Przed nami wielkie zadania - Polska w rękach PiS pogrąża się, gospodarka zwalnia, a demonstrujący są zastraszani. Nie widzę sensu, by rezygnować - mówił w "Kropce nad i" Ryszard Petru, lider Nowoczesnej.
Lider Nowoczesnej został zapytany, czy po zamieszaniu związanym z jego wyjazdami, m.in. na Maderę z wiceprzewodniczącą tej partii Joanną Schimdt, w trakcie protestu opozycji na sali plenarnej, które opisywały media, nie rozważa rezygnacji ze stanowiska.
- Nie widzę sensu, żeby rezygnować - odpowiedział Petru.
- Uważam, że mamy wielkie zadania przed sobą. Po pierwsze dlatego, że Polska jest teraz w rękach PiS-u, pogrąża się, gospodarka zwalnia - tłumaczył. - Po drugie zawłaszczone są instytucje państwa, a osoby, które protestują przed Sejmem, są zastraszane. Mamy powód do tego, żeby była opozycja, żeby opozycja była silna - dodał Petru.
- Przypomnę tylko, że są momenty popełniania błędów i są momenty, kiedy trzeba z tych błędów wychodzić - zaznaczył.
Na stwierdzenie, że wprowadził w błąd swoje koleżanki partyjne, co do wyjazdu i jego charakteru Petru powiedział, że nikogo nie wprowadził w błąd, ponieważ uprzedził, że planuje wyjazd. - Natomiast powiedziałem, że to był błąd i wszystko, co miałem do powiedzenia w tej sprawie, powiedziałem - podkreślił.
Jak dodał, opisywane przez niektóre media rzekome wyjazdy w Polskę we dwoje z wiceprzewodniczącą partii to kłamstwo i pozwie tytuły, które rozpowszechniają nieprawdę. Petru podkreślił, że jest w stanie przedstawić dokumenty potwierdzające, że wszystkie wyjazdy, w których uczestniczył, były wyjazdami klubowymi i uczestniczyło w nich wielu innych posłów.
- To wszystko jest bezczelna nieprawda, to jest akcja polityczna - mówił o ostatnich publikacjach.
Prokuratura wzywa demonstrantów
Petru odniósł się również do faktu, że prokuratura zaczęła wzywać na przesłuchania i stawiać zarzuty osobom, które brały udział w demonstracji w nocy z 16 na 17 grudnia przed Sejmem.
Jak mówił lider Nowoczesnej, takie działanie ma na celu zastraszanie osób, które w przyszłości mogłyby chcieć protestować przeciwko rządowi. - To po to, żeby te osoby wiedziały, że na to są paragrafy - wyjaśniał.
Zdaniem Ryszarda Petru rząd chce pokazać, że "nie wolno w Polsce demonstrować". - Po to też był ten projekt ustawy o zgromadzeniach - ocenił. Jak mówił, "to zmasowany atak PiS-u", ale mimo to jest "przekonany, że Polacy się nie dadzą zastraszyć".
Zmiana regulaminu Sejmu
Gość "Kropki nad i" mówił też o planowanych zmianach w regulaminie Sejmu. Zakładają one możliwość zgłaszania w Sejmie wniosków formalnych tylko przez przewodniczących klubów i kół poselskich oraz kary finansowe dla posłów za wystąpienia nie na temat.
- To typowe działalności cenzury - ocenił Petru. Jak mówił, pomysł dotyczący wniosków formalnych to "istotne ograniczenie parlamentaryzmu". - To są działania, które mają zastraszyć opozycję - podkreślił.
Petru mówił też o kotarach, które pojawiły się w sejmowym korytarzu prowadzącym do gabinetu marszałka Sejmu.
- Marszałek oddzielił się od nas kotarą. Chodzi o to, by nie było widać, kiedy do niego wchodzi prezes Kaczyński, a takie sytuacje mają często miejsce. Kotara świadczy o tym, że chce się odgrodzić, chce coś zasłonić. A to znaczy, że ktoś się czegoś wstydzi. Panie marszałku, czego pan się wstydzi? - ironizował lider Nowoczesnej.
Odtajniona notatka
We wtorek MSZ odtajniło notatkę z 2008 r. dotyczącą relacji Polski z Rosją i Ukrainą. W opinii Ryszarda Petru było to działanie szkodliwe dla interesu narodowego.
- Nie można nic bardziej głupiego zrobić, niż odtajniać notatki - ocenił. Jak dodał, minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, podejmując takie działanie, chciał ukryć swoją niekompetencję - To przyznanie się do swojej słabości - dodał.
Jak mówił Petru, sytuacja jest "żenująca", a szef dyplomacji "działa na szkodę państwa polskiego i powinien być zdymisjonowany od razu".
Autor: mw/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24