Prawo i Sprawiedliwość chce zwiększyć "rekompensatę" dla mediów publicznych i przeznaczyć na to dodatkowe 700 milionów złotych. - Przyszły rok to rok wyborczy, więc trzeba uprawiać wiadomą propagandę w imię obozu rządzącego - skomentował Piotr Adamowicz z Koalicji Obywatelskiej.
Posłowie PiS zaakceptowali na sejmowej komisji finansów publicznych poprawkę do ustawy budżetowej, która zwiększa finansowanie państwowych mediów o ponad 700 milionów złotych - z 1,995 miliarda do 2,7 miliarda. Powodem jest "rekompensata z tytułu utraconych w roku 2023 wpływów z opłat abonamentowych". Środki mają być przeznaczone na "realizację przez jednostki publicznej radiofonii i telewizji misji publicznej".
Scheuring-Wielgus: wszyscy będziemy płacić na ministerstwo propagandy
Pomysł przeznaczenia dodatkowych pieniędzy dla mediów państwowych komentowali w czwartek politycy.
- PiS dając kolejne miliony na telewizję rządową pokazuje, jak bardzo jest bezczelny i jak bardzo w poważaniu ma Polki i Polaków. Polki i Polacy zastanawiają się teraz, skąd wziąć kasę na to, żeby spłacić kredyt, żeby zrobić codzienne zakupy. A rząd PiS daje prawie trzy miliardy na ministerstwo propagandy. Bo telewizja rządowa jest ministerstwem propagandy - powiedziała Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy.
Zaznaczyła, że "nie ma nic przeciwko temu, żeby wspierać misję publiczną mediów publicznych". - Ale 49 procent Polek i Polaków wyraźnie powiedziało w badaniu CBOS, że nie ufa telewizji rządowej - dodała posłanka.
- Najgorsze jest to, że my wszyscy będziemy płacić na to ministerstwo propagandy, bo to idzie z naszych pieniędzy - podkreśliła.
Adamowicz: Sprawa jest dość prosta. Przyszły rok to rok wyborczy
Piotr Adamowicz z Koalicji Obywatelskiej przypominał, że "przyszły rok jest rokiem wyborczym". - Sprawa jest dość prosta. Nie ma mediów publicznych, są tak zwane media publiczne, czyli media rządowo-partyjne. Jest rok wyborczy, więc trzeba uprawiać wiadomą propagandę. W imię obozu rządzącego - mówił.
- Nie jestem w ogóle zdziwiony. Tak wygląda polskie państwo pod rządami Prawa i Sprawiedliwości - stwierdził.
Szef komisji finansów: nie chodzi o wybory
Andrzej Kosztowniak, szef sejmowej komisji finansów publicznych, którzy podpisał się pod poprawką, powiedział dziennikarzom, że w budżecie powinny być pieniądze "na wiele rzeczy". - Również na telewizję publiczną. Robimy wszystko, by jak najwięcej pieniędzy znalazło się w polskim budżecie - powiedział.
- Setki milionów (na media publiczne - red.) się znalazły, bo też takie są potrzeby, żebyśmy mogli realizować choćby takie imprezy, jakie mogliśmy wczoraj oglądać - mistrzostwa świata. To kosztuje. (...) Jeżeli kupujemy prawa do transmisji, to musimy za nie zapłacić - dodał, przypominając wczorajsze mecze.
- Nie chodzi o wybory - przekonywał.
Smoliński: wrzucenie tego do systemu oświaty spowodowałoby, że nauczyciel dostanie złotówkę
Reporter TVN24 zapytał Kazimierza Smolińskiego z PiS, czy dodatkowe setki milionów złotych nie powinny trafić na przykład do słabo zarabiających nauczycieli.
- Nauczyciele od sześciu lat dostają podwyżki. Nie można tego odrywać od całej sytuacji. Nie możemy w specjalny sposób traktować nauczycieli, że będą dostawać podwyżki powyżej inflacji. Wszyscy muszą dostać poniżej inflacji - odpowiedział.
Przekonywał, że "nawet te kilkaset milionów wrzuconych do systemu oświaty" spowodowałoby, "że nauczyciel dostanie złotówkę". - To nie są pieniądze, które by zdecydowały o wynagrodzeniu nauczycieli - mówił.
Fogiel: następuje pewnego rodzaju waloryzacja
Radosław Fogiel z Prawa i Sprawiedliwości w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 stwierdził, że taka dotacja dla mediów państwowych wynika z wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2009 roku. - Trybunał pod przewodnictwem profesora Andrzeja Rzeplińskiego uznał, że jeżeli są zwolnienia z abonamentu, to z budżetu państwa należy je telewizji wyrównać - tłumaczył polityk PiS. Dopytywany, z czego wynika taki wzrost tej sumy, odparł: - Dokładnie z tego, skąd wzrost pańskiej pensji na przestrzeni lat. Następuje pewnego rodzaju waloryzacja. Na uwagę, że to dwa razy więcej niż poziom inflacji, Fogiel odpowiedział: - Z pewnością wszystkiego się pan dowie podczas debaty budżetowej. - My będziemy oczywiście za tym budżetem głosować. Tylko ja bym jednak przestrzegał przed, po raz kolejny - bo to mamy za każdym razem - robieniem szopki z czegoś, co powinno być sprawą naturalną. To jest wykonanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego - przekonywał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Rafał Guz/PAP