Prokuratorskie dokumenty dotyczące afery taśmowej wskazują na kontakty między środowiskiem PiS-u a Markiem Falentą i być może kelnerami - stwierdziła w "Tak jest" Joanna Mucha (PO). Z kolei Bartosz Kownacki (PiS) przekonywał, iż "insynuowanie, że zrobiło to PiS przekracza wszystkie granice".
Dyskusja miała związek z poniedziałkową publikacją "Newsweeka". Tygodnik cytował "poufny raport", z którego ma wynikać, że "większość tropów" w aferze taśmowej prowadzi do "ludzi związanych z PiS". Wkrótce okazało się, że dokument przygotowali prawnicy związani z kancelarią Romana Giertycha.
"Środowisko PiS" i Marek Falenta
Zdaniem rzeczniczki sztabu wyborczego PO Joanny Muchy, politycy PiS wiedzieli o podsłuchach znacznie wcześniej niż wybuchła afera. Mucha wskazała na byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego bliskiego współpracownika Martina Bożka. Jej zdaniem dochodziło do kontaktów między "środowiskiem PiS", a biznesmenem Markiem Falentą, który - jak twierdzi prokuratura - miał zlecać kelnerom nagrywanie rozmów w restauracjach.
Jak powiedziała Mucha, poszlaki wskazują, że w aferze taśmowej udział mogły mieć służby. - Pytanie jest proste: czy jacyś funkcjonariusze służb specjalnych nie byli podwójnymi agentami, którzy działali politycznie na rzecz obalenia rządu PO-PSL i w celu takim, żeby PiS tę władzę mógł przejąć - zastanawiała się Mucha.
Raport osoby niewiarygodnej
Z kolei Bartosz Kownacki przekonywał, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma wpływu na służby specjalne od ośmiu lat. - Insynuowanie, że zrobiło to PiS przekracza wszystkie granice - ocenił. Dodał, że autor raportu, czyli kancelaria Romana Giertycha, sprawia, że dokument jest mało wiarygodny.
Przypomniał, że mecenas kandyduje do Senatu z milczącym poparciem PO (startuje jako niezależny, ale Platforma nie wystawiła w jego okręgu kontrkandydata) i jest stroną w sprawie, bo jako adwokat reprezentuje podsłuchanych polityków Platformy.
Autor: pk / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24