Postrzelony przez policjanta kibic, dwóch rannych funkcjonariuszy, pięć zniszczonych radiowozów, pięciu zatrzymanych - to efekt nocnej rozróby z udziałem kibiców Jagiellonii wracających z meczu w Warszawie.
Pseudokibice Jagiellonii Białystok, którzy wracali z meczu z Legią, zatrzymali pociąg na stacji w podwarszawskiej Zielonce i zaatakowali nadzorujących przejazd policjantów. Jeden z funkcjonariuszy został trafiony w głowę kamieniem. Upadając oddał strzał, który trafił w nogę 16-letniego kibica drużyny z Białegostoku.
Postrzelony w udo pseudokibic został przewieziony do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Pod opiekę lekarzy trafili też dwaj policjanci. Jeden po opatrzeniu ran wrócił do domu, drugi pozostał na obserwacji.
Pięciu najbardziej agresywnych chuliganów zostało zatrzymanych. W trybie przyśpieszonym będą odpowiadać za zniszczenie mienia i atak na funkcjonariuszy. - Przeanalizowane zostaną też policyjne nagrania i być może do odpowiedzialności pociągnięte zostaną kolejne, biorący udział w zamieszkach, osoby - zapowiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Radny wśród zatrzymanych Wśród zatrzymanych jest znany białostocki radny Krzysztof B.-J. W minionych wyborach parlamentarnych startował on z listy Lewicy i Demokratów. W odróżnieniu od pozostałych "wpadł" nie w trakcie ataku na policjantów, a gdy niszczył drzwi pociągu - i za to odpowie. Miał ok. 1,2 promila alkoholu we krwi.
Podczas zamieszek pseudokibice zniszczyli pięć radiowozów, wybili szyby w pociągu i uszkodzili hamulce. - Policjant, który przypadkowo trafił w nogę 16-latka oddał wcześniej dwa strzały ostrzegawcze w powietrze. Musiał użyć broni w obawie o swoje zdrowie. Funkcjonariuszy nadzorujących przejazd było początkowo tylko czterech, a kibiców kilkuset - mówił w TVN24 Marcin Kasenko, oficer prasowy policji w Wołominie.
Do rozruchów doszło po północy z piątku na sobotę. Pijani kibice Jagielloni zatrzymali pociąg ponieważ najprawdopodobniej zauważyli w pobliżu stacji kibiców Legii. Funkcjonariusze obserwowali przejazd pociągu.
Prokurator, który przybył na miejsce nie stwierdził, aby policjanci złamali prawo Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji
Po starciach z policją reszta sympatyków Jagiellonii miała odjechać do Białegostoku. Nie chcieli jednak opuścić Zielonki bez swoich zatrzymanych kolegów. Ostatecznie do pociągu wsiedli policjanci, którzy nadzorowali przejazd.
Kibice: To wina policji
Sympatycy drużyny z Białegostoku utrzymują, że to policjanci sprowokowali ich swoim agresywnym zachowaniem. - Nie chcieli nas wypuszczać do toalety i traktowali jak bydło. Później funkcjonariusze lali naszych chłopaków pałami, puszczali gaz i wyłamywali drzwi - relacjonowała Elżbieta Poleszuk, kibic Jagiellonii.
Pociąg dojechał już do Białegostoku. Na stacji końcowej fanów Jagiellonii przywitało kilkanaście policyjnych radiowozów i kilkudziesięciu funkcjonariuszy. Kibice zachowywali się spokojnie. Podtrzymują tezę, że to policja ponosi winę za nocną bójkę w Zielonce.
ŁOs/ tea
Źródło: TVN24, PAP