Pan Władysław, ojciec Beaty Ch. zapytany, co pomyślał gdy usłyszał, że jego córka jest zatrzymana ws. śmierci wnuczka uznał, że "to jest niemożliwe". - Ona nie jest w stanie zrobić tego, o co się ją posądza - stwierdził.
Jak dodał, nikt nie zgłaszał zaginięcia chłopca, gdyż rodzina po prostu nie wiedziała, że coś złego się z nim dzieje. - Jak mieliśmy coś zgłaszać, jak myśmy nic nie wiedzieli. Gdy oni tu przyjeżdżali, to zawsze było wytłumaczenie, że jest chory albo, że jest u babci i wierzyło im się. Człowiek już nie wchodził w to, że może coś jest nie tak - mówił mężczyzna. "Do głowy mi nie przyszło, że to ktoś z rodziny"Zaginięcia chłopca nie zauważyła również najstarsza córka z pierwszego związku zatrzymanej kobiety, Anna. Jak przyznała, zdjęcie dziecka widziała tylko raz w 2010 roku, gdy policja pokazywała je w związku ze zniknięciem malca. - Nawet mi do głowy nie przyszło, żeby to był ktoś z rodziny - mówiła.
Zapytana kiedy skojarzyła, że mały Jaś (nazwany tak przez policję - red.) jest tak naprawdę jej przyrodnim bratem Szymonem powiedziała, że nastąpiło to dwa tygodnie temu, gdy zobaczyła zdjęcie z telefonu policjanta. - Później debatowałyśmy z siostrą o tym, bo ona go widziała, jak miał niecały roczek i ona powiedziała, że faktycznie jest podobny - tłumaczyła kobieta.
Z kolei sąsiedzi przyznają, że absolutnie nie skojarzyli fotografii chłopca, którego znaleziono dwa lata temu w Cieszynie z tym, który mieszkał w Będzinie. Kiedy pytali kobietę, co dzieje się z chłopcem słyszeli, że albo jest chore, albo nie może się poruszać i jest w domu, albo jest oddane do hospicjum i woleli nie zadawać więcej pytań.
- Tu były dziewczynki same, nie pamiętam żadnego chłopca. Szczerze, to jak widziałam wczoraj z balkonu, to nawet tych dziewczynek z wyglądu nie skojarzyłam. Ale wiem tylko, że to nie była żadna patologiczna rodzina - tłumaczyła jedna z sąsiadek Beaty Ch. Zarzut zabójstwa
Sąsiedzi nie wiedzieli, że chłopiec zaginął
40-letnia kobieta i 41-letni mężczyzna z Będzina zostali w niedzielę przewiezieni do prokuratury. Kobieta przyznała, że zaginiony przed dwoma laty to jej syn, Szymon. Nie przyznała się jednak do zabicia go. Beata Ch. usłyszała w niedzielę zarzut zabójstwa syna. Grozi jej dożywocie. Jej konkubent usłyszał z kolei zarzut nieudzielenia pomocy. Jeszcze dziś prokurator wystąpi o areszt dla zatrzymanych.
Autor: dp//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24