Prezydent Andrzej Duda podejmie decyzję w sprawie ustawy o zmniejszeniu pełnego składu Trybunału Konstytucyjnego, kiedy trafi ona na jego biurko - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz. - Ważne jest, żeby trybunał już dzisiaj zaczął działać. Są sprawy, które czekają na rozstrzygnięcie, także i te ważne sprawy - mówił.
Grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości złożyła w czwartek Sejmie projekt zmian w ustawie o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym, który zakłada zmniejszenie minimalnej liczby sędziów Zgromadzenia Ogólnego i pełnego składu TK do 9 sędziów. Znowelizowane przepisy mają mieć zastosowanie do postępowań wszczętych i niezakończonych przed dniem wejścia w życie noweli.
W Trybunale Konstytucyjnym od miesięcy trwa spór o kadencję Julii Przyłębskiej jako prezesa TK. Rozbieżności uniemożliwiały w ostatnim czasie zebranie się Trybunału w pełnym składzie.
Prezydencki minister Marcin Przydacz został zapytany we wtorek w "Rozmowie Piaseckiego", czy projekt ustawy wniesiony przez posłów PiS to sposób na odkłócenie sędziów, który wymarzył sobie prezydent Andrzej Duda.
- Pan prezydent Andrzej Duda apelował bezpośrednio do trybunału i do sędziów trybunału, aby cytuję: "odkłócili się i wzięli do roboty" - odpowiedział Przydacz.
Dopytany, czy PiS postanowiło wziąć to we własne ręce i "odkłócić" ich przy pomocy ustawy, która de facto marginalizuje w pracach trybunału sędziów, którzy są zbuntowani przeciwko Julii Przyłębskiej, odpowiedział: - Myślę, że posłowie Prawa i Sprawiedliwości powiedzieliby nieco inaczej. Powiedzieliby, że to powrót do stanu prawnego sprzed 2015 czy 2016 roku, bo był już kiedyś taki skład dziewięcioosobowy i wówczas nie było co do tego sporu - mówił prezydencki minister.
Podkreślił, że prezydent podejmie decyzję w sprawie tej ustawy, kiedy trafi ona na jego biurko. - Póki co jeszcze nie wyszła z polskiego parlamentu - dodał. - Ważne jest, żeby Trybunał już dzisiaj zaczął działać. Są sprawy, które czekają na rozstrzygnięcie, także i te ważne sprawy - podkreślił.
Ocenił, że "jest sytuacją niedopuszczalną, że są sędziowie w ramach 15-osobowego składu, którzy nie realizują swoich obowiązków, więc apel pana prezydenta do sędziów trybunału jest ciągle aktualny".
Przydacz: były sygnały, że tego typu projekt może zostać wniesiony
Przydacz pytany, czy kancelaria prezydenta wiedziała, że PiS wniesie taki projekt ustawy, powiedział, że "były wcześniejsze sygnały dotyczące tego, że tego typu projekt może zostać wniesiony i został wniesiony".
Został zapytany, jak z prezydentem ocenili projekt po zobaczeniu go w trasie do Londynu na koronację króla Karola III.
- Na szczęście samolot leci do Londynu ponad dwie godziny, wystarczająco dużo czasu na to, żeby dogłębnie pochylić się nad tym projektem - powiedział. - W samolocie, przynajmniej w salonce pana prezydenta nie ma mediów, więc te dyskusje i opinie pana prezydenta nie są opiniami publicznymi na tym etapie - dodał.
Przydacz: nie ma nic złego w tym, że podejrzewa się, że w Polsce mogą działać wpływy rosyjskie
Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej odniósł się także do ustawy o powołaniu Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne w latach 2007-2022, którą 14 kwietnia uchwalił Sejm. Z inicjatywą jej powołania wyszli w grudniu posłowie PiS. Komisja ma funkcjonować na zasadach podobnych do funkcjonowania komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji warszawskiej. Senat zajmie się ustawą na najbliższym posiedzeniu 10-11 maja.
Przydacz pytany, czy taka komisja powinna działać, powiedział, że projekt dopiero wyszedł z Sejmu i trafi do Senatu. - Zakładam, znając aktywność polskich senatorów, że zostanie odrzucony albo mocno zmieniony - dodał.
W jego ocenie "nie ma nic złego w tym, ze podejrzewa się, że w Polsce mogą działać wpływy rosyjskie".
Mówił, że "to sąd finalnie zdecyduje, czy ktoś rzeczywiście ulegał wpływom, czy miał jakiekolwiek kontakty".
Prowadzący program Konrad Piasecki zauważył, że pierwszy raport komisja ma sporządzić w połowie września po około 35 dniach pracy. Zapytał Przydacza, czy to dobry standard w demokratycznym państwie prawa i czy prezydent może na coś takiego pozwolić.
- Prezydent pochyli się nad tą ustawą wtedy, kiedy ona trafi do Pałacu Prezydenckiego - odparł. - Dzisiaj patrzy na projekt ustawy, który jest procedowany w polskim parlamencie i nie ma pewności w jakiej formule wyjdzie ta ustawa z polskiego Sejmu - dodał.
Przydacz: mam nadzieję, że ambasador Rosji powstrzyma się od tego typu prowokacyjnych kroków
Przydacz pytany był także w "Rozmowie Piaseckim" o obecność w Polsce ambasadora Rosji Siergieja Andriejewa. Konrad Piasecki zauważył, że wszystko wskazuje na to, że we wtorek, w Dniu Zwycięstwa, ambasador złoży wieniec na Cmentarzu Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich i przypomniał, jak skończyło się to w zeszłym roku. Wówczas przed cmentarzem zgromadziły się osoby protestujące przeciwko inwazji Rosji na Ukrainę. Demonstranci przynieśli polskie i ukraińskie flagi. W pewnym momencie Andriejew został oblany czerwoną substancją podczas próby złożenia wieńca.
Prezydencki minister został zapytany, czy po tym wszystkim, co dzieje się w Rosji, to nie jest moment, żeby wreszcie Andriejewowi powiedzieć, że jest persona non grata w Polsce.
- Pamiętam doskonale, co się działo rok temu. Byłem wtedy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Odpowiadałem też za politykę wschodnią i wówczas wystosowaliśmy notę do strony rosyjskiej, aby powstrzymała się od tego typu działań, bo mogą być odczytane jako działania prowokacyjne w kontekście nie tylko historycznym, ale też aktualnych wydarzeń. Moja opinia co do tego kroku ambasadora pozostaje ciągle aktualna - powiedział.
- Mam nadzieję, że pan ambasador powstrzyma się także i dzisiaj od tego typu prowokacyjnych kroków - dodał.
Dopytywany, co skłania polską dyplomację, żeby uznawać, że jego obecność w Polsce jest wciąż wartością, Przydacz odparł, że nie chodzi o obecność ambasadora Andriejewa w Warszawie. - Również chodzi o obecność naszych ambasadorów unijnych w Moskwie.(…) W sytuacji, w której rosyjscy ambasadorowie z Unii Europejskiej zostaną wyrzuceni, w naturalny sposób Rosja odpowie tym samym. Póki co nie ma takiej wspólnej skoordynowanej decyzji w ramach Unii Europejskiej co do wycofania własnych ambasadorów. Być może ona zapadnie całkiem niedługo, być może ta czara goryczy się już przeleje - mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24