- My w Europe jesteśmy przyzwyczajeni do papieża, który tańczy menuet, a papież Franciszek proponuje nam argentyńskie tango, bardzo namiętne i bardzo bliskie - mówił w "Faktach po Faktach" dominikanin o. Paweł Gużyński, komentując wypowiedź papieża o wielodzietności. Paweł Lisicki redaktor naczelny "Do rzeczy" zwrócił uwagę, że to nie pierwsza "tak zaskakująca" wypowiedź Franciszka.
Papież Franciszek powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że nie zgadza się z opiniami niektórych, że "dobrzy katolicy" muszą być jak "króliki" i mieć dużo dzieci. - Najważniejsza w rodzicielstwie jest odpowiedzialność - podkreślił.
Dominikanin o. Paweł Gużyński zwrócił uwagę, że nie pierwszy raz mamy do czynienia "z tak swobodnymi porównaniami" papieża Franciszka. - Mam wrażenie, że my w Europe jesteśmy przyzwyczajeni do papieża, który tańczy menuet, czyli bardzo wystudiowany i zdystansowany taniec jeśli chodzi o bliskość i kontakt partnerów, a papież (Franciszek) nam proponuje argentyńskie tango, bardzo namiętne i bardzo bliskie. I to nas bardzo zaskakuje - powiedział. Podkreślił, że papież Franciszek mówi bardzo otwarcie o tym, co czuje, co myśli - czym różni się od swoich poprzedników. W jego ocenie, interpretacja słów głowy Kościoła zależy od tego, w jakiej kondycji jest słuchacz - czy jest podejrzliwy, drażliwy czy boi się, że ktoś mu zakwestionuje jego wielodzietność. - Ci, którzy boją się własnej wielodzietności jak słyszą taką wypowiedź to reagują bardzo alergiczne - tłumaczył.
- Papież wobec osób, które dbają o życie, o jego swobodę funkcjonowania w wielodzietnej rodzinie, mówi coś krytycznego i od razu wszyscy się spinają, a mówi sensowną rzecz: nie każda wielodzietność jest rozumna i uzasadniona - stwierdził.
"Słaba strona" papieża
Papież mówił też, że kilka miesięcy temu "zrugał" w parafii kobietę, która była po raz ósmy w ciąży i była po siedmiu cesarskich cięciach. Pytał ją, czy chce osierocić dzieci. Podkreślał, że "nie trzeba rzucać Bogu wyzwania". Mówił, że to nieodpowiedzialność, a tymczasem "Bóg daje nam środki, by być odpowiedzialnymi".
W ocenie o. Gużyńskiego, mówiąc o "środkach" papież pokazał swoją słabą stronę, bo dał możliwość dowolnej interpretacji swoich słów. - On używa słów, które niestety mogą być podchwycone szczególnie przez media i nieco może być przesuwane ich znaczenie. Jeżeli będziemy blisko intencji papieża i będziemy przekonani, że on nie ma zamiaru burzyć nauki Kościoła, to jest naprawdę ok - stwierdził.
Jak tłumaczył, Franciszek chciał przez to powiedzieć, że Bóg daje rozum, którym człowiek ma się posługiwać. - To nie jest tak, że otwartość na życie oznacza bezmyślną reprodukcję - stwierdził. Jak mówił dominikanin, wielodzietność może być "mądra i piękna", ale może być także "głupia i przeciwko szczęściu" dzieci - O to papieżowi chodziło - powiedział.
"Zaskakujące" wypowiedzi
Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do rzeczy" stwierdził, że papież zacytował dominujące podejście do wielodzietności w kulturze liberalnej . - Skoro je zacytował, to znaczy, że zdaje sobie sprawę, że tak a nie inaczej ta wielodzietność jest odbierana - mówił.
Zwrócił uwagę, że to nie pierwsza "tak zaskakująca" wypowiedź papieża, szczególnie w czasie podróży samolotem. Papież rozmawiał bowiem z dziennikarzami na pokładzie samolotu wracając z Filipin.
Kilka dni wcześniej, także w samolocie mówił - nawiązując do zamachu w redakcji "Charlie Hebdo" - że nie można obrażać religii i zabijać w jej imię. Wyraził opinię, że wolność słowa ma swoje granice, czym wzbudził kontrowersje niektórych komentatorów.
Autor: db/kka / Źródło: tvn24