Co jest ważniejsze? Prawa pacjenta czy obowiązkowe zabiegi u noworodka po porodzie? Obie wartości są jednakowo ważne - zgodnie mówią prawnicy różnych specjalności. Gdy jednak dochodzi do sporu między rodzicami a lekarzami, rozstrzyga go sąd. Przy porodzie wcześniaka w Białogardzie procedura zadziałała wręcz wzorcowo. Tyle że rodzice zabrali dziecko i oddalili się ze szpitala.
W szpitalu w Białogardzie w ubiegłym tygodniu przyszedł na świat wcześniak. Według informacji rzecznika prasowego szpitala "rodzice niemowlęcia od chwili porodu nie wyrażali, w tym również na piśmie, zgody na podejmowanie przez personel medyczny podstawowych czynności medycznych".
Sprzeciw rodziców i wniosek do sądu
Rodzice mieli sprzeciwiać się przeprowadzeniu takich czynności, jak "osuszenie dziecka, ogrzanie pod napromiennikiem ciepła, wytarcie z mazi płodowej, kąpiel dziecka w oddziale, podanie witaminy K domięśniowo lub doustnie, szczepienia ochronne, ewentualne dokarmianie dziecka, gdyby tego wymagało, wykonanie badań przesiewowych, profilaktyka zakażenia przedniego odcinka oka (inaczej zabieg Credego)".
W dniu porodu szpital złożył wniosek do sądu rodzinnego w Białogardzie, aby to sąd wyraził zgodę na przeprowadzenie tych czynności. Lekarze uzasadniali, że "większość z tych zaniechań może rzutować na możliwość pogorszenia stanu zdrowia dziecka, w tym możliwość zgonu".
Sąd częściowo i tymczasowo ograniczył władzę rodzicielską rodziców wcześniaka. Postanowienie ograniczało władzę rodziców nad dzieckiem tylko w zakresie decydowania o świadczeniach medycznych w opiece okołoporodowej. Zgody na przeprowadzenie czynności medycznych wobec dziecka miał udzielić kurator wyznaczony przez sąd.
Według relacji rzecznika szpitala niespełna godzinę po dostarczeniu postanowienia sądu do szpitala, rodzice opuścili placówkę, wsiedli do samochodu i odjechali. Szpital zawiadomił policję.
Wiedza internetowa a wiedza medyczna
Z rozeznania lekarzy - położników, neonatologów, pediatrów - wynika, że coraz częściej rodzice nie chcą, albo z oporami poddają swe nowo narodzone dzieci obowiązkowym czynnościom poporodowym. Z rezerwą podchodzą do obowiązku szczepień, ale też do konieczności innych zabiegów. Kwestionują wiedzę lekarzy, posiłkując się tym, co wyczytali w internecie.
- Coraz częściej rodzice bardziej wierzą w internet, niż w to co usłyszą na oddziale - ubolewała dziś w TVN24 profesor Barbara Królak-Olejnik z kliniki neonatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - Na naszym oddziale często przeprowadzamy bardzo długie rozmowy z rodzicami, żeby przekonać ich do tego, co jest potrzebne i niezbędne dla bezpieczeństwa życia małego dziecka. Ci są przygotowani internetowo, np. przeczytali, że jeżeli czegoś nie poda się noworodkowi, to przecież nic się nie stanie. Tymczasem te informacje przekazują zazwyczaj ci, u których po porodzie rzeczywiście nic się nie stało. Natomiast my z medycznego doświadczenia wiemy, że jest inaczej.
Obowiązek szczepień nie tylko teoretyczny
Lekarze w Polsce powinni przeprowadzać zabiegi u dzieci, które są obowiązkowe z mocy prawa, np. szczepienia ochronne przeciw chorobom zakaźnym. Muszą jednak również przestrzegać praw pacjenta. Jednym z kluczowych praw pacjenta jest wyrażenie zgody na jakiś rodzaj terapii. W imieniu dzieci, które nie ukończyły 16. roku życia, zgody takiej udzielają rodzice. Obowiązki lekarza czasami stają w konflikcie z prawami pacjenta. I do takiej sytuacji doszło właśnie w szpitalu w Białogardzie, co przyznaje prokuratura.
- Nastąpiła tu kolizja stron uprawnionych do opieki nad noworodkiem: rodziców i lekarzy. Lekarze, którzy przyjęli poród byli także gwarantem zdrowia tego dziecka. Zaistniała wątpliwość prawna, kto tutaj ma naprawdę zadecydować. Wątpliwość tę rozstrzygnął sąd rodzinny. Natomiast rodzice uchylili się od tego - tłumaczy Roman Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
To, co należy zrobić z noworodkiem zaraz po narodzinach, np. podać witaminę K, wykonać zabieg Credego, ściśle określa rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie standardów opieki okołoporodowej.
- Wobec tych zabiegów rozporządzenie używa określenia "należy wykonać". "Należy" oznacza tyle, co trzeba, więc na lekarza nałożony jest obowiązek. Lekarz nie może się z niego nie wywiązać. Jeżeli rodzice odmawiają poddania dziecka obowiązkowym zabiegom, lekarz nie ma innego wyjścia, musi zawiadomić sąd - mówi nam Małgorzata Supera, adwokat specjalizująca się w sprawach rodziny i opieki nad dziećmi.
Prawo każe lekarzowi zwrócić się do sądu
Lekarz, choć ma obowiązki nałożone przez prawo, nie ma jednak takiej władzy nad pacjentem, że może zrobić coś bez jego zgody lub bez zgody opiekuna małoletniego pacjenta.
W przypadku, gdy opiekunowie dziecka nie zgadzają się na zabieg, a jest on niezbędny dla usunięcia niebezpieczeństwa utraty życia lub ciężkiego rozstroju zdrowia, lekarz może wykonać takie czynności po uzyskaniu zgody sądu opiekuńczego. Tak stanowi ustawa o zawodzie lekarza (art. 34 ust. 6). Lekarze z Białogardu wystąpili więc do sądu rodzinnego. Zgodnie bowiem z wiedzą medyczną zaniechanie np. podania witaminy K, może prowadzić do niekontrolowanych krwotoków wewnętrznych zagrażających życiu.
- Lekarze najbardziej boją się masywnych krwawień do ośrodkowego układu nerwowego, które zagrażają życiu dzieci, narażają mózg dziecka na uszkodzenie. Mogą wygasić ośrodek oddechowy albo ośrodek sterujący układem krążenia. Może się to skończyć śmiercią albo mózgowym porażeniem dziecięcym. Jeżeli rodzice nie zgadzają się na podanie dziecku witaminy K, to nie zagrażają zdrowiu, tylko zagrażają życiu swoich dzieci - mówi prof. Barbara Królak-Olejnik.
Wśród lekarzy nie ma jednak zgody, jak egzekwować obowiązek szczepień czy obowiązkowych procedur po porodzie. Krajowa konsultant w dziedzinie neonatologii uważa na przykład, że lekarze z Białogardu zbyt pochopnie zwrócili się do sądu.
- W moim przekonaniu, tu nie było powodu do zgłaszania tego aż do sądu rodzinnego, tylko trzeba było cierpliwie z rodzicami rozmawiać - mówi prof. Ewa Helwich.
Tyl, że sąd w Białogardzie, wydając postanowienie, uznał, że lekarze mieli podstawę, by zwrócić się do sądu. Gdyby było inaczej, wniosek szpitala zostałby oddalony. Sąd zasięgnął opinii neonatologa i hepatologa.
Choć lekarze uzyskali postanowienie sądu w ciągu jednego dnia, szpital w Białogardzie nie podał wcześniakowi witaminy K i nie wykonał dwóch obowiązkowych szczepień. Rodzice zabrali dziecko i opuścili szpital.
Rodzicom grozi nie tylko dalsze ograniczenie praw
Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że z chwilą wydania przez sąd prawomocnej decyzji o przeprowadzeniu zabiegu u małego pacjenta, brak zgody rodziców przestaje obowiązywać. Dla lekarzy wiążące jest to, co postanowił sąd. Rodzice, którzy mimo postanowienia sądu uniemożliwiają czynności medyczne, narażają się na dwa rodzaje odpowiedzialności prawnej: rodzinną i karną.
- Jeżeli mimo postanowienia sądu opiekunowie nadal uniemożliwiają terapię, sąd ma obowiązek ponownie zająć się taką sprawą z urzędu. Może na przykład ograniczyć władzę rodzicielską w jeszcze większym stopniu. Tylko że sprawy opieki nad dziećmi są bardzo trudne i delikatne. Bo na czym może polegać dalsze ograniczenie praw rodzicielskich? Na ustanowieniu kuratora. Ale dozór takiego kuratora będzie polegał na tym, że będzie on przychodził do rodziców i pytał, czy już wykonali obowiązkowe szczepienia. W Polsce w praktyce nie zdarzyło się jeszcze, żeby kurator w asyście policji siłą zabierał dziecko na szczepienia. Rodziłoby to bardzo złe skutki dla psychiki dziecka, rzutujące na dalsze życie - tłumaczy adwokat Małgorzata Supera.
Odpowiedzialność karna, jaka grozi rodzicom, stanie się realna, jeżeli prokuratura wykaże, że zabierając dziecko ze szpitala wbrew woli lekarzy, narazili jego zdrowie lub życie. Prokuratura Rejonowa w Białogardzie wszczęła dziś dochodzenie, biorąc za podstawę artykuł Kodeksu karnego, który stanowi, że kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a jest osobą, na której ciąży obowiązek opieki nad narażoną osobą, podlega karze od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
Na razie prokuratura chce odnaleźć rodziców. Następnie będzie chciała ustalić, czy zabranie dziecka ze szpitala zagrażało zdrowiu lub życiu dziecka.
Anna Lesiak-Grzywińska, adwokat zajmująca się sprawami rodzinnymi, mówiła w TVN24, że rodzice nie musieli uciekać ze szpitala, narażając się na odpowiedzialność karną. Mogli złożyć zażalenie na postanowienie sądu.
- Postanowienie o ograniczeniu władzy rodzicielskiej nie jest postanowieniem natychmiast wykonalnym. Ono może być zaskarżone i jest wykonalne dopiero po uprawomocnieniu się - tłumaczy Lesiak-Grzywińska.
Szczepienia obowiązkowe, ale nie da się zaszczepić dziecka siłą
Nasi rozmówcy zauważają, że przypadek dziecka z Białogardu w dramatyczny sposób pokazuje, jak trudno jest przy braku zgody rodziców wyegzekwować obowiązek szczepień, czy obowiązek zadbania o zdrowie dziecka zaraz po porodzie. Choć lekarze i sąd zadziałali w tym przypadku błyskawicznie, to rodzice i tak postawili na swoim.
- Pod tym względem rzeczywiście należy uznać, że nieprzekonanych rodziców, nawet najdoskonalsze prawo, szybko działający lekarze i sprawne sądy, nie zmuszą do wykonania szczepień lub innych zabiegów u dziecka. Rodziców należy wychowywać do rodzicielstwa już od najmłodszych lat, bo gdy jako dorośli utwierdzą się w jakichś przekonaniach, to ich doprowadzenie do zmiany jest niezwykle trudnym zadaniem - komentuje adwokat Małgorzata Supera.
Autor: jp/sk
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock