Obecny rozwój wydarzeń wymaga liderów, a nie administratorów politycznych. Takim liderem bez wątpienia jest prezydent Francji Emmanuel Macron - powiedział w "Faktach po Faktach" Eugeniusz Smolar z Centrum Stosunków Międzynarodowych, były szef polskiej sekcji BBC. - Społeczeństwo niemieckie bardzo chce pomóc Ukrainie, ale "ma syndrom sztokholmski wobec Rosji" - oceniła profesor Katarzyna Pisarska, politolożka i przewodnicząca rady Fundacji imienia Kazimierza Pułaskiego.
Eugeniusz Smolar, członek fundacji Centrum Stosunków Międzynarodowych i były szef polskiej sekcji brytyjskiego nadawcy BBC, oraz profesor Katarzyna Pisarska, politolożka i przewodnicząca rady Fundacji Imienia Kazimierza Pułaskiego, byli w niedzielę gośćmi w "Faktów po Faktach".
W rozmowie na temat reakcji i nastrojów europejskich elit politycznych oraz społeczeństw wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę Smolar ocenił, że "obecny rozwój wydarzeń wymaga liderów, a nie administratorów politycznych".
"Unia oparta jest na procesie uzyskiwania kompromisu"
Mianem lidera Smolar określił prezydenta Francji Emmanuela Macrona. - Występuje z różnymi inicjatywami, między innymi w sprawie przyszłości Unii Europejskiej, jest w tym dość osamotniony (...). Zwracać powinniśmy uwagę, że Unia Europejska oparta jest na procesie uzyskiwania kompromisu, dostosowywania się elit politycznych, gospodarczych i społecznych we wszystkich państwach członkowskich. Dlatego w moim tekście podkreślam, że występowanie dzisiaj z apelem o wprowadzenie głosowania większościowego w sprawach polityki zagranicznej i bezpieczeństwa nie służy pogłębianiu integracji - ocenił dziennikarz.
Eugeniusz Smolar opublikował w czwartek list otwarty, zaadresowany do szefowej niemieckiej dyplomacji Annaleny Baerbock. Pisze w nim o "zaniepokojeniu" i "rozczarowaniu" Polaków działaniami Niemiec, które - jak twierdzi - charakteryzują się "brakiem konsekwencji". Wskazuje między innymi na "ociąganie się z dostawami broni dla Ukrainy".
- Kierowano się iluzjami, licząc że cele Putina mają bardziej ograniczony charakter i da się wynegocjować jakiś modus vivendi (współżycie stron o odmiennych interesach - red.), stąd ten tak zwany proces miński, który do niczego nie doprowadzał - powiedział dziennikarz. - Jeśli myślimy pozytywnie o dalszej integracji europejskiej, to musimy odzyskać zaufanie do siebie. W wypadku Polski, Węgier i innych krajów jest to kwestia praworządności i łamania zasad państwa prawa. Jeśli chodzi o Niemcy, ale również i Francję, to jest to odzyskanie wiarygodności i zaufania do tych państw jako sojuszników w NATO i w Unii Europejskiej, żebyśmy w sytuacji, w której my znajdziemy się w potrzebie, nie usłyszeli, jak to oświadczył na samym początku nowy kanclerz Scholz, że na Niemcach spoczywa jakaś szczególna odpowiedzialność za pokój w Europie - dodał gość "Faktów po Faktach".
Gość "Faktów po Faktach" wskazał między innymi na zjawisko, że niemiecka opinia publiczna z jednej strony jednoznacznie opowiada się za pomocą Ukrainie, a z drugiej - nie wierzy w jej zwycięstwo.
Prof. Pisarska o "syndromie sztokholmskim wobec Rosji"
O sprzyjającym Ukrainie społeczeństwie Niemiec w "Faktach po Faktach" mówiła również profesor Katarzyna Pisarska. - Niemieckie społeczeństwo jest bardzo proukraińskie, ale nie wierzy w zwycięstwo Ukrainy. Ma taki "kompleks Rosji", obawę przed Rosją. To jest związane też z historią Niemiec - powiedziała politolożka.
Ekspertka wskazuje na istotny w jej opinii kontekst II wojny światowej, który rzutuje na postawę Niemiec wobec wojny w Ukrainie. - Niemcy utożsamiają armię czerwoną z Rosją i mają poczucie, że wyrządzili Rosji wielką krzywdę, a potem Rosja ich pokonała. Powiedziałabym, że mają wręcz "syndrom sztokholmski".
Zdaniem Pisarskiej społeczeństwo rosyjskie z kolei w zdecydowanej większości wierzy w kremlowską propagandę i popiera decyzje Władimira Putina.
- To jest naród z głęboko złamanym kręgosłupem. Ogromna część Rosjan albo popiera tę wojnę, albo jest jej zupełnie obojętna. Ja przez bardzo długi okres współpracowałam, wspieram i nadal, jako organizacje pozarządowe, wspieramy rosyjskich opozycjonistów (...). Ale muszę przyznać, że niestety jest to naprawdę mniejszość Rosjan, mówimy o kilku procentach zaangażowanych, liberalnych, antyputinowskich Rosjan - ocenia politolożka.
- Jest wiele osób w Rosji, w Moskwie, które nazywają siebie liberałami, ale jednocześnie zgadzają się z narracją Kremla, również nienawidzą i nie akceptują niepodległej Ukrainy. Myślę, że to będzie bardzo długi proces wychodzenia z tego miejsca psychologicznego, w którym naród rosyjski się znajduje, natomiast na to przyjdzie czas. Dziś najważniejsze jest, że Rosja musi przegrać tę wojnę. Bez przegrania tej wojny nie będzie żadnej nauki, żadnej refleksji, wręcz przeciwnie. Rosjanie uznają, że to jest droga do przodu - podsumowała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images/Alexey Furman