Stowarzyszenie Otwarte Klatki pokazuje, w jak długich cierpieniach na fermie w Wielkopolsce umierają norki. Te, którym udaje się przeżyć, są dobijane w brutalny sposób. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Norki są wrzucane do pojemnika, w którym są zabijane gazem. Słychać, że się boją. Norkę, która przeżyła gazowanie, mężczyzna dobija w inny sposób. - Na nagraniach widzimy, że z usypianiem to nie ma nic wspólnego, to jest po prostu agonia - ocenia Bogna Wiltowska ze stowarzyszenia Otwarte Klatki, które za pomocą ukrytych kamer zarejestrowało sytuację na fermie norek w Wielkopolsce.
- Pracownicy wykazują się dużą brutalnością, tymi zwierzętami uderzają o legary, o infrastrukturę fermy, zwierzęta dobijane są kopnięciem, są szarpane, podnoszone za ogon - opowiada Wiltowska.
"Te norki faktycznie walczyły o każdy oddech"
Nagranie pochodzi z fermy pod Lesznem. Reporterom magazynu "Polska i Świat" nie udało się porozmawiać z jej właścicielami. Powiatowy lekarz weterynarii nie wiedział o tym, co się tam dzieje. Właściciel fermy miał zapewniać go, że ubój norek odbywa się w innym powiecie. - Właściciel powiedział, że wywozi [zwierzęta - przyp. red.] w związku z tym, na inną fermę, gdzie prawdopodobnie urządzenia są do uboju wystarczająco dobrej jakości - mówi powiatowy lekarz weterynarii w Lesznie Jacek Gmerek.
Ostatnia kontrola na fermie była we wrześniu. Nagranie powstało niedawno. - Ktoś ten sprzęt musiał zatwierdzić - uważa Bogna Wiltowska. Stowarzyszenie Otwarte Klatki zwraca uwagę nie tylko na brutalne podejście pracowników fermy do zwierząt, ale też na fatalnej jakości sprzęt, który nie zapewnia bezbolesnej śmierci.
- Te norki faktycznie walczyły o każdy oddech. To są sytuacje absolutnie niedopuszczalne, widzimy też, że niektóre ten ubój przeżywały - dodaje Wiltowska.
Nagranie krytycznie ocenia też weterynarz. - Zaręczam, że gdyby taka sytuacja przydarzyła się ze szczeniakiem czy z kociakiem, to taka osoba byłaby pociągnięta do odpowiedzialności karnej - komentuje weterynarz Dorota Sumińska.
"Musimy brać pod uwagę realia polityczne"
Do sytuacji na fermie pod Lesznem mogłoby w ogóle nie dojść, gdyby tak zwana piątka dla zwierząt weszła w życie. Ale zapowiedź prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego o zmianach w ustawie dotyczącej traktowania zwierząt wywołała kryzys w koalicji rządowej i protesty rolników. Na tym się skończyło. - Dzisiaj Jarosław Kaczyński ma dylemat, albo spełniać swoje obietnice i pokazywać twarz człowieka, który kocha zwierzęta, albo ulec radykalnym środowiskom wewnątrz własnej partii - uważa Krzysztof Śmiszek z Lewicy.
Zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel pytany o przyszłość ustawy o ochronie zwierząt nie daje konkretnych odpowiedzi. - To, co widzimy na filmie, pokazuje, że nasza diagnoza problemu była słuszna - podkreśla Fogiel. I to tyle, bo żadnych prac ani w rządzie, ani w Sejmie na razie nie ma. - Musimy brać pod uwagę realia polityczne, dlatego dziś nie podam dokładnej daty - dodaje zastępca rzecznika PiS.
Nagranie z fermy z okolic Leszna to czwarte w tym roku wykryte przez Otwarte Klatki nieprawidłowości tylko w województwie wielkopolskim. Stowarzyszenie zamierza o sprawie zawiadomić policję.
Sylwia Piestrzyńska, asty//now
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24