Zadzwoniła koleżanka i powiedziała: Bierz łomy, siekiery, bo trzeba ludzi ratować - relacjonował na antenie TVN24 Mariusz Molenda, jeden z mieszkańców okolic Szczekocin, w których doszło w sobotni wieczór do tragicznego zderzenia pociągów. Mężczyzna, jak wiele innych osób, ruszył na pomoc ofiarom z własnej inicjatywy i pomagało strażakom od pierwszych chwil. - To było coś okropnego, niesamowita tragedia ludzi - wspomina tamte momenty.
Zadzwoniła koleżanka i powiedziała: Bierz łomy, siekiery, bo trzeba ludzi ratować. Swiadek - łomy, siekiery
Sam jednak nie widział tego, co się stało. Po chwili dostał telefon od koleżanki, która kazała mu szukać "łomu" lub "siekiery" i ruszać na pomoc ludziom.
Wagon "w podkowę"
- Na początku nie wiedziałem, co robić, ale wziąłem łom i pobiegłem. Straż już przyjechała i zaczęliśmy od wybijania okien, żeby strażacy podostawiali drabinki i wyszli z wagon ci ludzie, którzy jeszcze chodzili - mówił.
Na miejscu wypadku jeden z wagonów, "zgięty w podkowę", sprawiał - według jego relacji - tylko wrażenie "kupy blachy". - Dopiero jak strażacy poświecili, zauważyłem, że to jest wywinięty wagon - tłumaczył, kręcąc jednocześnie z niedowierzaniem głową.
Wzorowa akcja
Mężczyzna mówi, że w pierwszych minutach wokół pociągów stało "mnóstwo zdezorientowanych ludzi". - Nie było jeszcze noszy i rannych strażacy wynosili na tych drabinkach. Okoliczni mieszkańcy, kto mógł, pomagali, rozdając koce i ciepłe napoje - relacjonował, dodając że służby ratunkowe spisały się wzorowo.
- Policja i straż pożarna zorganizowały to niesamowicie szybko. My tak naprawdę tylko wybiliśmy te okna, a potem odsunęli nas od tego - mówił.
- Mieszkańcy udzielali pomocy komu się dało. Moi synowie wynieśli niestety zabitych - mówił inny mieszkaniec okolic Szczekocin, Zenon Morenda. Mężczyzna też mówi, że w miejscu wypadku szybko pojawiły się służby ratownicze, a wokół pociągów na pobliskim polu w jednej chwili znalazła się "masa ludzi, może z tysiąc". - Pasażerowie też sobie pomagali - dodał na koniec.
Wdzięczność i modlitwa
Wielką wdzięczność osobom, które pomagały ofiarom i poszkodowanym katastrofy w Szczekocinach wyraził w niedzielę Episkopat Polski.
"Wyrażamy wdzięczność i uznanie wszystkim służbom - zwłaszcza medycznym, ratowniczym i porządkowym, a także wielu ludziom, którzy przygotowywali różne miejsca, nawet szkoły, by przyjąć rannych". "Wszystkich prosimy o modlitwę w intencji ofiar katastrofy kolejowej i polecamy ich miłosierdziu Bożemu" - dodali polscy biskupi.
"Modlimy się za tych, którzy zginęli w katastrofie, a także za ich rodziny, przesyłając im słowa serdecznego współczucia" - czytamy w komunikacie podpisanym przez prezydium Konferencji Episkopatu Polski.
"Piękna, spontaniczna akcja"
Swoje podziękowania do okolicznych mieszkańców wystosował też prezydent Bronisław Komorowski. W pierwszej kolejności dziękując służbom, zauważył też jednak, że poza nimi, "była to bardzo piękna, spontaniczna akcja pomocy". - Moje serdeczne podziękowania kieruję również do mieszkańców okolicznych miejscowości. (...) Pokazali oni, że w chwili trudnej znajdujemy w sobie chęć i umiejętność do działania na rzecz innych - zakończył.
W sobotę wieczorem w pobliżu Szczekocin koło Zawiercia zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wschodnia - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka poruszał się pociąg Przemyśl-Warszawa. Zginęło 16 osób, a 58 zostało rannych.
Źródło: tvn24