Piloci Jaka-40, którym 10 kwietnia do Smoleńska przyleciała m.in. delegacja dziennikarzy, na chwilę przed katastrofą informowali załogę prezydenckiego Tu-154 o złych warunkach pogodowych, informuje "Rzeczpospolita". - Mówili, że z minuty na minutę się pogarsza - zdradzają "Rz" informatorzy.
Jaka-40 w Smoleńsku wylądował o godz. 7:20, a jego załoga miała do samego końca ostrzegać pilotów Tu-154 o złych i stale pogarszających się warunkach pogodowych na lotnisku.
Jak dziennikarzom "Rz", powiedzieli informatorzy, Jak-40 w szczególności przestrzegał przed gęstniejącą mgłą
Dziennik donosi, że obie maszyny miały ze sobą stałą łączność, która urwała się na 10 minut przed wypadkiem. - Taka korespondencja jest swoistą procedurą, którą stosują piloci ze specpułku. Jeśli mają możliwość, przekazują kolejnym załogom przydatne dane – mówi jeden z pilotów.
Wieża odradzała
Takie informacje przekazywali załodze Tupolewa także kontrolerzy lotów ze Smoleńska i odradzali lądowanie. Sugerowali udanie się do białoruskiego Mińska, Witebska lub Moskwy. – Pilot nie musiał zastosować się do tych ostrzeżeń, ale gdybym od kolegi, który lądował wcześniej na lotnisku, usłyszał takie ostrzeżenie, byłbym na pewno bardziej ostrożny – ocenia jeden z pilotów, z którymi rozmawiała "Rz".
Prezydencki Tu-154 rozbił się kilkaset metrów od płyty lotniska "Siewiernyj" w Smoleńsku w sobotę 10 kwietnia o godz. 8:56. Zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - łącznie 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: 36splt.mil.pl