Politycy opozycji ostrzegają przed wprowadzonymi przez PiS zmianami w Kodeksie wyborczym. Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej w "Faktach po Faktach" w TVN24 zwróciła uwagę na zapisy dotyczące ograniczania głosowania Polonii i rezygnację z obowiązku zasiadania sędziego w komisji okręgowej. Z kolei Krzysztof Śmiszek z Nowej Lewicy obawia się, że obowiązek filmowania i fotografowania każdego głosu doprowadzi do zamieszek podobnych do tych, do których doszło w Brazylii i USA.
Sejm, głosami polityków Zjednoczonej Prawicy, uchwalił w czwartek nowelizację Kodeksu wyborczego. Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk powiedział, że każdy, kto zmienia reguły gry, czyli wprowadza nowe zasady w Kodeksie wyborczym tuż przed wyborami, "tak naprawdę gwałci podstawowe zasady demokracji". - Platforma jest gotowa do akcji pilnowania wyborów - dodał.
Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej w "Faktach po Faktach" w TVN24 stwierdziła, że "nikt nie ma chyba wątpliwości, że PiS miał siedem lat, żeby zmienić ordynację wyborczą". - Jeżeli miałby dobre zamiary, jeżeli nie było by tak, że czują, że im się pali pod nogami i dlatego zmieniają ordynację wyborczą, to zrobiliby to rok, dwa lata temu, czy jeszcze przed poprzednimi wyborami - oceniła.
- Kodeks wyborczy powinno się zmieniać na następną kadencję, a nie na najbliższe wybory, które mamy już niedługo - zasugerowała. Katarzyna Lubnauer przypomniała orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, w którym wskazano, że nie powinno się zmieniać Kodeksu wyborczego na sześć miesięcy przed wyborami. - Proces wyborczy rozpoczyna się nie wtedy, kiedy idziemy do urn wyborczych, tylko w momencie, kiedy prezydent ogłasza wybory - wyjaśniła.
Zmiany w nowym Kodeksie wyborczym
Posłanka Koalicji Obywatelskiej wskazała, że "niepokojących jest kilka zapisów". - Polonia będzie miała trudniejszy proces zgłaszania się do wyborów, ale również Polonii nie pozwolono głosować korespondencyjnie - zwróciła uwagę.
Katarzyna Lubnauer wspomniała również o tym, że w komisjach okręgowych nie muszą już zasiadać sędziowie, ale prawnicy. - To jest niepokojące, bo to wygląda tak, jakby PiS chciał zapchać osobami, na które będzie miał większy wpływ - stwierdziła.
- Mamy bardzo niebezpieczne propozycje przepisów, które PiS przepchnął kolanem, na przykład możliwość prowadzenia agitacji wyborczej przez osoby pośrednie - powiedział Krzysztof Śmiszek z Nowej Lewicy. Na pytanie, czy zapisy te nie zostały ostatecznie odrzucone, stwierdził: - te przepisy są dalej procedowane przez Sejm. - Ta poprawka została rozmiękczona, ale jednak nie ograniczona - dodał.
Poseł Nowej Lewicy wyjaśnił, że nowe przepisy pozwalają dowolnej osobie zainwestowanie w kampanię billboardową na rzecz partii. - My, kandydaci, jesteśmy ograniczeni finansowo, jeśli chodzi o włożenie swoich pieniędzy w kampanię wyborczą, to jest kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale dla pośredniego obywatela czy firmy nie będzie żadnych ograniczeń - dodał.
Śmiszek: ryzyko powtórki scenariusza z Brazylii lub USA
- Nie rozumiem, po co wprowadza się przepisy, które nakazują oglądanie, filmowanie i robienie zdjęć każdej karcie wyborczej. Jaki jest cel zbierania tych wszystkich danych? - zastanawiał się Krzysztof Śmiszek.
- Ja się boję jednego scenariusza, że będziemy mieli powtórkę scenariusza z Brazylii albo ze Stanów Zjednoczonych. Oglądanie i nagrywanie każdej karty będzie zajmowało czas. Z małych okręgów, które PiS chce wprowadzić w przykościelnych wsiach, wyniki spłyną bardzo szybko, bo to będą komisje, gdzie będzie głosowało 15-30 osób. Już w poniedziałek rano będzie wynik, że PiS dostał 60 procent - powiedział polityk Nowej Lewicy.
- Ale po paru dniach spłyną wyniki z dużych miast, gdzie PiS nie ma poparcia i szala się odwróci. Nagle PiS dostanie 30 a opozycja 45 (procent głosów). Co zrobi wtedy Kaczyński? Powie, że "opozycja sfałszowała wybory, idziemy na ulicę, drodzy obywatele proszę walczyć o swoje konstytucyjne prawa" - zasugerował. - Tego się boję, że PiS szykuje pułapkę na Polskę, chce Polakom ukraść wybory - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24