- Nie myślcie, że wasza gra obliczona na podnoszenie napięcia, gra w złego i dobrego policjanta, zmyli Polaków - przestrzegał z mównicy sejmowej Piotr Duda, broniąc pomysłu referendum ws. podniesienia wieku emerytalnego. Wystąpienie wiele razy przerywały brawa i śmiech z prawej strony sali. Największe wtedy, gdy szef "Solidarności" przypominał rządzącym ich własne słowa za zachowaniem emerytalnego statusu quo.
Godzinne przemówienie szefa "Solidarności" zakończyły nie tylko brawa prawej strony sali, ale też okrzyki "Solidarność, Solidarność!" i "Zwyciężymy, zwyciężymy!". Wcześniej posłowie kilka razy przerywali oklaskami, albo skandowaniem, wystąpienie przewodniczącego.
Najbardziej gorąco zrobiło się gdy Duda zaczął przytaczać słowa liderów koalicji, w których opowiadali się za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego. "Kłamcy, kłamcy!" - krzyczała lewa strona sali sejmowej. Prezes PiS Jarosław Kaczyński przemówienie Dudy nazwał jednym z najważniejszych jakie słyszał i poprosił w imieniu klubu o czas na przemyślenia. Marszałek Sejmu zarządziła 15 minut przerwy.
Początek debaty... od przerwy
Sejmowa debata miała zgodnie z planem rozpocząć się od wystąpienia szefa "Solidarności". To związek jest bowiem autorem wniosku o przeprowadzenie referendum ws. podniesienia wieku emerytalnego. Zaczęła się jednak… od przerwy i głosowania nad kolejną przerwą oraz zwołaniem konwentu seniorów. Poprosił o to we wniosku formalnym szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Powód? Związkowcy, którzy nie zostali wpuszczeni na galerię sejmową.
Wyniki pierwszego tego dnia głosowania zapowiadały emocje. "Za" zwołaniem konwentu seniorów głosowało 180 posłów, "przeciw" 181. Wstrzymał się jeden poseł.
Po głosowaniu na mównicę wyszedł Duda. Zanim jednak zaczął przemawiać na dobre, już musiał prosić posłów „o zachowanie kultury i nieprzeszkadzanie”. Później irytował się, że parlamentarzyści „go rozśmieszają”. – Wniosek o referendum poparło ponad dwa miliony Polaków. (…) Od bardzo dawna żadna inicjatywa obywatelska w Polsce nie zyskała takiego poparcia – przypominał Duda.
I dlatego, jak dodawał, na posłach „spoczywa dziś wielka odpowiedzialność”. – Nie waham się powiedzieć odpowiedzialność dziejowa. Polacy zasługują żeby ich zdanie i ich oczekiwania potraktować bardzo poważnie – wskazywał. – Wysoka Izbo, tak wielkie poparcie dla referendum jest głośnym apelem (…) i wezwaniem rządu do dialogu ze społeczeństwem – mówił dalej.
Według przewodniczącego "wprowadzenie zmian proponowanych przez rząd wymaga ich uzupełnienia o dodatkowe elementy" a "brak tego może spowodować, że skutki zmian będą dla budżetu państwa nieprzewidywalne. - Polacy wiedzą, że muszą pracować dłużej żeby pobierać świadczenie. Nie trzeba ich do tego zmuszać panie premierze - zwracał się Duda do szefa rządu.
"Obywatele zdezorientowani"
Duda przypomniał też rządzącym, że „temat podniesienia wieku emerytalnego nie pojawił się w czasie kampanii wyborczej w 2011 roku”. Dlatego, jak wskazywał, tak dużym zaskoczeniem było expose premiera. – Te zmiany nie zostały skonsultowane ze stroną społeczną. W tych warunkach obywatele mają prawo czuć się zdezorientowani, bo 14 lat po wprowadzeniu reformy władza proponuje nowe recepty. Robi to ta sama władza, która jeszcze rok temu zaprzeczała, że wiek emerytalny będzie podniesiony – mówił mocno. Wypowiedź przerwały brawa.
Według przewodniczącego „Solidarności” dziś bardzo trudno „stwierdzić efektywność” obowiązującego systemu emerytalnego. – Ani jedna generacja mężczyzn nie zdążyła przejść jeszcze na emeryturę według zmian wprowadzonych przed laty. Na razie przeszły tylko kobiety. (…) W tych warunkach propozycje podniesienia wieku emerytalnego należy uznać za przedwczesne i robione z chęci łatania budżetu państwa – przekonywał.
W tym momencie przywołał przykład Niemiec, gdzie socjaldemokracja sprzeciwia się podwyższeniu wieku emerytalnego, ponieważ wiele osób w wieku 61-64 lata pozostaje bez pracy. – Obawiam się, że w Polsce może być jeszcze gorzej niż w Niemczech.
„Warunki nie zostały spełnione”
Działacz zwrócił też uwagę na wysokość minimalnego wynagrodzenie w Polsce, które jest „na najniższym poziomie w Unii Europejskiej”. – Polacy pracują za to dłużej, niż pracownicy w Europie Zachodniej, co odbija się na ich zdrowiu – mówił dalej. Dyskusja na temat tak drastycznego, jak zaproponowany przez rząd, podniesienia wieku emerytalnego jest możliwa zdaniem Dudy tylko w państwach o ustabilizowanym systemie emerytalnym. A Polska do takich się nie zalicza.
– Wydłużenie wieku pracy musi iść w parze ze zwiększeniem ilości miejsc pracy. W Polsce te warunki nie są spełnione. Zasadne jest twierdzenie, że podniesienie wieku emerytalnego nie przyniesie zakładanego efektu. (…)W Polsce nie zostały spełnione warunki do podwyższania ustawowego wieku emerytalnego. Obecnie obowiązujący wiek emerytalny należy potraktować jako minimalny, w którym można przejść na emeryturę – podkreślał Duda.
Przestrzegał przy okazji posłów, że „samo wydłużenie wieku emerytalnego to droga na skróty, to droga donikąd” a zaproponowanie kobietom by pracowały dłużej aż o siedem lat „jest nie do zaakceptowania”. – Teraz znają państwo sens i cel referendum. (…) Krytycy zarzucają, że pytanie referendalne jest zbyt proste. (…) Nic bardziej mylnego, takie pytanie musi być sformułowane w ten sposób – bronił propozycji „Solidarności”. Według związkowców pytanie to powinno brzmieć: "Czy jesteś za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn?".
Broniąc tak sformułowanego pytania Duda przypominał te z poprzednich referendów. - "Czy jesteś za przeprowadzeniem powszechnego uwłaszczenia obywateli?" - wskazywał na referendum z 1996 roku. I wezwał Donalda Tuska do publicznej debaty o reformie emerytur. - Przed wyborami, panie premierze, mówi pan, że zdaje się na wybory Polaków. Więc niech się pan zda także i teraz - apelował wśród śmiechów posłów prawicy.
Duda punktuje cytatami
Największe wybuchły wtedy, gdy przewodniczący zaczął przypominać rządzącym co sami, jeszcze nie tak dawno temu, mówili w sprawie emerytur. Przytoczył fragment jednego z wywiadów prasowych z premierem, w którym Donald Tusk podkreślał, że "nie wierzy, by wszyscy ludzie zbliżający się do siedemdziesięciu lat mogli pracować w swoich zawodach z równą wydajnością". - "Trzeba znaleźć rozwiązanie elastyczne, miękkie, przede wszystkim dobre dla ludzi, zachęcające ich do dłuższej aktywności zawodowej, a w konsekwencji dobre dla równowagi demograficznej na rynku pracy" - czytał Duda ku rozbawieniu posłów prawicy.
Kolejny cytat, tym razem prezydenta Bronisława Komorowskiego: - "W Polsce nie ma potrzeby podnoszenia wieku emerytalnego. Można stworzyć możliwość wyboru, na przykład łącznie z wyższą emeryturą. Nic na siłę" - sala oczywiście nagrodziła cytat śmiechem i brawami. Nie inaczej było, gdy Duda punktował Jacka Rostowskiego jego własnymi słowami. - "Nie chciałbym angażować się w reformy bolesne i niepotrzebne, jak np. podwyższanie wieku emerytalnego. Wprowadziliśmy system, który już zachęca do dłuższego pozostawania na rynku pracy i nie ma potrzeby podwyższania wieku emerytalnego" - cytował przewodniczący nazywając tę wypowiedź "ostatnią ze złamanych zapowiedzi" ministra finansów.
Na koniec zaapelował: - Polacy nie chcą zmian w tak szybkim tempie. Chcą się wypowiedzieć. Dlatego proszę was: poprzyjcie wniosek o referendum.
Jakie zmiany?
Po debacie posłowie mają głosować nad wnioskiem w tej sprawie. Jego odrzucenie zadeklarowały PO i PSL, głosowanie za - PiS, SP i SLD; RP ma się wstrzymać. Koalicja rządząca ma 234 głosy, co - przy stuprocentowej frekwencji - pozwalałoby odrzucić wniosek o referendum.
W czwartek koalicja PO-PSL zawarła kompromis w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego. Ma on wynosić 67 lat dla kobiet i mężczyzn. Na emeryturę częściową będą mogły przejść kobiety w wieku 62 lat i mężczyźni w wieku 65 lat. Jeśli się na to zdecydują, to do osiągnięcia wieku 67 lat będą mogli pobierać tzw. emeryturę częściową, która wynosiłaby 50 proc. wypracowanego uposażenia.
Premier Tusk powiedział, że wymogiem przejścia na częściową emeryturę "będzie uzbieranie w stażu składkowym wymaganych lat - 35 lat dla kobiet i 40 dla mężczyzn.
Chcą referendum
Z planami rządu nie zgadzają się związkowcy, którzy już protestują przed Sejmem. Związkowcy chcą, żeby Polacy w referendum odpowiedzieli na pytanie, czy są za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. W lutym "Solidarność" złożyła w Sejmie prawie 1,4 mln podpisów pod wnioskiem o takie referendum.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24