Wulgarne przedrzeźnianie kobiety podczas audycji w TOK FM zarzuca Tomaszowi Lisowi grupa dziennikarzy. - Wydałem w istocie kilka dźwięków, ale jest oburzające, że grupa prawicowych redaktorów skojarzyła je z Joanną Lichocką - broni się publicysta.
Tomasz Lis udawał śmiech publicystki Joanny Lichockiej, która wystąpiła w czwartkowej audycji TOK FM w obronie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zachowanie Lisa rozbawiło innych uczestników programu, także znanych dziennikarzy: Jacka Żakowskiego, Jacka Rakowieckiego i Tomasza Wołka.
"Rżenie", jak określił je Jacek Żakowski, oburzyło za to część środowiska dziennikarskiego. Powstał list protestacyjny opublikowany w "Rzeczpospolitej", rodzimej redakcji publicystki.
"W piątkowej porannej dyskusji w radiu Tok FM doszło do nie mającego precedensu ordynarnego zachowania Tomasza Lisa. Publicysta „Polsatu” posunął się do wulgarnego przedrzeźniania naszej koleżanki Joanny Lichockiej. Zachowanie to nie spotkało się żadną reakcją prowadzącego dyskusję Jacka Żakowskiego , który zachęcał jeszcze do tak ordynarnego zachowania. Nie nastąpiła także żadna reakcja ze strony uczestniczących w dyskusji Tomasz Wołka i Jacka Rakowieckiego. Nie przypominamy sobie by w ostatnim czasie miał miejsce podobny wybryk, świadczący o braku kultury. Trudno nam znaleźć odpowiednie słowa na wyrażenie naszego niesmaku i oburzenia" .
Pod listem podpisali się: Paweł Lisicki, Piotr Gabryel, Tomasz Sobecki, Dominik Zdort, Piotr Semka, Rafał Ziemkiewicz, Igor Janke, Paweł Bravi, Agnieszka Rybak (wszyscy z "Rzeczpospolitej"); Stanisław Janecki i Dorota Kania ("Wprost"); Piotr Zaremba, Piotr Gursztyn, Michał Karnowski ("Dziennik"); Jacek Karnowski i Amelia Łukasiak (TV Puls); Dorota Gawryluk (Biznes TV); Barbara Rogalska (przew. oddziału warszawskiego SDP), Krzysztof Czabański (Polskie Radio); Dariusz Wilczak ("Newsweek"), Kuba Strzyczkowski i Anita Gargas (TVP); Piotr Swieciński (PAP); Łukasz Warzecha ("Fakt"); Kuba Sufin (tvn24.pl).
Lis bagatelizuje sprawę. - Po pierwsze nie padło nazwisko Lichockiej. Ja nikogo nie przedrzeźniałem, po prostu dwa razy mi się zarżało w trakcie wypowiedzi.
I dodaje: - Być może w tych dźwiękach autorzy listu kogoś rozpoznali, ja nie wiem. Ale na pewno takich skojarzeń nie było w mojej głowie.
- Sygnatariusze się ośmieszają - tak list komentuje dla tvn24.pl Jacek Żakowski. - Są to umysły pozbawione pewnej lekkości poczucia humoru, nieustannie dążą do zamieniania żartów w awanturę. Na to nie ma ratunku.
Źródło: tvn24.pl, gazeta.pl