Warszawski sąd uznał, że zatrzymania Obywateli RP przed marszem narodowców w Warszawie było bezzasadne i nieprawidłowe. Sąd ma zawiadomić prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez policjantów.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia rozpoznał pierwsze pięć z 39 zażaleń działaczy Obywateli RP zatrzymanych w Święto Niepodległości przy ulicy Smolnej w Warszawie. O sprawie poinformowała "Gazeta Wyborcza".
Adwokat Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, która reprezentowała Obywateli RP powiedziała dziennikowi, że "w ustnym uzasadnieniu sąd poinformował, że powiadomi prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy policji w związku z artykułem 231 kodeksu karnego, czyli przekroczeniem uprawnień lub niedopełnieniem obowiązków".
- Sąd Rejonowy wobec pierwszej grupy osób wydał postanowienie mówiące o tym, że nasze zatrzymanie w dniu 11 listopada było bezzasadne i nieprawidłowe. Sąd skierował swoją opinię do prokuratury, która jego zdaniem powinna podjąć takie kroki zmierzające do ukarania policji za przekroczenie swoich uprawnień - mówiła w środę TVN24 Iwona Wyszogrodzka, działaczka Obywateli RP.
Dodała, że "zabranie nas ze skweru znajdującego się pół kilometra od czoła marszu, który nota bene jeszcze się nie rozpoczął, sąd uznał za przekroczenie uprawnień i za działania bezzasadne, i bezpodstawne".
"Teraz policja zaczęła nas wzywać"
Michał Szymanderski-Pastryk z Obywateli RP również przekazał, że według sądu "zatrzymanie było legalne (…), ale było bezzasadne i niepoprawnie przeprowadzone".
- Bezzasadne, dlatego, że policja nie podjęła próby wylegitymowania nas i sąd nie dostrzegł zasadności takiej interwencji ze strony policji, a niepoprawnie przeprowadzone, dlatego, że nie poinformowano nas o tym, że jesteśmy zatrzymani i mamy prawo do prawnika - tłumaczył.
Przekazał, że na rozprawie nie było przedstawiciela policji. Powiedział, że dopiero teraz policja zaczęła wzywać Obywateli RP w charakterze osób podejrzanych o zakłócanie zgromadzenia cyklicznego.
- Nie wiemy do końca jak to się potoczy, ponieważ sąd już wydał postanowienie, w którym stwierdza, że zatrzymanie nas przez policję było niezgodne z prawem - dodał.
"Brak naszej reakcji stanowiłby zaniechanie"
Do interwencji z 11 listopada odniósł się na Twitterze rzecznik Komendy Stołecznej Policji komisarz Sylwester Marczak.
"Pragnę podkreślić, ze dla policjantów Komendy Stołecznej Policji niezmiennie najważniejszym celem podczas zabezpieczania zgromadzeń publicznych jest zapewnienie wszystkim uczestnikom , bez względu na poglądy przez nich reprezentowane. Nie inaczej było 11 listopada 2017 roku podczas zgromadzenia Marsz Niepodległości" - oświadczył.
Dodał, że działania policjantów "mają przede wszystkim zapobiegać zagrożeniom".
"Z uwagi na fakt, że istniała uzasadniona obawa, iż może dojść do bezpośredniej konfrontacji antagonistycznie nastawionych do siebie osób, co stanowi realne zagrożenie dla ich bezpieczeństwa, podjęliśmy kroki, które temu zapobiegły" - podkreślił.
"Brak naszej reakcji w takiej sytuacji stanowiłby niewątpliwie zaniechanie mogące skutkować narażeniem uczestników legalnego zgromadzenia, a także osób biorących udział w pikiecie na niebezpieczeństwo" - dodał.
Komentarz rzecznika prasowego Komendanta Stołecznego Policji do interwencji przeprowadzonej przez policjantów w dniu 11 listopada 2017 r., w związku z zabezpieczeniem zgromadzeń odbywających się na terenie m.st. Warszawa. pic.twitter.com/VbFbNPo4GC
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) January 5, 2018
"Taką dzisiaj mamy walkę z obywatelami"
- Zastanawiam się czy teraz w tym sądzie nie zostanie wymieniony prezes, a w następstwie uchylony wyrok sądu do ponownego rozpatrzenia, tak jak to już miało miejsce w Suwałkach - skomentowała rzeczniczka Nowoczesnej Paulina Henning-Kloska.
Przypomniała, że wówczas również sąd umorzył postępowanie w sprawie Obywateli RP, po czym sprawa została skierowana do ponownego rozpatrzenia. - Taką dzisiaj mamy walkę z obywatelami - skwitowała.
"Standardy białoruskie"
Cezary Tomczyk z Platformy Obywatelskiej powiedział, że to, co robi policja na polecenie ministra Błaszczaka, to już są standardy białoruskie.
- Skoro policja może kogoś zatrzymywać bez powodu, to każdy obywatel, w każdym miejscu w Polsce, może czuć się zagrożony. Może dostać rozkaz na przykład od radnego PiS-u, a może od jakiegoś posła PiS-u, że warto tym albo innym obywatelem się zająć.
Dodał, że sprawy, które dzisiaj dotyczą polityków i ludzi, którzy protestują, jutro mogą dotyczyć każdego z polskich obywateli. - I dlatego przeciwko temu trzeba protestować - podkreślił.
"Bardzo dobrze, że sąd to będzie rozstrzygał"
Senator PiS Jan Maria Jackowski powiedział, że „mamy do czynienia z pewną sytuacją podwyższonego ryzyka wynikającą z tego, że część osób, które biorą udział w protestach świadomie zapowiadała publicznie, że będzie naruszała obowiązujące prawo w tym zakresie”.
- Nie mnie rozstrzygać o tym, że czy prawo zostało naruszone czy nie, ale skoro organy porządkowe twierdzą, że mogło dojść do naruszenia prawa i podjęły swoje czynności, zapewne mają w tym zakresie jakąś argumentację - mówił.
- Bardzo dobrze, że sąd to będzie rozstrzygał - skwitował.
45 osób trafiło na policję
11 listopada ulicami Warszawy przeszedł marsz organizowany przez środowiska narodowców. Przed godziną 15, w okolicach Smolnej 36, doszło do interwencji policji. Grupa Obywateli RP została przewieziona na komendę.
"Należy pokreślić, że policja dokonała interwencji bezprawnie. Interwencji dokonano w związku z rzekomym zakłócaniem zgromadzenia cyklicznego, tyle, że tzw. Marsz Niepodległości jeszcze się nie zaczął, zaczął się o godz. 15, a policja dokonała interwencji o 14.40. Obywatele RP nie przebywali na trasie marszu" - podkreślili Obywatele RP w oświadczeniu przesłanym mediom.
- Był transparent na temat hańby, jaką jest maszerowanie ONR-u, czy też środowisk faszyzujących przez Warszawę i chwilę później pojawiły się zastępy policjantów. Zostałem "wyrwany" z ziemi i wsadzony do samochodu – relacjonował TVN24 Tobiasz Budzyński.
"Czynności wyjaśniające"
- Policjanci doprowadzili do komendy grupę osób, które nie dostosowały się do żądań organizatora Marszu Niepodległości. Ten zażądał reakcji policji i tak się stało - tłumaczył z kolei Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Jak dodał, chodziło o usiłowanie blokowania legalnego marszu.
Policja tłumaczyła, że nikomu nie postawiono zarzutów. - Żadna z osób nie została zatrzymana, 45 osób zostało przewiezionych do jednostki policji, żadnej z tych osób nie przedstawiono zarzutu. Wobec wszystkich tych osób wykonano czynności związane z ustaleniem tożsamości celem wykonania dalszych czynności związanych z popełnieniem wykroczenia z artykułu 52 kodeksu wykroczeń, czyli zakłóceniu legalnego zgromadzenia. Natomiast w stosunku do dwóch osób wszczęto czynności wyjaśniające, nie stawiano żadnych zarzutów - mówił wówczas komendant główny policji nadinsp. Jarosław Szymczyk.
Autor: js/adso,now / Źródło: Gazeta Wyborcza, TVN24, TVN Warszawa
Źródło zdjęcia głównego: TVN24