Jeszcze nie zdążył wejść do kina, a już tworzy się wokół filmu atmosfera skandalu. Mowa tu o filmie "Popiełuszko", którego producent – według doniesień "Dziennika" – zalega z wypłatą pieniędzy członkom ekipy. W grę wchodzi nawet 240 tysięcy złotych.
Najpierw skrytykowany został plakat promujący filmowe dzieło, na którym duchowny wygląda jak James Bond, a teraz wychodzi na jaw spór między producentem serialu a członkami ekipy. Jak dowiedział się "Dziennik", co najmniej kilka osób zamierza wytoczyć firmie procesy za niewypłacone honoraria.
Kilkanaście osób bez honorarium
Premiera filmu "Popiełuszko" odbędzie się w poniedziałek. Na uroczystej gali nie pojawią się jednak wszyscy twórcy. Powód - choć zdjęcia do głośnej produkcji o księdzu Jerzym Popiełuszce zakończyły się na początku zeszłego roku, to kilkunastu członków ekipy skarży się, że do dziś nie wypłacono im należnych pieniędzy.
Według gazety, chodzi o różne kwoty, od dwóch do 240 tys. złotych, które miało otrzymać co najmniej dziesięć osób. Sprawa dotyczy ludzi odpowiedzialnych m.in. za kostiumy, dekorację wnętrz, kierowników produkcji, asystentów kamery czy rekwizytorów. Kilkoro z nich zdecydowało się przekazać sprawę do sądu. Producentka filmu nie ma sobie nic do zarzucenia
"Bardzo dziwią mnie te oskarżenia"
- Bardzo dziwią mnie te oskarżenia. Owszem część pieniędzy nie zostało wypłaconych, gdyż są nienależne. Produkcja filmu wciąż jest w toku. Zostanie zakończona ostatecznie, gdy zostanie odebrana kopia wzorcowa filmu. A to nastąpi w ciągu najbliższych dni - mówi Julita Świercz -Wieczyńska.
Po tym terminie ma nastąpić końcowe rozliczenie. Wyjaśnia, że spór dotyczy osób, które np. nie rozliczyły się z zagubionych cennych historycznych rekwizytów, nie przedstawiły odpowiednich dokumentów potwierdzających koszty budowy dekoracji, bądź zerwały jednostronnie umowę w trakcie produkcji. - Jeśli ktoś chce kierować sprawę do sądu, to ja nie mam nic do ukrycia - zapewnia producentka.
Źródło: "Dziennik", PAP
Źródło zdjęcia głównego: Kino Świat, UIP