- Jesteśmy w tym samym punkcie. Nie ma żadnych deklaracji rządu. Jutro kolejne spotkanie. Apelujemy do miasteczka namiotowego - zostańcie z nami, to jeszcze nie jest koniec - powiedziała jedna z czterech pielęgniarek, które po około godzinnej rozmowie z premierem, opuściły budynek.
Rozmowy przebiegały w dobrej atmosferze. Jutrzejsze spotkanie odbędzie się w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" o godzinie 17 - poinformował rzecznik rządu Jan Dziedziczak. Zaproszenie otrzymają wszystkie organizacje związkowe. Zarząd OZZPiP spotka się jutro o godzinie 11 i zdecyduje o dalszych losach strajku.
Po wyjściu od premiera pielęgniarki podziękowały za wsparcie i warszawiakom i zgromadzonym w miasteczku namiotowym, a także socjaldemokracji za dostarczane posiłki. - O tym jak byłyśmy traktowane opowiemy później. Jestem obywatelką mojego kraju i koleżanki też, dlatego nie odrzuca się ręki premiera - powiedziała szefowa OZZPiP Dorota Gardias.
O czym rozmawiał z pielęgniarkami szef rządu? - Premier długo mówił o problemach państwa, o podwyższeniu podatków najbogatszym. Nie my rządzimy tym krajem, nie jesteśmy Janosikami, to nie my będziemy mówić o tym, co jest dobre, czy o sprawie referendum. O tym wszystkim będziemy mówić w Komisji Trójstronnej - relacjonowała Gardias.
- Mimo wyjścia pielęgniarek z kancelarii premiera "białe miasteczko" nadal pozostanie, a protestujące w nim pielęgniarki nie przerwą głodówki - oświadczyła rzeczniczka Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Ewa Obuchowska.
Zdaniem szefa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Krzysztofa Bukiela, rozmowa pielęgniarek z premierem i opuszczenie przez nie okupowanej od ośmiu dni kancelarii, przywróciło właściwe proporcje jeśli chodzi o problemy w służbie zdrowia.Te prawdziwe - jak dodał - muszą zostać dopiero rozwiązane. W jego ocenie, rozmowa pielęgniarek z premierem Jarosławem Kaczyńskim nie przyniosła przełomu
- Nic się nie zdarzyło ponad to, że problem, który został nadmiernie wyolbrzymiony, a który nie jest żadnym problemem, został rozwiązany. Prawdziwe stoją przed nami, tak jak stały tydzień temu. Czyli, co zrobić, żeby system opieki zdrowotnej był wydolny, efektywny, bez korupcji, szarej strefy, bez kolejek, w których umierają pacjenci i żeby personel medyczny był godziwie wynagradzany - powiedział. Dodał też, że demonstracja pod kancelarią premiera powinna być kontynuowana.
Rozmowy pielęgniarek z premierem w kancelarii zaczęły się o 15.40. Tuż po 15.00 przed kancelarię premiera wyszedł rzecznik rządu i poinformował, że premier zaprosił okupujące budynek pielęgniarki na rozmowę.
Na spotkaniu nie było kamer. Były tylko przy powitaniu. Stało się tak na życzenie samych pielęgniarek - poinformował rzecznik rządu, który wcześniej mówił, że spotkanie będzie rejestrowane. Oprócz pielęgniarek obecne były posłanki PiS Jolanta Szczypińska i Małgorzata Sadurska.
- Premier wyciąga rękę do pielęgniarek - oznajmił rzecznik rządu. Dodał, że spotkanie odbędzie się w jednym z gabinetów Kancelarii "przy dobrej kawie".
Pielęgniarki były zadowolone z decyzji premiera, przyjęły ja brawami. - Dobrze by było, żeby do tej kawy zaprosił też przedstawicieli innych związków, lekarzy i nauczycieli - powiedziała Grażyna Gaj z OZZPiP.
Przed kancelarią strajk głodowy rozpoczęły cztery pielęgniarki. Na pytanie, dlaczego głodówka się rozszerza, mimo gestu Jarosława Kaczyńskiego, odpowiedziały: "nie wierzymy premierowi". Wieczorem dołączyła do nich piąta głodująca.
W rozmowach z dziennikarzami pielęgniarki mówią, że warunkiem likwidacji obozowiska jest m.in. zagwarantowanie utrzymania 30-proc. podwyżek płac wynikających z ustawy z 2006 r. oraz to, że te podwyżki będą dopisane do pensji zasadniczej, a nie jako dodatki.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24