Część szkół mierzy temperaturę uczniom, którzy przychodzą na konsultacje. Niektórzy dyrektorzy chcą to robić również w czasie egzaminów zewnętrznych. - W naszych wytycznych tego nie ma i uważam, że taka praktyka nie ma sensu - komentuje dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
- Córka poszła do szkoły spacerem, a że dzień jest słoneczny i ciepły, to po przyjściu do szkoły okazało się, że termometr wskazuje podwyższoną temperaturę - opowiada mama ósmoklasistki z Olsztyna (chce zachować anonimowość). W konsekwencji jej córka nie została wpuszczona do szkoły na konsultacje. Taka sama sytuacja spotkała jej kolegę.
Na dworze gorąco, dzieci podekscytowane
- Dodam, że termometr używany w szkole wczoraj w ogóle nie chciał pokazać żadnej temperatury - irytuje się mama dziewczyny. I dodaje: - Nie można wykluczyć, że taka sama sytuacja będzie miała miejsce w dniach egzaminu. Będzie to połowa czerwca, zapewne będzie ciepło, a może nawet gorąco, dzieci będą podekscytowane. Podwyższona temperatura będzie zatem efektem innych czynników niż potencjalna choroba. Nie można też pomijać, że termometry bezdotykowe w praktyce nie są dokładne. Kto zagwarantuje, że ten używany w szkole jest sprawny i pokazuje w miarę dokładną temperaturę? Myślę, że nikt.
Nasza czytelniczka, jak relacjonuje, rozmawiała z dyrekcją szkoły. - Zasłaniali się procedurami i tym, że muszą pilnować bezpieczeństwa - mówi. - A czy ktoś pomyślał, że w ten sposób narażają dzieci na dodatkowy stres? Przecież nikt tam nie ma kompetencji lekarskich, poza tym na podstawie samej temperatury nie da się określić stanu zdrowia. Mojej córki do szkoły nie wpuściła woźna - dodaje.
Co mówią wytyczne?
Mierzenie temperatury dzieciom przychodzącym na konsultacje to oddolna inicjatywa dyrektorów szkół. W wytycznych, które opracował Główny Inspektorat Sanitarny z Ministerstwem Zdrowia, nie ma takiego wymogu.
Kwestia temperatury ciała jest poruszana tylko w przypadku uczniów z klas 1-3, którzy do szkół mogą przychodzić od 25 maja na zajęcia opiekuńcze.
Rekomenduje się zakup termometru, najlepiej bezdotykowego (co najmniej jeden termometr dla szkoły) i dezynfekowanie go po użyciu w danej grupie. W przypadku posiadania innych termometrów niż termometr bezdotykowy, konieczna jest dezynfekcja po każdym użyciu. Należy uzyskać zgodę rodziców/opiekunów na pomiar temperatury ciała ucznia, jeżeli zaistnieje taka konieczność, w przypadku wystąpienia niepokojących objawów chorobowych.
W wytycznych dotyczących konsultacji nie ma takich zapisów.
Egzamin może podnieść temperaturę
- Nie ma ich też w wytycznych dotyczących przeprowadzania egzaminów. Uważam, że taka praktyka nie ma sensu - mówi Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. - Odbyła się u nas dyskusja na ten temat ze specjalistami z GIS i wspólnie uznaliśmy, że nie wprowadzimy obowiązku mierzenia temperatury przed egzaminami.
Smolik przyznaje, że zdaje sobie sprawę, że gorączka często może być objawem stresu. - Skreślanie uczniów na podstawie temperatury byłoby niesprawiedliwe. Tym bardziej że kto miałby ustalać, jaka temperatura jest za wysoka, by nie pisać egzaminu? Jeśli uczniowie będą mieli inne objawy chorobowe, wtedy sprawy mają się inaczej. Jeśli dyrektor ma wątpliwości, może wysłać takie osoby do lekarza. Ale mierzenie samej gorączki byłoby ryzykowne prawnie i etycznie - dodaje.
Jeżeli zdający lub członek zespołu nadzorującego przejawia niepokojące objawy choroby, przewodniczący zespołu nadzorującego lub członek zespołu nadzorującego informuje o tym przewodniczącego zespołu egzaminacyjnego, który zapewnia odizolowanie zdającego lub innej osoby przejawiającej objawy choroby w odrębnym pomieszczeniu lub wyznaczonym miejscu z zapewnieniem minimum dwóch metrów odległości od innych osób.
W przypadku niepokojących objawów chorobowych u osób niepełnoletnich istnieje obowiązek niezwłocznego powiadomienia rodziców lub opiekunów prawnych ucznia o zaistniałej sytuacji w celu pilnego odebrania go ze szkoły. Istnieje też obowiązek poinformowania właściwej powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej, a w razie pogarszania się stanu zdrowia zdającego – także pogotowia ratunkowego.
Można mieć koronawirusa, a nie mieć gorączki
W zeszłym tygodniu pisaliśmy o ósmoklasiście Mikołaju z Opola, który zakaził się koronawirusem, a jednak nie miał gorączki. Jego mama opowiadała tvn24.pl: – Rozpoczęły się powroty do szkół. Najmłodsze dzieci są pod opieką nauczycieli, starsze mogą przychodzić na konsultacje. Wiem, że w wielu placówkach mierzy się im temperaturę na wejściu, ale czy to ma sens? Mikołaj nie miał gorączki ani przez chwilę, a przecież ma koronawirusa! Szkoła w żaden sposób nie jest w stanie sprawdzić, czy dzieci są zdrowe, a te mogą zarażać kolejne osoby.
Dyrektorzy twierdzą, że mierzą temperaturę w trosce o uczniów. - Będę to robił również w czasie egzaminów, ale nie zamierzam nikogo odsyłać do domu. Dla uczniów z gorączką zaplanowałem osobną salę - przyznaje dyrektor jednej z poznańskich podstawówek. - Wierzę, że nikt chory do szkoły nie przyjdzie, a gorączka będzie głównie wynikiem stresu, ale nie chcę ryzykować - dodaje.
- Rozumiem dyrektorów i rozumiem obawy rodziców - mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Politycy mówią coraz częściej "to tylko wytyczne" w sprawie różnych rzeczy związanych z koronawirusem, zapominając, że chodzi "aż" o nasze życie i zdrowie. Być może w niektórych szkołach są nadgorliwi, ale czy można się dziwić, że się boją? - dodaje.
Co jeśli nie napiszą egzaminu w terminie?
Uczniowie, którzy z powodu choroby czy kwarantanny spowodowanej chorobą kogoś z członków rodziny lub innych powodów losowych nie napiszą egzaminów w pierwszym terminie (matury zaczynają się 8 czerwca, egzamin ósmoklasisty - 16 czerwca), będą mogli do nich podejść w dodatkowym terminie. Dodatkowe matury zaplanowano od 8 lipca, egzaminy ósmoklasisty od 7 lipca.
- Apeluję o odpowiedzialną postawę. Jeśli dziecko lub ktoś z jego krewnych jest chore, taki uczeń nie powinien za wszelką cenę przychodzić na egzamin. Powinien zostać w domu ze względu na zdrowie swoje i innych – mówi dyrektor Smolik.
Źródło: tvn24.pl