Przewodniczący Państwowej Komisji do spraw Pedofilii Błażej Kmieciak poinformował, że uchwałą komisji zostały wszczęte na razie dwa postępowania wyjaśniające, które dotyczą wpisu do rejestru pedofilów. - Mamy świadomość, że sprawy osób duchownych, także sprawy krycia sprawców przestępstw pedofilskich, którzy noszą sutanny, spotykają się ze szczególnym zainteresowaniem - powiedział. Dodał, że takich spraw w komisji jest około 10 procent.
Jak przekazał przewodniczący Państwowej Komisji do spraw Pedofilii Błażej Kmieciak podczas czwartkowej konferencji prasowej, obecnie komisja zajmuje się ponad 120 sprawami. Ponadto komisja monitoruje obecnie 90 spraw będących na etapie śledztwa lub postępowania sądowego.
- Aktualnie w komisji badamy ponadto 2,5 tysiąca spraw, które zostały już zakończone i zapadł już wyrok. Badamy je pod kątem możliwych zadośćuczynień, a także pod kątem działań mających na celu sprawniejsze funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości - mówił Kmieciak.
"20 spraw analizujemy pod kątem wpisania sprawców do rejestru pedofilów"
Przewodniczący komisji zaznaczył również, że uchwałą komisji zostały wszczęte na razie dwa postępowania wyjaśniające, które dotyczą wpisu do rejestru pedofilów. - Ze spraw, które obecnie analizujemy, w 20 analizujemy je pod kątem wpisania sprawców do rejestru pedofilów - dodał. Kmieciak przypomniał też, że sądy i prokuratury mają obowiązek kierowania do komisji informacji o przestępstwach, które uległy przedawnieniu.
- Stanowczo podkreślamy, że nasze działania, bez względu na strój sprawcy, będą dążyć do ochrony osoby, która cierpi - podkreślił Kmieciak.
"Komisja nie jest organem, który jest od ścigania sprawców"
Kmieciak zaznaczył przy tym, że komisja nie zastępuje organów ścigania, ale zajmuje się monitoringiem spraw dotyczących molestowania seksualnego dzieci. Podkreślił, że komisja może za zgodą pokrzywdzonego dołączyć do postępowania na prawach oskarżyciela posiłkowego. Jak dodał, organ korzysta z tego prawa. Odniósł się też do negatywnych opinii dotyczących działania komisji formułowanych w ostatnim czasie przez niektórych polityków. - Do tej pory żaden z polityków nie skierował tego typu sprawy do nas - powiedział.
W ostatnim czasie posłowie KO trzykrotnie próbowali przeprowadzić kontrolę poselską w komisji do spraw pedofilii. Posłowie tłumaczyli, że chcą między innymi dowiedzieć się, co komisja zrobiła, aby zbierać informacje od pokrzywdzonych" oraz dowiedzieć się, "ilu osobom z pokrzywdzonych przez księży ta komisja pomogła". Mieli zamiar także zapytać o budżet komisji. Parlamentarzyści nie zostali ostatecznie wpuszczeni do siedziby komisji. Jak argumentował Kmieciak później, komisja "nie należy do katalogu podmiotów, które podlegają interwencji poselskiej".
Sprawa pana Tomasza. Pytania do komisji, brak odpowiedzi
Reporterka TVN24 Małgorzata Mielcarek zwróciła uwagę, że posłowie opozycji wspomnieli o sprawie pana Tomasza, który miał się zgłosić o pomoc do komisji. Pan Tomasz miał być molestowany przez księdza Wodniaka. Opozycja wskazała, że był on proszony przez komisję o szczegółowe dane na temat swojego oprawcy, był na przykład proszony o wskazanie miejsca zamieszkania sprawcy. - Jak wygląda praca komisji w chwili, gdy ofiara się zgłasza? - pytała reporterka.
- Spotkania z posłami Koalicji Obywatelskiej doszło do skutku - najpierw była pani przewodnicząca Barbara Chrobak, następnie ja byłem z panią przewodniczącą. Podkreślaliśmy to w rozmowie z posłami, że nie spotykaliśmy się na górze w większym gronie z racji na dwa elementy - tłumaczył Kmieciak.
- Po pierwsze na kwestie ochrony epidemicznej, która jest ważna, zwłaszcza w okresie zwiększonej zachorowalności. A po drugie z racji na dobro, bezpieczeństwo i godność osób, które u nas przebywają. Nie będę odnosił się bezpośrednio do tej osoby, dlatego że nie wypowiem żadnej wypowiedzi, która w jakikolwiek sposób mogłaby identyfikować osobę, która do nas kieruje swoją sprawę. Mogę jednak zapewnić, że wszelkie nasze działania jako członków komisji są nakierowane wyłącznie na osobę - mówił przewodniczący komisji.
Jak powiedział, kontakt z osobami skrzywdzonymi, cierpiącymi, "jest dla komisji priorytetem".
- Pan Szymik został zaproszony do Państwowej Komisji. Ja byłam na spotkaniu. Aktualnie oczekujemy dokumentacji od mecenasa pana Szymika - dodała Barbara Chrobak, wiceprzewodnicząca komisji, dopytywana o procedury w takiej sytuacji, w jakiej był pan Tomasz. Chrobak odniosła się jednak do przypadku innej osoby, a reporterka dopytywała o sprawę pana Tomasza, nie pana Szymika.
Następnie inny dziennikarz próbował doprecyzować pytanie. Tłumacząc, że chodziło o pana Tomasza, a nie pana Szymika. Ale - jak ocenił dziennikarz - pomyłka wynika zapewne z faktu, że "pan Tomasz i pan Szymik zostali zgwałceni przez tego samego księdza, który zgwałcił 500 osób przez 40 lat".
Kmieciak pytany, co komisja w tej sprawie zrobiła, odparł: - Bardzo cenię, uważam, że praca dziennikarzy jest naprawdę bardzo ważna, ale niech pan się nie obrazi - dla mnie poufność osoby, która została skrzywdzona jest dużo ważniejsza i nie będę odpowiadać na temat konkretnych spraw, które w jakiś sposób mogą zidentyfikować tę osobę.
Na uwagę dziennikarza, że wśród 500 osób był pewnie więcej niż jeden Tomasz, Kmieciak odpowiedział: - Jest dla nas dużo ważniejsza prywatność osób, które doświadczają cierpienia, z nimi się spotykamy na co dzień, niż w tym momencie odpowiedzenie na pytanie, które mogłoby zidentyfikować osobę skrzywdzoną.
- Państwo piszą 27 listopada do pana Tomasza, że potrzebują adresu osoby, która dokonała czynu zabronionego. Wiecie państwo, gdzie można było ten adres uzyskać? Na stronie diecezji. W 2018 roku adres był, teraz go nie ma. Czy to nie jest tuszowanie według państwa? - pytał dziennikarz na czwartkowej konferencji prasowej.
- Mogę powiedzieć jeszcze raz, aby państwo mieli też świadomość. Dla nas kwestia poufności, prywatności osób, które do nas przybywają, jest szczególnie ważna. A na temat procedur i odpowiedzi, które udzielamy poszczególnym osobom, proszę wybaczyć, nie będę wypowiadał się w tej kwestii - kontynuował Kmieciak.
Źródło: PAP, TVN24