje i takimi pomówieniami się nie przejmuje. Nieprawdą jest, że operacja służb specjalnych doprowadziła do przejęcia TK - podkreśliła.
Odpowiadając na pytanie o ewentualne wkroczenie na drogę sądową z "Wyborczą", Przyłębska przyznała, że z mężem rozważa taki krok. Zastrzegła jednak, iż "to będzie dalszy ciąg serialu, a ja chciałabym, żeby to wszystko zostało wyciszone".
- Nie mniej mój mąż dodatkowo został ponownie oskarżony o współpracę w okresie PRL, pomimo zamknięcia tej sprawy. To wciąganie nas w absurdalny dyskurs. Ja mogę dyskutować z faktami. To jest wręcz baumanowska narracja - stwórzmy fałszywą narrację, ona zacznie funkcjonować w przestrzeni publicznej i wszyscy będą się do niej odnosić. Nie mamy żadnych faktów, z którymi możemy dyskutować - powiedziała.
- Pojawiały się informacje, że Trybunał nie pracuje. Jak okazało się, że TK pracuje, to teraz jest próba dezorganizowania pracy. To są nieprawdziwe rzeczy, dementujemy to. Wszystkie sugestie, które wynikają z nieprawdziwych tez postawionych przez autora tego artykułu są nieprawdziwe. One wynikają z fałszywych przesłanek i w związku z tym konkluzje artykułu również są nieprawdziwe. Opierają się na nieprawdziwych przesłankach - podkreśliła prezes TK.
Oceniła również, że artykuł gazety "wpisuje się w ciąg szkalujących Trybunał Konstytucyjny działań różnych mediów, który uniemożliwia spokojną, wyważoną pracę TK".
Przeszłość Przyłębskiego
Doniesienia o przeszłości Przyłębskiego pojawiły się już w marcu. 10 marca IPN udostępnił teczkę personalną tajnego współpracownika pseudonim "Wolfgang", dotyczącą Andrzeja Przyłębskiego. Z dokumentów z lat 1979-80 wynika, że TW "Wolfgang" "został pozyskany do współpracy 11 czerwca 1979 r.". Jak podano, w celu "zapewnienia dopływu informacji operacyjnych dotyczących przejawów działalności antysocjalistycznej w środowisku studenckim w Poznaniu".
Sam Przyłębski mówił, że niewykluczone, iż szantażowany, pod groźbą nie tylko odmowy wydania paszportu, ale także relegacji ze studiów za kolportaż pism antykomunistycznych, mógł podpisać jakieś zobowiązanie.
MSZ oświadczył wówczas, że nie ma informacji, by IPN podważył prawdziwość oświadczenia Przyłębskiego, w którym zaprzeczył on współpracy z SB. Resort zaznaczył, że przechodził on kilkakrotnie procedurę sprawdzającą. W kwietniu Biuro Lustracyjne IPN podjęło czynności procesowe ws. weryfikacji oświadczenia lustracyjnego Przyłębskiego.
Jesienią 2016 roku "Gazeta Wyborcza" pisała z kolei, że obecny wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego Mariusz Muszyński miał ukryć przed Sejmem, że jako kandydat na sędziego TK, ukrył swoją służbę w latach 90. w wywiadzie Urzędu Ochrony Państwa. Informacji tej zaprzeczył między innymi koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński.
- Sędzia Muszyński nie jest funkcjonariuszem ani tajnym współpracownikiem Agencji Wywiadu - oświadczył wtedy.
Autor: mart/adso,now / Źródło: TVN24, Gazeta Wyborcza, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24