- Za chwilę będzie, że ty jesteś niedobry, bo masz kręcone włosy. To dyskryminacja - denerwuje się matka małego Michała. Chłopiec chciał pojechać na kolonie nad morze. Organizator zaksięgował przelew, przyjął dokumenty, ale dobę przed wyjazdem zawyrokował: dziecko nie jedzie, bo ma zespół Aspergera, a brakuje odpowiednio przeszkolonego opiekuna. Zarzuty matki odpiera zaś: żadna dyskryminacja, tylko troska o dobro dziecka. Psychologowie komentują: Przez ignorancję dorosłych skrzywdzono dziecko.
Michał się uśmiecha. Bardzo lubi o sobie opowiadać, zaraz przyniesie swój pomarańczowy pas, zdobyty w karate, opowie jak wytresował kota, który reaguje na komendę "siad", że najkrótsza nazwa miasta na świecie to "A" i że jak dorośnie, zostanie twórcą gier komputerowych.
"Traktują mi dziecko jak kosmitę"
- Normalne dziecko, prawda? Nie ma zielonych czułek, prawda? - upewnia się Magda Brzeska, kiedy Michał już zamknie drzwi. - No, normalne. A dyskryminowane, traktowane jak kosmita - denerwuje się.
Chodzi o wymarzone kolonie. Michał bardzo się cieszył, kiedy dowiedział się, że pojedzie ze swoim przyjacielem do Łeby. - Przyjacielem, również "aspergerowcem". Jego mama powiedziała, że ich szkoła organizuje wyjazd, zadzwoniłam, zapytałam czy wezmą też Michała. Wszak zapisy były zablokowane, ale pani z biura podróży odblokowała listę, dodała moje dziecko. Kazała tylko przelać pieniądze - opowiada Magda Brzeska o tym, co się działo pod koniec maja. Wtedy też kobieta podpisała z biurem umowę na wyjazd syna.
Pod koniec czerwca powoli zaczęła szukać dziecku walizki, chłopiec zastanawiał się, którą wziąć ze sobą przytulankę. Na tydzień przed kolonią zaniosła dokumenty, które mogła przekazać organizatorom w dzień wyjazdu, ale wolała wcześniej: kartę zdrowia, opinię o dziecku, ankietę. Odpowiedziała w nich na pytania: czy Michał dobrze znosi rozłąkę z rodzicami, czy już gdzieś wyjeżdżał, czy bierze jakieś leki, co lubi jeść, czy dobrze śpi, jakie ma hobby, czy nosi aparat ortodontyczny. Magda Brzeska dopisała jeszcze: ma zespół Aspergera.
Michał po prostu koślawo pisze
- U niego dysfunkcja objawia się tak, że koślawo stawia literki, rysuje jak 3-latek i ma nadwrażliwy zmysł słuchu. Chłopiec jest też bardzo dociekliwy, jeśli coś go zainteresuje. Jego hobby to czytanie encyklopedii - pokazuje opinię lekarzy i wychowawców o chłopcu Magda Brzeska. - Jest bardzo karny i posłuszny. Proszę zobaczyć, tu po przecinku: zdolny, zdyscyplinowany, spokojny.
Michał wybrał pluszaka na wyjazd, postanowił ograniczyć się tym razem z pięciu do jednego misia. Zwykle na kolonie brał ich cały zestaw, ale ma już 10 lat, jest więc "dorosły" i wstyd. - On był gotowy, a ja odebrałam telefon. W piątek wieczorem, dobę przed wyjazdem, zadzwonili organizatorzy i powiedzieli: dziecko nie jedzie, bo ma zespół Aspergera - opowiada Magda Brzeska. - Nie było dyskusji, żadnych pytań. Tylko "nie" i koniec. Czemu tak późno? Chcieli mi związać ręce i zrobić wszystko, żeby dziecko na pewno na wyjazd nie pojechało - ocenia.
Michał więc nigdzie nie pojechał, pluszaka z walizki odłożył z powrotem na półkę. Organizatorzy do Łeby zabrali jednak jego przyjaciela, również "aspergerowca". Jak to możliwe i czy rzeczywiście doszło tu do dyskryminacji? Próbowaliśmy porozmawiać o sprawie z przedstawicielami biura podróży. Nikt nie zgodził się jednak odpowiedzieć na pytania. Firma zasłoniła się jedynie oficjalnym oświadczeniem.
Firma nie wzięła dziecka "dla jego dobra"
Według niego odmówili Michałowi udziału w wyjeździe tylko ze względu na jego dobro. A to dlatego, że na turnusie "nie było wychowawców, mających uprawnienia do opieki nad takimi dziećmi". Jak to możliwe, skoro innego "aspergerowca" wzięli?
Zdaniem organizatorów chłopcy mieli jechać na dwie, zupełnie inne kolonie. Biuro podróży zarejestrowało w Łebie w tym samym czasie dwa turnusy - w jednym miejscu miała mieszkać kolonia uczniów z podwarszawskiej szkoły oraz kolonia "z wolnego naboru", gdzie uczestnicy byli zebrani z całej Polski. Ale wszystkie dzieci miały bawić się razem. Różnica między turnusami była tylko jedna: miejsce wyjazdu autokaru. Grupa szkolna: spod szkoły pod Warszawą, grupa komercyjna: z Warszawy. - Michał nie został zgłoszony przez szkołę i w ogóle nie był na liście uczestników grupy szkolnej - twierdzi w oświadczeniu Marek Dembiński, właściciel biura podróży. Na "szkolnej" kolonii, tam gdzie na liście znalazł się drugi "aspergerowiec", był opiekun przeszkolony do pracy z dziećmi z dysfunkcjami, ale zdaniem Dembińskiego Michał miał jechać na wyjazd "z wolnego naboru". Tam, według organizatorów, takiego opiekuna nie było.
Co innego twierdzi matka. Na argumenty Dembińskiego pokazuje umowę z której wynika, że jej dziecko miało wsiąść w autokar i ruszyć do Łeby właśnie spod podwarszawskiej szkoły.
Zataiła czy poinformowała o Aspergerze?
Kolejny argument organizatorów? Nie wzięli dziecka, bo ich zdaniem matka zataiła informacje o dysfunkcji. - Zmuszeni byliśmy podjąć decyzję o niezakwalifikowaniu Michała na kolonie - nie z powodu dyskryminacji, ale z odpowiedzialności za dziecko. Powodem odmowy nie był zespół Aspergera, tylko zatajenie przez matkę podstawowych informacji na temat potrzeb opiekuńczych dziecka w czasie, gdy mogliśmy się do tego jeszcze przygotować - można przeczytać w oświadczeniu. - Jak zataiłam? Przecież napisałam. Jakbym chciała zataić, słowem bym nie napisała przecież - denerwuje się kobieta. I przypomina, że organizatorzy przyjmowali karty nawet pod autokarem, więc - jej zdaniem - z własnej winy zabierali sobie czas na przygotowania.
Teraz obie strony, tak biuro podróży jak i matka Michała, straszą się konsekwencjami. Firma chce pójść ze sprawą do sądu. Kobieta z kolei chce zadośćuczynienia.
"Przez ignorancję dorosłych skrzywdzono dziecko"
A co z małym Michałem, który po prostu chciał bawić się z kolegą na kolonii? - "Aspergerowcy", na szczęście czy może na nieszczęście, bardzo kryją się z emocjami. Dlatego nie przejawia smutku. Jednak przez tygodnie przygotowywałam go do tego wyjazdu, tłumaczyłam że ma być grzeczny, opowiadałam jak to będzie. A nagle się okazało, że nic nie będzie.
O tym, co może dziać się w głowie chłopca wprost mówią jednak psychologowie. - Takie dziecko czuje się dyskryminowane. Przez ignorancję dorosłych jest skrzywdzone, ma poczucie wielkiej niesprawiedliwości - tłumaczy psycholog Anetta Pereświet-Sołtan z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.
To jak dwa różne systemy operacyjne
Jej zdaniem strach przed Aspergerem wynika wyłącznie z niewiedzy.
- Ci ludzie po prostu myślą inaczej niż my. Metaforycznie mogę wytłumaczyć, że "aspergerowiec" i "neurotypowy" różnią się od siebie tak jak dwa różne systemy operacyjne na komputer. To nie tak, że jeden jest zły, a drugi dobry. I nie jest też tak, że program z jednego nie zadziała nigdy na drugim: wystarczy nad tym popracować - dodaje Joanna Burgieł, terapeutka z fundacji Synapsis, pomagającej ludziom z autyzmem.
- Skoro żyjemy w jednym świecie, my - neurotypowi i oni - ci z dysfunkcjami, powinniśmy się integrować, a co za tym idzie jeździć razem na kolonie, organizować sobie wolny czas, żeby się lepiej zrozumieć - tłumaczy.
Krzysztof Budnik, prawnik z kancelarii Budnik, Posnow i Wspólnicy ocenia: - Tu naruszono zasadę równości, zabraniając w ostatniej chwili chłopcu wzięcia udziału w wyjeździe. Matka nie zapisała go za późno, spełniła warunki uczestnictwa składając dokumenty, płacąc za wyjazd. Takie dysfunkcje nie eliminują człowieka z życia publicznego, a tu ktoś jednak wyeliminował. A co za tym idzie: zdyskryminował. Naruszono dobro i poczucie godności tego dziecka i jego rodziców - dodaje.
Matka Michała podsumowuje: - Michał jeździł na kolonie wielokrotnie, był na obozie pod namiotem z harcerzami, na zimowiskach, zielonych szkołach. Nigdy nikt nie robił problemów z tego, że ma zespół Aspergera, co więcej: wychowawcy zawsze go chwalili, że najgrzeczniejsze dziecko w grupie. Tu nikt nie chciał spróbować go poznać, zapytać.
Autor: Olga Bierut/i / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24