- Ludzie już wydali wyrok, nie możemy wyjść na ulicę. Kto weźmie odpowiedzialność za to, jak nam się coś stanie - pytał na specjalnie zwołanej konferencji ojciec Magdy Bartłomiej Waśniewski, odpierając zarzuty mediów, m.in. że wraz z żoną niedługo przed śmiercią Magdy mieli szukać informacji o organizacji pogrzebu dziecka. Krzysztof Rutkowski ostrzegał, że "ludzie zbierają się przed ich domem i chcą ich zlinczować".
Ojciec Magdy zdementował informacje, że mieli wraz z żoną kartkę, na której wypisane były powody dla których warto pozbyć się dziecka. Zaprzeczył, że przed śmiercią Magdy szukał w internecie informacji o trumnach i jak zorganizować pogrzeb dziecka.
- Było podane, że na te strony wchodziliśmy kilkanaście dni przed dniem, w którym zginęła Madzia. Bardzo mnie to ciekawi, bo ja komputer kupiłem 10 dni temu. Potem tłumaczył, że w ogóle nie szukał takich informacji przed śmiercią dziecka.
Poinformował, że szukał wraz z żoną informacji na temat zaczadzeń - pojawiła się sugestia możliwości podtrucia dziecka - ponieważ w domu ma piec i chciał wytłumaczyć żonie jak uniknąć zagrożenia.
- Mogę potwierdzić strony o zaczadzeniach, na które wchodziliśmy razem z Kasią. Szukaliśmy stron jak palić w piecach i weszliśmy m. in. na stronę straży pożarnej o objawach zaczadzeń i jak się przed tym ustrzec - mówił Waśniewski.
Poinformował, że prokuratura zabezpieczyła pięć komputerów: dwa należące do niego, jeden jego siostry, jeden należący do jego przyjaciela oraz jeden, którego właścicielem jest brat Katarzyny W. W tej sytuacji - jak zaznaczył - może odpowiadać za to, co się działo w jego komputerach, a nie rodziny.
Nie mogą normalnie żyć
Jego zdaniem "nakręcanie medialnego szumu jest dziwne". - Czy ci ludzie sobie nie zdają sprawy z tego, że kiedy tutaj wszedłem, to połowa ludzi patrzyła na mnie jak na mordercę. Ludzie już wydali wyrok, nie możemy wyjść na ulicę. Kto weźmie odpowiedzialność za to, jak nam się coś stanie. Co wtedy zrobią media? - pytał Waśniewski.
I apelował: - Proszę mi pokazać dowody i wtedy możemy rozmawiać. A nie nieoficjalne źródło. Takim źródłem może być też sprzątaczka - powiedział.
Media od razu na początku konferencji prasowej zaatakował też Krzysztof Rutkowski. - Pod adresem Bartka i Katarzyny zostało skierowanych wiele medialnych zarzutów. Zarzutów, które powinny być odparte lub potwierdzone przez samych zainteresowanych. Są to bardzo dziwne i niejasne informacje - mówił Rutkowski.
I oceniał, że Waśniewscy nie mogą normalnie żyć w Łodzi.
- Ci młodzi ludzie zaczęli nowe życie, zaczęli normalnie funkcjonować w Łodzi. Wczoraj pod ich mieszkaniem zebrała się duża grupa osób, które chciały ich zlinczować. Te informacje powodują zagrożenie życia i zdrowia tych ludzi. Co będzie jeśli Bartek nie wytrzyma i się powiesi. Zastanówmy się nad tym, co piszemy - apelował do dziennikarzy.
Prokuratura? Nic nowego
Waśniewski odniósł się też do środowej konferencji prokuratury, która poinformowała, że bada różne wersje, w tym mówiącą o celowym i zaplanowanym pozbawieniu życia dziecka oraz współudziału osób trzecich w ukryciu zwłok dziecka i "w dalszych działaniach zmierzających do uniknięcia odpowiedzialności karnej przez sprawców lub sprawcę" śmierci Magdy.
- To, co powiedziała prokuratura na konferencji, nie było niczym nowym. W mediach pojawiły się komentarze, że to już jest pewne i jesteśmy mordercami. Jak można powiedzieć coś takiego - odpowiadał ojciec Magdy.
Odmówił badania
Waśniewski przyznał, że to on odmówił prokuraturze ponownego poddania się badaniu wariografem. Zrobił to, ponieważ już raz takie badanie było robione przez ekspertów Krzysztofa Rutkowskiego. Tłumaczył, że wynik nowego badania mogłyby zafałszować leki psychotropowe, które przyjmuje. Zapewnił, że jeśli prokuratura chce, to on podda się ponownemu badaniu, ale "nie ponosi odpowiedzialności za wynik".
- Będę się kontaktował z prokuraturą. Muszę wcześniej odstawić leki. Chciałbym żeby wyniki badania były przekazane opinii publicznej - podkreślił.
W złym stanie psychicznym
Bliscy dziecka zdementowali informacje, jakoby Magda mogła zginąć dwa dni wcześniej. Matka Bartosza Waśniewskiego przypomniała, że sąsiadka widziała Magdę żywą w dniu zdarzenia, a ona sama, kiedy dzwoniła do syna, słyszała gaworzenie dziecka.
Ojciec Magdy stwierdził, że na dowód może pokazać zdjęcie z telefonu komórkowego, na którym jest dziecko z dziadkami. I na którym widnieje data świadcząca o tym, że nie jest prawdą, iż Magda zginęła dwa dni wcześniej.
Obecna na konferencji prasowej Katarzyna W. w ogóle się nie wypowiedziała. Jak tłumaczył jej mąż, "jest w złym stanie psychicznym".
Powtórzył, że doniesienia medialne, jakie pojawiły się w ostatnich dniach w sprawie śmierci Magdy, "skończyły się kolejną wizytą u lekarza i partią leków". - Co się czuje kiedy podnosi się żaluzje i słyszy morderca, morderca - stwierdził.
Mąż Katarzyny W. pytany przez dziennikarzy po co w takim razie jego żona przyszła, stwierdził, że gdyby nie przyszła, mogłaby się spotkać z zarzutem, iż się ukrywa. – Tak samo jak ja jestem dla niej tarczą, tak samo ona jest dla mnie podporą – dodał mąż Katarzyny W.
Zapewnił, że gdyby jej nie wierzył, nie siedziałby tu z nią. - Nie miało by to sensu – zaznaczył.
- Czy ufa pan Krzysztofowi Rutkowskiemu? - dopytywał jeden z dziennikarzy. – Pan Krzysztof cały czas stoi za nami murem. Jest obserwatorem, stoi obok i ma obiektywne spojrzenie, które teraz jest potrzebne. Nie czujemy się przez niego wykorzystani w żaden sposób - odpowiedział Bartosz Waśniewski.
Na koniec zapewnił: - Nam zależy na tym, żeby to się uciszyło, nie mam zamiaru prać brudów, które ktoś mi naniósł do mieszkania.
Źródło: TVN 24