Od pół roku żołnierze z plutonu Delta siedzą w areszcie, oskarżeni o zbrodnię ludobójstwa w afgańskiej wiosce Nangar Khel. Reporterki Superwizjera TVN dotarły do informatora, znającego bardzo dobrze szczegóły śledztwa w ich sprawie. Przedstawiona przez niego relacja daje pełny obraz zeznań, jakie złożyli żołnierze i ich dowódcy. Treść tych wyjaśnień jeszcze bardziej komplikuje dotarcie do prawdy.
Czy oskarżeni o zbrodnię ludobójstwa polscy żołnierze wyjdą we wtorek z aresztu? Decyzje w tej sprawie podejmie Sąd Wojskowy. Z wnioskami o uchylenie aresztu zwrócili się obrońcy żołnierzy. Prokuratura uważa jednak, że ze względu na zarzut ludobójstwa i obawy o matactwo żaden z nich nie powinien wyjść na wolność.
DELTA czyli Dynamiczny Element Likwidacji Terrorystów Afgańskich
Jak ustalił Superwizjer, żołnierze z plutonu, który ostrzelał wioskę Nanghar Khel mieli potwierdzić w prokuraturze, że nazywali siebie plutonem Delta, a do mundurów przyczepiali emblematy trupich czaszek. Chcieli się w ten sposób upodobnić do amerykańskich komandosów znanych z profesjonalizmu, skuteczności, ale przede wszystkim z bezwzględności.
Jak wyjaśnili żołnierze, sama nazwa Delta była skrótem pełnej nazwy: Dynamiczny Element Likwidacji Terrorystów Afgańskich.
Dziś w Superwizjerze o 23.15 zdjęcia plutonu Delta i jedyny wywiad jakiego udzieli przed wyjazdem na misję, a także pełna relacja z tragicznego 16-stego sierpnia, kiedy to zabili 6-ściu cywili.
Żołnierze: strzelać kazał dowódca bazy
Według informacji Superwizjera, trzech najwyższych rangą żołnierzy Delty miało zeznać, że rozkaz ostrzału wydał im dowódca bazy. Według nich, rozkaz brzmiał: "napie… w wioski". Potem mieli jeszcze słyszeć z jego ust: "Niech gniew Boży spadnie na te wioski". Żaden z nich nie odmówił wykonania rozkazu, bo - jak twierdzą - bali się konsekwencji. Przypominają sytuację buntu w oddziale. Doszło do niego, gdy żołnierze odmówili wyjazdu na patrol w za słabo ich zdaniem opancerzonych samochodach.
Kilkanaście osób złożyło wówczas wnioski o przeniesienie ich do innego miejsca. Część z nich wróciła do Polski. Wszczęto śledztwo w sprawie odmowy wykonania rozkazu. Pozostałych nakłoniono do wycofania wniosków.
Informator superwizjera przedstawił też relację z zeznań samego dowódcy. Brzmią one zupełni inaczej od wersji żołnierzy. Przedstawił własną - szczegółowo opisującą przebieg dnia - wersję, według której nigdy takiego rozkazu nie wydał. Miał także opisać zupełnie nowy sensacyjny wątek, do którego dotarły reporterki Superwizjera: próby tuszowania okoliczności tragedii na najwyższych szczeblach dowództwa polskiej armii.
Żołnierzom grozi dożywocie
16 sierpnia 2007 r. polscy żołnierze ostrzelali z moździerzy wioskę Nangar Khel w Afganistanie. Zginęło sześć osób, wśród nich kobiety i dzieci. Trzy kobiety zostały kalekami. Trzy miesiące później wojskowa prokuratura postawiła sześciu żołnierzom zarzut zabójstwa. Prokuratorzy ustalili, że Polacy pojechali na pomoc patrolowi, który wpadł na minę i otworzyli ogień w kierunku wioski. Choć nikt ich nie atakował, strzelali z moździerza i karabinu maszynowego, celowali w budynki cywilne. Żołnierzom za ten czyn – zbrodnię wojenną - grozi dożywocie. Komandosi twierdzili, że zostali zaatakowani przez talibów, którzy uciekli do wioski. Strzelali do broniących się bojowników, a ofiary wśród cywilów to nieszczęśliwy wypadek. Ale szczegółów ich wersji do tej pory nie znał nikt poza osobami zaangażowanymi w śledztwo.
Superwizjer ujawnia szczegóły śledztwa
Od pół roku żołnierze z plutonu Delta siedzą w areszcie, oskarżeni o zbrodnię ludobójstwa. Do tej pory o tym, co się zdarzyło w Nangar Khel mówili tylko przedstawiciele Ministerstwa Obrony i eksperci wojskowi. Wersja żołnierzy pozostawała tajemnicą śledztwa. Reporterki Superwizjera TVN od początku śledzą sprawę tragedii w Nangar Khel. Jako jedyne przedstawiły relacje jej mieszkańców. Teraz – jako pierwsze – zaprezentują relację informatora, który bardzo dobrze zna zeznania polskich żołnierzy.
O czym mówią? Ich zeznania są w wielu punktach sprzeczne. Zgadzają się w jednym - w próbie tuszowania tragedii brali udział najwyżsi przedstawiciele armii. W ich relacji pojawiają się także inne bulwersujące szczegóły – choćby to, że bezpośrednio po tragedii w Nangar Khel dwóch żołnierzy z wojskowej bazy zabrał samolot, na którego pokładzie był znany polski polityk.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: "Superwizjer" TVN