Od dyrektora ośrodka kultury w Brzeszczach, przez burmistrza, radną i posłankę, stała się wiceprezesem największej partii opozycyjnej. I dała PiS pierwsze od 10 lat wyborcze zwycięstwo. Dlaczego Beacie Szydło udało się osiągnąć to, na czym tak wielu jej poprzedników połamało sobie zęby?
Beata Szydło nigdy nie kryła, że źle czuje się na warszawskich salonach. Pozostała bardziej "kobietą z prowincji", niż panią poseł z Wiejskiej. Wolała konkretną pracę od krzyków i rozpychania się łokciami.
W Sejmie jest od 2005 roku, wtedy w partii nie była ani bardzo lubiana, ani zauważana. Gdy na finiszu kampanii parlamentarnej w 2007 roku w mediach pojawiła się informacja o zatrzymaniu posłanki Beaty S. pod zarzutem korupcji, w sztabie PiS zapanował popłoch. W Sejmie były wtedy tylko dwie Beaty S.: Sawicka (z Platformy Obywatelskiej) i Szydło.
Ta anegdota, opowiadana w partii, pokazuje drogę, jaką w ostatnich kilku latach pokonała Szydło w hierarchii PiS.
Kwiaty od prezesa
- Pracowitość i skromność, to zostało jej do dziś. Tyle że nabrała pewności siebie i ma za sobą prezesa (Jarosława Kaczyńskiego - red.) - mówi nam dziś o szefowej kampanii Andrzeja Dudy jeden z czołowych polityków PiS.
Jest 15 kwietnia 2015 roku. Środek zmagań o prezydenturę, trwa spotkanie sztabu wyborczego kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Nagle wchodzi prezes partii.
- Proszę sobie nie przeszkadzać, ja tylko do Beaty - mówi Jarosław Kaczyński. I wręcza posłance kwiaty. To był jej dzień urodzin.
Nic więc dziwnego, że to Szydło dla wielu jest dziś drugą osobą w partii. Nigdy jeszcze żadna kobieta nie miała jednocześnie takich dobrych relacji z prezesem Kaczyńskim oraz takiej władzy i wpływów.
Nie tylko sukcesy
Jest klasyczną sierotą po PO-PiS-ie. Przez chwilę, przy tworzeniu list do Sejmu w 2005 roku, Beata Szydło chciała startować z Platformy Obywatelskiej. Jej wejście do partii Donalda Tuska miał wówczas zablokować Paweł Graś. Potem przez lata rywalizowali w tym samym okręgu, chrzanowskim. Ostatecznie Szydło do Sejmu weszła z list Prawa i Sprawiedliwości. A w 2007 z list PiS uzyskała nawet lepszy wynik niż Paweł Graś z PO.
Jej prawdziwa kariera zaczęła się jednak dopiero w 2010 roku. Po katastrofie smoleńskiej, w której straciła najbliższą koleżankę, Aleksandrę Natalli-Świat.
Zajęła jej miejsce w sejmowej komisji finansów, stając się twarzą polityki ekonomicznej PiS. Toczyła wówczas ostre boje z ówczesnym ministrem finansów Jackiem Rostowskim, który regularnie wytykał jej niekompetencję i brak merytorycznego przygotowania.
Kiedy po porażce w kampanii prezydenckiej w 2010 roku Jarosław Kaczyński wyrzucił z partii Joannę Kluzik-Rostkowską i Elżbietę Jakubiak, w PiS rozpoczęło się nerwowe poszukiwanie kobiety do władz partii. Szydło została wiceprezesem.
Tak wygląda jej dotychczasowa kariera. Z jednej strony praca i lojalność, z drugiej - korzystanie z okazji, także z niepowodzeń innych. W podobny sposób przejęła władzę w regionie małopolskim. Zastąpiła tam wyrzuconego z partii Zbigniewa Ziobro - tego samego, który kiedyś przyciągnął ją do PiS.
Ma też na koncie własne porażki. Mimo dobrego wyniku PiS w ostatnich wyborach samorządowych nie udało się zapewnić radnym tej partii większości w sejmiku małopolskim.
"Widać było, że się szanują"
- To dobry duch tej kampanii - powiedział o niej po ogłoszeniu wyniku wyborów prezydenckich, Andrzej Duda.
To Beata Szydło po zwycięskiej pierwszej turze szepnęła mu do ucha, żeby podszedł i pocałował żonę.
Sztabowcy i politycy PiS mówią nam, ze Szydło i Duda bardzo dobrze dogadywali się w kampanii.
- To była partnerska relacja. Ona się go nie bała, on jej słuchał. Ona nie bała się go krytykować, on miał do niej zaufanie. Dobrze reagowała na jego słabości czy błędy - słyszymy. - Widać było, że się szanują. Jest od niego dziewięć lat starsza, to też mogło mieć wpływ.
- Poznaliśmy się tak naprawdę dopiero w Sejmie w 2007 roku. Potem robiłam Andrzejowi kampanię samorządową i do Parlamentu Europejskiego - opowiada Beata Szydło.
Jak zareagowali oboje na informację o zwycięstwie w wyborach prezydenckich? - Milczeliśmy i patrzyliśmy na siebie z niedowierzaniem - przyznaje w rozmowie z nami szefowa sztabu.
Dwa zaskoczenia: Duda i Szydło
W PiS mówią, że po kampanii są dwa zaskoczenia: Duda i Szydło. Czy pójdzie z nim do kancelarii? Decyzja nie zapadła. Tę podejmie już prezes Jarosław Kaczyński. Z jednej strony wiceprezes Szydło będzie potrzebna w nowym sztabie, a jeśli PiS wygra wybory parlamentarne, to ona będzie naturalnym kandydatem na wicepremiera. Z drugiej jednak strony to, co będzie działo się w tych miesiącach w kancelarii prezydenta, może mieć zasadniczy wpływ na przebieg całej kampanii PiS. A jak pokazała ta ostatnia, Duda i Szydło to duet, który wygrywa wybory.
Wyjście z cienia w takiej partii jak PiS ma swoją cenę. Nikomu w Prawie i Sprawiedliwości nie zazdrości się dziś politycznej pozycji tak bardzo, jak Beacie Szydło. A niejeden już polityk, którego ogłaszano "pierwszym po prezesie", szybko kończył partyjną karierę.
Szydło o tym wie, bo nie raz takiego upadku była świadkiem. Ale dziś to ona ma przewagę. Jest najbliżej prezesa i ma jego pełne poparcie.
"Pozbywanie się jej byłoby dla PiS niekorzystne"
Zdaniem dr Błażeja Pobożego, politologa z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, Beata Szydło w przeciwieństwie do wielu czołowych polityków PiS zdaje się stać wiernie przy prezesie Kaczyńskim.
- Mimo że wczoraj szeptano, iż powinna być liderem w kolejnej kampanii, zostać premierem, ona zna hierarchię i pozostaje lojalna wobec prezesa i całego projektu jakim jest Prawo i Sprawiedliwości - ocenił politolog.
Dodał, że nie sądzi, żeby Szydło miała aspirację, aby zostać premierem.
W jego ocenie Jarosław Kaczyński nie zgodzi się na jej odejście do Kancelarii Prezydenta, a ona raczej wolę prezesa uszanuje.
- Skoro dowiodła, że jest dobrym organizatorem, to pozbywanie się jej byłoby dla PiS niekorzystne - dodał.
Dr Poboży uważa, że Kaczyński będzie chciał mieć Szydło przy sobie w nadchodzącej kampanii parlamentarnej. W przypadku wygranej Prawa i Sprawiedliwości miałaby szansę zostać jednym z wicepremierów.
Zdaniem politologa zwycięstwo Andrzeja Dudy to jednak nie tylko zasługa Szydło. Zwrócił uwagę, że był to wysiłek całego sztabu. Poza tym - jego zdaniem - przyczynił się do tego również splot korzystnych dla PiS okoliczności oraz katastrofalna kampania Bronisława Komorowskiego.
Dr hab. Rafał Chwedoruk z Instytutu Nauk Politycznych UW zwrócił uwagę, że Beata Szydło szybko się uczy. W polityce jest zaledwie od 2005 roku. - Świadectwo wystawia sobie poprzez kompetencje - dodał.
Jego zdaniem, w sytuacji, gdyby na jesieni wybory wygrało PiS, ale rządziłoby z koalicjantem, jednym z głównych kandydatów na premiera mogłaby być właśnie Beata Szydło. - Żaden koalicjant nie zgodziłby się na Jarosława Kaczyńskiego w roli szefa rządu - uważa.
Dodał, że być może Beata Szydło ma przed sobą karierę polityczną przekraczającą tę kadencję Sejmu.
Autor: Arleta Zalewska,js//rzw / Źródło: tvn24