Prokuratura we Włocławku skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko właścicielowi psów, które na początku roku zaatakowały matkę podczas spaceru z 9-miesięczną córką. 41-letnia kobieta została dotkliwie pogryziona przez zwierzęta, gdy stanęła w obronie dziecka.
Psy w styczniu wymknęły się przez dziurę w ogrodzeniu w podwłocławskiej Nowej Wsi. Zwierzęta rzuciły się na wózek, w którym była 9-miesięczna Marysia. Kobieta próbowała odwrócić ich uwagę od wózka i sama została dotkliwie pogryziona.
Właścicielem zwierząt jest 39-letni mężczyzna, który prowadził nielegalne przytulisko. Prokuratura we Włocławku skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko niemu. Mężczyzna odpowie za narażenie dziecka na śmierć lub utratę zdrowia i nieumyślne spowodowanie trwałego uszczerbku na zdrowiu pani Katarzyny. Grożą mu trzy lata więzienia.
Pół roku w szpitalu
Decyzja o skierowaniu sprawy do sądu zbiega się z kończącą się rehabilitacją pani Katarzyny. W czwartek po prawie półrocznym pobycie kobieta opuści szpital.
Tuż po tragedii mówiła w TVN24, że znajdowała się na pograniczu życia i śmierci. Groziły jej amputacja nogi i szereg operacji plastycznych.
Teraz pani Katarzyna przyznaje, że czuje się świetnie, choć - jak mówi - złe wspomnienia wracają i boi się miejsca, w którym została pogryziona. - Ale nie przysłaniają mi normalnego życia - mówi. - Staram się wyprzeć te myśli i iść do przodu - dodaje. 41-latka podkreśla, że dostała drugie życie. Cieszy się na myśl o powrocie do domu, gdzie czeka na nią Marysia i jeszcze dwoje dzieci.
Autor: db//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24