Sprawozdanie poparło sześciu członków Państwowej Komisji Wyborczej, przeciw był jeden, a dwóch wstrzymało się od głosu.
Wcześniej między innymi do konkluzji sprawozdania wprowadzono poprawkę zgłoszoną przez jednego z członków PKW Ryszarda Balickiego. "PKW stwierdza, że w trakcie głosowania, szczególnie w dniu ponownego głosowania, miały miejsce incydenty mogące mieć wpływ na wynik głosowania. PKW pozostawia Sądowi Najwyższemu ocenę ich wpływu na wynik wyboru Prezydenta RP" - głosi zgłoszona przez niego i zaakceptowana poprawka.
Jakie "incydenty"?
W tym kontekście wymieniono "stosowanie przez niektórych członków obwodowych komisji wyborczych nieautoryzowanego oprogramowania, które było wykorzystywane do nieformalnej weryfikacji zaświadczeń o prawnie do głosowania" oraz "występowanie powtarzalnych błędów w protokołach niektórych obwodowych komisji wyborczych polegających na nieprawidłowym przypisaniu liczby głosów oddanych na poszczególnych kandydatów". Jak dodano "schemat nieprawidłowości wskazuje na konieczność pogłębionej analizy przyczyn ich występowania".
"Protesty wyborcze i rozstrzygnięcie w przedmiocie ważności wyboru Prezydenta RP powinny być dokonywane przez taki skład Sądu Najwyższego, którego status (...) nie budzi żadnych wątpliwości co do zgodności z konstytucją, jak i standardami międzynarodowymi" - głosiła ponadto poprawka. Poparło ją pięciu członków PKW, przeciw było czterech.
Łącznie - wraz z przyjętymi poprawkami - sprawozdanie, jak poinformował przewodniczący PKW Sylwester Marciniak, liczy 37 stron.
Sąd Najwyższy - po rozpoznaniu wszystkich protestów wyborczych, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW - rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP. Musi to zrobić w ciągu 30 dni od podania wyników wyboru do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem, do którego musi zapaść to rozstrzygniecie, będzie 2 lipca tego roku.
Anomalie w niektórych komisjach
Media informują o kontrowersjach związanych z liczeniem głosów w części komisji wyborczych. Jeden z takich przypadków miał miejsce w Krakowie, gdzie odwrotnie przypisano głosy dwóm kandydatom. Przedstawiciele tej komisji zgłosili pomyłkę.
Według doniesień mediów, do nieprawidłowości mogło dojść w kilkunastu innych komisjach, ale zaznaczają, że nie miały one wpływu na ostateczny rezultat wyborów.
Sąd Najwyższy zdecydował jednak, że karty wyborcze z 13 obwodowych komisji, m.in. z Krakowa i Mińska Mazowieckiego, zostaną zweryfikowane.
Kwestionowana izba rozstrzyga o wyborach
Zgodnie z przepisami wprowadzonymi w 2018 r. za czasów rządów PiS, właściwa do rozpatrywania protestów wyborczych i stwierdzania ważności wyborów jest utworzona wówczas Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Tworzą ją osoby powołane po 2017 r. na urząd sędziego na wniosek nowej Krajowej Rady Sądownictwa, czyli ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy o KRS z 2017 r.
Z tego powodu status tej izby jest kwestionowany przez obecny rząd i ekspertów, którzy przywołują tu m.in. orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Przed 2018 r. kwestie wyborcze rozpatrywała ówczesna Izba Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych SN.
Różnica pomiędzy kandydatami w drugiej turze wyborów prezydenckich wyniosła ponad 369 tysięcy głosów (Nawrocki zdobył 10 mln 606 tys. 877 głosów, Trzaskowski - 10 mln 237 tys. 286).
Autorka/Autor: akr/ft
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Leszek Szymański