Prokurator przesłuchał pasażerkę BMW, która towarzyszyła 26-letniemu kierowcy z Kamienia Pomorskiego. Z nieoficjalnych informacji TVN24 wynika, że 20-latka potwierdziła, że tuż przed tragedią doszło do kłótni między nią, a kierowcą. W Nowy Rok po pijanemu wjechał w osiem osób idących chodnikiem. W wypadku zginęło 6 osób, dwoje dzieci zostało rannych.
Kobieta w chwili wypadku była trzeźwa. Została przesłuchana już w środę.
Jak dowiedziała się TVN24, 20-latka potwierdziła, że doszło do kłótni między nią a kierowcą, zaprzeczyła jednak, że 26-latek celowo wjechał na chodnik (taka informacja pojawiła się tuż po wypadku).
Najpierw badania, potem przesłuchanie
Mężczyzna został przesłuchany później w czwartek. 26-latek nie mógł być przesłuchany w środę, ponieważ był nietrzeźwy. Miał prawie dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
Mężczyzna usłyszał zarzut doprowadzenia do katastrofy w ruchu lądowym pod wpływem alkoholu i środków odurzających. Za to przestępstwo grozi do 15 lat więzienia.
Jak podała policja, sprawca to mieszkaniec Kamienia Pomorskiego, który był już notowany za jazdę pod wpływem alkoholu. W 2006 r. zatrzymano mu na rok prawo jazdy.
"Jechał jak idiota"
Miejsce wypadku znajduje się przy skrzyżowaniu i przed przejazdem kolejowym. Obowiązuje tam prędkość 30 km/h.
Jeden ze świadków wypadku mówi, że kierowca BMW znacznie przekroczył dopuszczalną prędkość. - To był moment. Jechał jak idiota, według mnie 160 kilometrów na godzinę, po tych dwóch wysepkach - relacjonował.
Po uderzeniu samochodu ciała ofiar zostały rozrzucone na przestrzeni kilkudziesięciu metrów, a BMW dachowało.
"Samochód siłą rozpędu niosło, jakby się ślizgał"
Jak relacjonował w środę Marian Klasik, dziennikarz portalu iswinoujscie.pl, który dotarł na miejsce, gdy prowadzono reanimację osób poszkodowanych, do wypadku doszło na jednym z głównych traktów w mieście. - W dni wolne chodzi tamtędy dużo ludzi - mówił.
- Zacząłem szukać samochodów, które się zderzyły. Okazało się, że to rozpędzony samochód wpadł w grupę przechodniów - tłumaczył.
- Po jakimś czasie zauważyłem, że samochód leży na dachu. Trudno było rozpoznać co to za marka - relacjonował dziennikarz. Jak dodał, około 100-150 metrów od miejsca wypadku jest próg zwalniający. - Samochód musiał z ogromną prędkością przeskoczyć ten próg. Było widać, że samochód siłą rozpędu niosło, jakby się ślizgał - relacjonował.
Wśród ofiar policjant i jego rodzina
Do wypadku doszło w Nowy Rok w Kamieniu Pomorskim. Na miejscu zginęło pięć dorosłych osób. W drodze do szpitala zmarł 9-letni chłopiec. Dwoje innych dzieci zostało rannych. Trafili do szpitala w Szczecinie. 8-latek ma poważne wielonarządowe urazy zagrażające życiu. U 10-latki zaś zdiagnozowano podejrzenie urazu uda i ogólne potłuczenia.
Dzieci przebywające w szpitalu straciły w wypadku swoich rodziców. Ojciec 8-latka był policjantem. Wraz z żoną zginęli na miejscu, a w drodze do szpitala zmarł ich drugi syn. Zmarły funkcjonariusz miał 39 lat; był przewodnikiem psa policyjnego. Służył w policji 17 lat. Chłopcem, który przeżył, opiekują się dziadkowie, którzy wyrazili chęć adopcji.
Druga para, która zginęła w w tym zdarzeniu, to znajomi policjanta. 10-latka to ich córka. Dziewczynka nie została jeszcze poinformowana o śmierci bliskich.
Autor: db, nsz/ ola / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Bielecki