To ona pierwsza zaalarmowała ratowników, pierwsza wykonała telefon na policję. Potem z sąsiadami i mieszkańcami pobiegła, by ratować ludzi na miejscu kolejowej tragedii pod Szczekocinami. Anna Kwiecień, sołtys Chałupek rządząca od roku, ciągle ma jednak wrażenie, że nie zrobiła wszystkiego, co mogła. - Przewija mi się film i mam wrażenie, że można było zrobić jeszcze więcej - przyznaje, choć mieszkańcy wsi mówią o niej same dobre rzeczy.
Okno domu Anny Kwiecień wychodzi wprost na tory kolejowe. Sołtys zobaczyła więc sekundy po katastrofie wszystko to, co stało się w efekcie zderzenia dwóch pociągów jadących Centralną Magistralą Kolejową. Chwyciła za słuchawkę i po telefonie na policję, od razu "skrzyknęła" mieszkańców.
O tym, że sołtysowa ma "głowę na karku" od dawna wiedzą mieszkańcy Chałupek. - Ona mądrze myśli, to równa dziewczyna - mówi jeden z nich, a burmistrz Szczekocin, Krzusztof Dobrzyniewicz dodaje: - Bardzo charyzmatyczna. To kobieta, która docenia też to, co się dzieje wokół niej.
Sama Kwiecień przyznaje, że czasami poza samą wsią jest jej trudno, bo bywa, że w regionie się śmieją z kobiety rządzącej we wsi, ale wszyscy w okolicy doceniają jej wysiłki. Ostatnio sami załatali na jej prośbę lokalną drogę. Tę samą, po której na miejsce wypadku kolejowego jechały karetki pogotowia, straż pożarna, a także prezydent i premier.
- Mam nadzieję, że zbyt wygodnie im się nie jechało. Może pomyślą, że warto nam pomóc w wyremontowaniu tej drogi - kwituje Anna Kwiecień.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN