- Cały sąd Laska jest oparty na opinii blogera. Lasek nie ma żadnego materiału dowodowego - mówił na konferencji prasowej Antoni Macierewicz odnosząc się do krytyki Macieja Laska. Szef rządowego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy w Smoleńsku stwierdził, że uczestnik konferencji smoleńskiej prof. Chris Cieszewski analizował na zdjęciach satelitarnych inny element, a nie brzozę i popełnił błąd, twierdząc, że drzewo było złamane przed katastrofą. Politycy PiS zapowiedzieli, że zwrócą się do premiera z wnioskiem o rozwiązanie zespołu Macieja Laska.
Zdaniem PiS członkowie zespołu Macieja Laska uprawiają propagandę m.in. w sprawie smoleńskiej brzozy, która - według PiS - nie miała nic wspólnego z katastrofą.
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak argumentował, że koszty wynagrodzeń członków zespołu - według doniesień mediów - przekraczają 30 tys. zł miesięcznie, a tymczasem "ci panowie nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, który z nich był na miejscu katastrofy i mierzył brzozę". - Ci panowie wykorzystują instytucje państwa polskiego, a służą rządzącym do uprawiania propagandy - ocenił Błaszczak. Jego zdaniem pieniądze przeznaczane na utrzymanie tego zespołu powinny trafić na przykład do Instytutu Lotnictwa.
Macierewicz: zważmy te argumenty
Antoni Macierewicz podkreślał, że nie może być mowy o pomyłce Chrisa Cieszewskiego z amerykańskiego Uniwersytetu Georgii. Naukowiec podczas konferencji smoleńskiej przedstawił zdjęcia satelitarne, z których ma wynikać, że brzoza w Smoleńsku została złamana przed katastrofą prezydenckiego samolotu. Jego zdaniem mogło to nastąpić 5 kwietnia albo wcześniej.
Szef rządowego zespołu zajmującego się katastrofą Maciej Lasek twierdzi, że prof. Cieszewski się pomylił, bo na zdjęciach satelitarnych analizował zupełnie inny element. Co wytknęli mu też internauci m.in. bloger Ford Prefect, który wskazał, że to, co profesor wziął za powaloną brzozę, to w istocie worki ze śmieciami.
- Worki leżą na prawo od pnia brzozy, a prawdziwy kształt brzozy jest na lewo od tego miejsca, w związku z tym takiej pomyłki być nie mogło - mówił Antoni Macierewicz podczas konferencji prasowej i zwrócił się do dziennikarzy: - Macie z jednej strony stanowisko jednego z największych i najbardziej kompetentnych uniwersytetów na świecie i jednego z ich naukowców. Z drugiej strony macie stanowisko blogera i silną wolę polityczną kłamstwa ludzi biorących pieniądze od pana premiera. Zważmy te argumenty.
Szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M zaznaczył, że teza o wcześniejszym złamaniu brzozy to stanowisko całego zespołu naukowców amerykańskiego uniwersytetu. - To jest ich oficjalne stanowisko. To nie jest kwestia jednego badacza, który robił na własną rękę badania - podkreślał.
"Wprowadzeni w mistyfikację"
Macierewicz odniósł się do opublikowanych niedawno przez zespół Macieja Laska zdjęć, które mają potwierdzać, że doszło do kolizji samolotu z drzewem. Widać na nich metalowe elementy wbite w pień złamanej brzozy.
- Po trzech i pół roku od katastrofy oni nawet nie wiedzą czy to są fragmenty w ogóle samolotu, a w szczególności tupolewa - mówił obecny na konferencji Adam Hofman, rzecznik PiS. Macierewicz dodał, że nie wiadomo, kto te fragmenty znalazł i gdzie je przechowywano. - Nic nie wiemy o tych fragmentach. Poza jednym, że już 13 kwietnia ich tam nie było, bo dysponujemy zdjęciami, które pokazują, że nie było wówczas żadnych fragmentów na brzozie - mówił i dodał: - Obawiam się, że polscy prokuratorzy zostali wprowadzeni w mistyfikację.
"Rozumiem ból pana Deresza"
Macierewicz początkowo nie chciał odnieść się do apelu Pawła Deresza, męża posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła 10 kwietnia 2010 r. W liście do marszałek Sejmu, Ewy Kopacz Deresz napisał, że "najwyższy czas położyć kres działaniom ludzi żerujących bez najmniejszych skrupułów na smoleńskiej katastrofie". Deresz dopytywany przez dziennikarzy, powiedział, że ma nadzieję, iż zespół Antoniego Macierewicza zostanie rozwiązany.
- Na argumenty tak sformułowane pana Deresza nie będę odpowiadał - powiedział Macierewicz. Dopytywany przez dziennikarzy stwierdził jednak: - Rozumiem ból pana Deresza, ale chciałbym, żeby pan Deresz spojrzał na ból innych, którzy stracili tam swoich najbliższych.
- Myślę, że byłoby dobrze, w szczególności gdyby Tusk spojrzał i wczuł się w ból pani generałowej Błasik - mówił. Jak tłumaczył, jej rodzina "w oficjalnym urzędowym stanowisku czyta raport Millera, w którym jest napisane, że to generał dowodził w tragicznym momencie katastrofy i to on wprowadzał pilotów w błąd".
- Nie jest możliwe, żeby państwo polskie oskarżało dowódcę. Czy my nie mamy obowiązku dochodzić prawdy w takiej sytuacji, kiedy premier tego nie chce? - dopytywał.
Autor: db/bgr / Źródło: tvn24