Ciepły, uśmiechnięty i życzliwy - tak o zmarłym w czwartek Stanisławie Mikulskim mówił aktor Olgierd Łukaszewicz. Jak jednak dodał, "teraz trzeba na niego spojrzeć jak na zjawisko". - Niezwykłe, oddziałujące elektryzująco na miliony, a przede wszystkim na panie - ocenił Łukaszewicz.
Stanisław Mikulski odszedł w czwartek nad ranem w jednym z warszawskich szpitali. Miał 85-lat. - Rozmawiałem z nim kilka dni temu, namawiając go do wspólnego zdjęcia w Domu Artystów Weteranów w Skolimowie. Mówił: wiesz co, przepraszam cię, ale właśnie idę do szpitala. Poza tym moja choroba powoduje, że włosów mam coraz mniej. Krępował się tego - wspominał ostatnią rozmowę z Mikulskim aktor Olgierd Łukaszewicz.
Elektryzujące zjawisko
Jak dodał, znany z niezapomnianej roli Hansa Klossa aktor był niezwykle ciepłym człowiekiem. - Życzliwym, zawsze uśmiechniętym. Troszczył się o stuletniego aktora Maciejewskiego, żebyśmy go jakoś uczcili. I to było parę tygodni temu -mówił Łukaszewicz. - Teraz trzeba na niego spojrzeć jak na zjawisko. Niezwykłe, oddziałujące elektryzująco na miliony, a przede wszystkim na panie - ocenił Łukaszewicz w TVN24. Jak dodał, jego żona, która grała z Mikulskim w "Samochodziku i Templariuszach" opowiadała, jak kiedyś całą górkę obsiadły panie, które przyszły podziwiać aktora. - Były to panie dojrzałe, a nie dziewczęta - opowiadał Łukaszewicz.
Rola Klossa "znakomicie zrobiona"
Jak ocenił, problem z rolą Hansa Klossa, z której aktor był najbardziej znany, polegał na tym, że była "tak znakomicie zrobiona". To właśnie dlatego Mikulskiemu ciężko było od niej odejść. - Mundur wywołujący przykre wrażenia, a jednocześnie ukryty w tym człowiek, który nie może pokazywać swojej prawdy, swojego ciepła, swojej wrażliwości, motywacji. To było wydarzenie artystyczne ta kreacja, ale go jednocześnie zaszufladkowała - ocenił Łukaszewicz. Zwrócił też uwagę, że Stanisław Mikulski zagrał wiele wspaniałych rol w Teatrze Polskim. - Ale cóż z tego, kiedy Kloss to przyćmił - powiedział Łukaszewicz. Aktor podkreślił, że choć Mikulski był "bożyszczem", to pozostał skromną osobą. - Byłem u niego w domu, widziałem jego wspaniałego kota. Mieszkał bardzo skromnie, w bardzo przeciętnym bloku, który przetrwał z PRL. Pomyślałem: jak to możliwe, że bożyszcze, w które pół Europy się patrzyło, mieszkał w tak skromnych warunkach - wspominał Łukaszewicz.
Autor: kde/tr / Źródło: tvn24